Wicca Davida

23 2 0
                                    

Dzisiaj ma być wspaniały dzień dla mojego synka. Będzie chrzczony w wiccański sposób. Ja tego nie miałam, to niech on to ma. Byłam chrzestną Paige i Prue, więc on też będzie mieć też odważnych chrzestnych. Była północ i szłam spać. Przyszykowałam dla niego ciuszki, zaklęcia i kryształy, by niczego nie zapomnieć. Przykryłam się kołdrą i od razu zasnęłam.

Miałam jakiś dziwny sen. Śniło mi się, że miałam 5 lat i bawiłam się w chowanego z moim bratem w lesie. On oczywiście wygrywał, ale również oszukiwał. Byłam schowana za jakimś drzewem i siedziałam cicho, by mnie nie znalazł. Prawie był blisko mojego drzewa, kiedy usłyszeliśmy radosny głos. Chłopczyk krzyknął radośnie moje imię i się do mnie przytulił. Skądś znam tego chłopaka, ale skąd? Sen powoli zaczął niknąć i usłyszałam płacz synka. Obudziłam się cała zlana potem i pobiegłam do pokoju synka. Zobaczyłam, że było otwarte okno, więc jednym ruchem ręki go zamknęłam i wzięłam Davida na ręce.

 - Spokojnie, kochanie. Nic już ci nie grozi. Już nie płacz. Mamusia jest już przy tobie - powiedziałam do niego spokojnie całując w czółko. 

Zobaczyłam na łóżku, że ma tam położoną jakąś zabawkę. To był fioletowy miś, który ma nałożony kołczan i strzały. Czy to od tego Ducha Ciemności?

 - Mamusiu, chce mi się pić - powiedział zaspany Matt stając w drzwiach i potarł zaspany rączką oczka.

 - Już ci podam wodę. Idź do pokoju, mama zaraz przyjdzie - rzekłam do niego spokojnie.

Poczłapał do swojego pokoju. David był już spokojny, więc położyłam go do łóżka. Wzięłam wodę i poszłam do pokoju większego synka. Już spał. Uśmiechnęłam się, położyłam wodę na stole i pocałowałam go w czoło. Cicho westchnął i odwrócił się na drugą stronę. Poszłam do swojego pokoju, by dalej spać. Będę musiała wezwać tego Ducha i z nim poważnie porozmawiać. Lub zabić, jeśli przyjdzie taka potrzeba.

Ranek był wręcz zabiegany. Wicca ma być za trzy godziny, więc trzeba się sprężać ze wszystkim. Chłopcy nakarmieni, przebrani..... Teraz Matt siedzi w oranżerii i się bawi, a David gaworzy  w łóżeczku. Uśmiechałam się na ten widok. Dziewczyny mają wezwać Melindę Warren, by go ochrzcić. Również babcia ma się pojawić, by połączyć dwa rodu na znak zgody. David cicho kichnął i podeszłam do niego. 

 - Na zdrowie, skarbie. Za chwileczkę zobaczysz babcię i najlepszą przyjaciółkę mamy. Spokojnie, tatuś się nie pojawi, nie pozwolę na to.

Uśmiechnął się do mnie słodko, na co pocałowałam go w policzek. Chwycił mnie za palec i dostałam wizję. To było wczoraj. Pojawił się ten Duch Ciemności i położył misia koło niego. Pogłaskał syna po policzku i zniknął zanim przybiegłam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na misia. Dziwne,  nie był przeklęty. Sprawdzałam. Dobra, to na bok, pora przywołać babcię i być może brata, jeśli się uda. Miałam już iść do salonu, ale przybiegł wystraszony Matt.

 - Zły pan. Zły pan - rzekł przerażony.

 - Gdzie? - spytałam zaniepokojona biorąc go na ręce.

 - W ogrodzie. Patrzył na mnie.

Poszłam szybko do oranżerii, ale nikogo już nie było. Posadziłam syna na fotelu, wzięłam athame i wyszłam na dwór.

 - Zostań w środku Matt - ostrzegłam go.

Nic nie powiedział, tylko się skulił. Przymknęłam drzwi i zaczęłam się rozglądać. Nikogo nie widziałam, ale czułam czyjąś obecność. Podeszłam do pobliskich krzaków, ale nic nie widziałam. Albo mam zwidy albo po prostu mój zmysł Ducha Światłości robi mi figle.

 - Ciociu, już jesteśmy! - krzyknęła z salonu Paige.

 - Dobrze. Już idę! - odkrzyknęłam idąc w stronę oranżerii.

Venica CrownWhere stories live. Discover now