Rozmyślenia

73 2 0
                                    

Kiedy orbowali, zapanowała cisza. Usiadłam na łóżku i myślałam nad ich słowami. Wiedziałam, że ta zażyłość do czegoś doprowadzi, czułam to. Ale dobra, stało się. Nic na to nie można już poradzić. Cicho westchnęłam i spojrzałam na Elijah. Też nad czymś intensywnie myślał.

- Co o tym myślisz? - spytałam po bardzo długiej ciszy.

 - Myślę, że powinniśmy zostać tymi chrzestnymi. Patty ma rację, w ten sposób będziesz bliżej rodziny i będziesz mieć ją na oku, jak obiecałaś to Melindzie Warren. 

 - Może masz rację - przyznałam z westchnięciem - A jakbyśmy ją adoptowali, to nie moglibyśmy kupić jakiegoś małego domku i otoczylibyśmy go barierą?

 - Nie, nie da rady - odparł - Jakbyśmy chodzili na spacery, na zakupy? Starsi by nas wtedy schwytali i by pytali. I moje rodzeństwo by się tym zainteresowało. Chyba nie chcesz, bo Kol i Nik nas odwiedzali codziennie?

 - Nie - szybko zaprzeczyłam - Dobra, to co. Zawołać go czy jeszcze nie?

 - Wołaj - powiedział po chwili wahania.

 - Sam.

Pojawił się w orbingach szczęśliwy.

 - Szybcy jesteście - stwierdził - To co, chcecie być chrzestnymi?

 - Tak - odparliśmy jednogłośnie.


9 MIESIĘCY PÓŹNIEJ

 - Bardzo dobrze ci idzie, Patty. Jeszcze raz - pochwaliłam.

Byliśmy w naszym domku i rodziła ostatnią córkę. Byli tu Sam i Elijah. Rodziła na naszym łóżku w dźwiękoszczelnej barierze. Cicho krzyknęła i wypchała córkę prosto na moje ramiona. Tak jak wcześniej przecięłam pępowinę i wepchałam do jej płuc powietrze. Załkała cicho i spojrzała na mnie. Patrzyła na mnie zainteresowana. Jak mam ją oddać, taką kruszynkę? Sam wziął ją ode mnie delikatnie i podszedł z nią do Patty. Odsunęłam się i stanęłam obok Jelenia. Też patrzył  jak zaczarowany na malutką.

 - Dziękuję, Venica. Poprosimy zakonnicę, by przekazała jej przyszłej rodzinie, że na drugie imię ma Venica, na cześć dzielnej cioci i chrzestnej. - powiedziała z uśmiechem Patty.

 - Przekażemy, że codziennie będą ją odwiedzać chrzestni. - dodał Sam - Wiecie, gdzie jest ten dom dziecka?

Kiwnęliśmy głowami, że tak. Zniknęli w orbingach, a ja się rozpłakałam. Elijah mocno mnie przytulił, pocałował w czubek głowy i czekał, aż się nie uspokoję. Tak bardzo chciałam ją adoptować. W końcu spełniłoby się moje marzenie, być matką. Przez te durne zasady nie mogę nią być. Czemu? Czemu są te durne zasady?




Przepraszam, że tak mało napisałam. Obiecuję, że w późniejszych rozdziałach rozpiszę się o wiele więcej. Tamte książki też będę pisać, ale na razie mam wenę na tą. Sami zresztą o tym wiecie, jak to jest

Venica CrownWhere stories live. Discover now