Ale zanim poszłam się do końca spakować to posiedziałam sobie jeszcze u dziewczyn. Piper i Phoebe zostawiły nas same. Usiadłyśmy zadowolone na sofie. Melinda była bardzo zdziwiona, jakie one są miękkie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jak się odnalazłaś w tych czasach? One są straszne - powiedziała poważnie.
- Bywały gorsze. Wyryte w mojej pamięci na zawsze - rzekłam z bladym uśmiechem - Ale faktycznie. Te czasy są dość okropne, ale powoli się do nich przyzwyczajam. Michael, twój mąż wybaczył ci zdradę?
- Tak, od razu. Jest ci bardzo wdzięczny , że tak dobrze zaopiekowałaś się naszą córką, Prudence. Wspomina ciebie z uśmiechem na ustach. Tak jak każda inna czarownica z naszego rodu.
- Naszego? Raczej twojego - poprawiłam ją.
Zachichotała chwytając mnie za rękę.
-To NASZ ród, Venico. Dużo pracy w nią włożyłaś. Tyle nieprzespanych nocy, bitew i czasami zszarpanych nerwów. Nawet niektórzy mówią, że ten ród powinien nazywać się Warren - Crown. Jesteś sercem i duszą tej rodziny. Matką, siostrą, ciocią i przyjaciółką. Zasługujesz na lepszy los niż klątwa...
Uciszyłam ją ruchem dłoni. Powoli wstałam i podeszłam do oranżerii, gdzie było zasłonięte okno. Szybko odsłoniłam i zobaczyłam Klausa. Teraz to mnie wkurzył.
- Melinda, poznaj Niklausa...
- Wiem, kto to jest - rzekła beznamiętnie - Jak mogłeś ją tak perfidnie wykorzystać? Taką młodą i niewinną osobę. Jest od ciebie młodsza o 4 lata.
- Teraz w tych czasach i tamtych się nie liczyło - odparł spokojnie - To pewnie twoja przyjaciółka? Melinda Warren?
- Tak - odparłam z dumą - A ja ciebie prosiłam, byś mnie nie śledził. Nie jestem twoją i niczyją własnością.
- Właśnie. Czarodziejki za niedługo ściągną z niej klątwę krwiopijstwa i będzie czarownicą naszego rodu. Tak jak jej....
Zrobiłam wielkie oczy i ją uciszyłam. Popatrzył na mnie zdziwiony. Racja, tego mu o tym nie powiedziałam.
- Ściągniemy z ciebie wampiryzm? - spytała zaskoczona Prue wchodząc do pomieszczenia.
Cicho przeklęłam po włosku. Im też tego nie powiedziałam. A powinnam to była zrobić na początku. Odwróciłam się do niej z niewinnym uśmieszkiem.
- Cóż. Jest coś, co powinnam wam była powiedzieć już na początku waszego przeznaczenia - powiedziałam niepewnie.
- Dokładnie co? - drążyła.
Spojrzałam na Melindę. Chętnie to powie. Jestem jej przyjaciółką i wiem, że mnie wyręczy.
- Miałam wizję, że wy, Czarodziejki ściągnięcie z jej klątwę wampiryzmu. To będzie jej nagroda za to, że tak dzielnie się nami opiekowała, a już zwłaszcza wami. Będzie czarownicą z naszego rodu i będzie w końcu człowiekiem. Jak zawsze o tym marzyła. To picie krwi ją męczy. Chciałaby normalnie żyć tak jak kiedyś, ale lepiej.
- Jak to lepiej? - spytała zaskoczona Prue.
- Nieważne. To stare dzieje i nie chcę do niego wracać - powiedziałam przerywając tę dyskusję - Coś nowego się stało? Czy przyszłaś przeczytać składniki do eliksiru?
- Przyszłam wam pomóc zrobić wywar. Po pióro sowy pójdę później. Ciociu?
Spojrzałam na nią zaciekawiona.
- W tamtych czasach miałaś gorsze życie?
Spuściłam wzrok i poszłam do kuchni przyszykować ingrediencję. Dobra, powiem tylko to, co powinnam.
- Teraz moje życie to bajka w porównaniu z tym co kiedyś było. Moja matka była prostytutką, a ojciec to pijak, który bił mnie do nieprzytomności. Dobra, lecę po Księgę - dokończyłam zdławionym głosem.
Nie czekając na niczyją reakcję poszłam szybko do góry. Weszłam na strych i łzy smutku poleciały mi po policzkach. Zauważyłam, że moja podopieczna była bardzo zdziwiona i zasmucona tym, co powiedziałam. Tak, moje życie kiedyś było okropne, ale zmieniłam je na dużo lepsze. I to dzięki Melindzie. Pojawiła się w moim życiu w odpowiednim momencie. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Ktoś wszedł po schodach. To była Prue, która bez słowa się do mnie przytuliła.
- Przepraszam. Nie chciałam być wścibska - szepnęła głaszcząc mnie po włosach.
- Spokojnie. I tak wam bym to kiedyś powiedziała. Przepraszam, że nie powiedziałam wam o moim nowym przeznaczeniu. Po prostu czekałam na to 300 lat i kiedy wy się pojawiłyście, to nie traktowałam was jako Czarodziejki, ale jak rodzinę, o której zawsze marzyłam. Jesteście dla mnie jak córki, z których każda mama powinna być dumna - powiedziałam z uśmiechem całując ją w policzek.
- My za to traktujemy ciebie jak ciocię i mamę - odparła.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tylko się nie pozabijajcie, kiedy będę w Nowym Jorku - rzekłam z uśmiechem.
- Parę raz przyjedzie karetka i straż pożarna.
Zachichotałam. Tak, to będzie bardzo długi miesiąc. Bez nich, Klausa i magii. W końcu chwila relaksu dla siebie.
YOU ARE READING
Venica Crown
FanficOpowieść jest o pewnej wampirzycy, która pewnego dnia spotkała na swojej drodze pewną czarownicę, Melindę Warren. Obiecała jej, że pewnego dnia ktoś zdejmie z niej klątwę krwiopijstwa, ale musi coś zrobić.....Czy podoła tym wszystkim zadaniom? Czy j...