Jedliśmy obiad, który przyniosła nam Prue i jedliśmy. Cały czas myślałam nad tą sytuacją. Co się stało, że Elijah nagle pomaga i interesuje się tym, co dziewczyny robią. Czyżby ruszyło go sumienie? Kol podał mi wodę i usiadł na przeciwko mnie. Skubałam w sałatce widelcem i ciągle męczyłam ten temat.
- Rose, proszę. One są dorosłe. Powinny same zdecydować, co muszą zrobić. A Elijah.....chce się zmienić. Być bliżej nich, pomagać, wspierać. Chce być takim wujkiem jak kiedyś - wytłumaczył mąż jedząc mięso.
- Wiem. Ale to jest takie.... denerwujące i nie realne. On jest wspaniałym wujkiem dla nich. Ale teraz, po tym wszystkim, co zrobił. To trochę przekracza wszelkie schematy zaufania. Dobra wiem, że stracił człowieczeństwo i chce teraz rehabilitacji, ale....
- Kochanie. - przerwał mi Kol chwytając mnie za dłoń - On się zmienił. Dziewczyny to doceniają i też chcą jego rad. Daj mu szanse.
- Od kiedy masz geny Ducha Światłości, to zaczynasz dawać dobre rady. Muszę się przyzwyczaić - powiedziałam z uśmiechem ściskając go za dłoń.
- Jestem twoim osobistym doradcą i mężem. Zawsze tak będzie.
Nachyliłam się i pocałowałam go w usta. Kontynuowaliśmy posiłek w ciszy. Zastanawiałam się też czy powiedzieć mu, że Klaus złapał mnie po pracy? Może się zdenerwować, a chcę by odpoczął po pracy. I tak suszyłam mu głowę tym, że zapytały go o zdanie pierwszego a nie mnie. Powiem mu jutro. Ma wolne i pojedziemy do lekarza, by posłuchać serduszka naszego syna.
Kończyliśmy posiłek i zaczęłam myć naczynia, kiedy zobaczyłam czarny dym, z którego wychodzi obskurny demon. Chciał mnie zaatakować, ale odepchnęłam go za pomocą telekinezy na ścianę. Kol stanął przede mną i osłonił, a już zwłaszcza brzuch.
- Rozpoznajesz tego demona? - spytał.
- Nie. Widzę go pierwszy raz na oczy. - przyznałam.
Chciał znowu zaatakować, ale dziewczyny wbiegły do środka i Piper go zamroziła. Też wszedł Elijah. No to się zaraz zacznie. Zauważyłam, że mają jakieś zaklęcie i pręt. Prue przebiła jego brzuch i powiedziały zaklęcie. Po tym pojawiły się czarne koty i zabiły go.
- Dobra robota, dziewczyny - pochwalił Elijah z uśmiechem - To się nazywa współpraca sióstr. Oby tak dalej.
- Dziękujemy wujku za radę - powiedziała z uśmiechem Prue.
- Gdyby nie ty, nie wiedziałybyśmy, co zrobić - dodała Phoebe przytulając się do niego.
Westchnęłam głośno, przywołałam torebkę i orbowałam do Szkoły Magii.
PERSPEKTYWA PIPER
Wszyscy się zdziwiliśmy, że ciocia zniknęła. Kol wyglądał na wściekłego.
- Co jej się stało? Przecież zabiłyśmy demona - powiedziała zdziwiona Phoebe.
- Nie o to chodzi - powiedział Kol mierząc nas wzrokiem.
- To o co? -spytał Elijah.
- Jeszcze się pytasz? To o ciebie chodzi. Czuje się zepchnięta na dalszy plan, bo TY doradziłeś dziewczynom, a nie ona. Albo chociaż razem lub z konsultacją. A wy też się nie poradziłyście jej. Czuje się mniej ważna. Na serio, dziewczyny.... Po tym, co dla was zrobiła, jak uczyła was kontroli mocy i zasad wicca? Wstydźcie się - opieprzył nas jej mąż.
- Chwila moment - powiedziałam zdziwiona - Przecież dzwoniłam do niej do pracy i powiedzieli, że pojechała do domu. Zadzwoniłam i włączyła się sekretarka. Powiedziałam sytuację i poprosiłam, żeby oddzwoniła, bo chciałam i do tej pory chcę usłyszeć jej opinię. Nie oddzwoniła, więc słuchałam się Elijah.
YOU ARE READING
Venica Crown
FanfikceOpowieść jest o pewnej wampirzycy, która pewnego dnia spotkała na swojej drodze pewną czarownicę, Melindę Warren. Obiecała jej, że pewnego dnia ktoś zdejmie z niej klątwę krwiopijstwa, ale musi coś zrobić.....Czy podoła tym wszystkim zadaniom? Czy j...