Rozdział 4

41 1 6
                                    

Otworzyła gwałtownie oczy, rozejrzała się czujnie. Przez okno wpadało ciemne światło latarni ulicznej. Oprócz tego było ciemno i zupełnie cicho. Spojrzała na zegarek stojący opodal jej łóżka. Dochodziła trzecia. Wiedziała, że wróciła do normalnego świata. Zamknęła oczy by zaraz je otworzyć. Coś jej nie pasowało. Wyczuwała coś, czego tu nie powinno być. Poczuła pierwsze krople potu na czole. Bezszelestnie podniosła się z łóżka. Postanowiła nie zapalać światła. Najciszej jak umiała ruszyła ciemnym korytarzem w stronę sypialni rodziców. Drzwi były lekko uchylone. Mogła sie założyć, że gdy kładła sie spać były zamknięte. Mokrą i drżącą ręką dotknęła zimnej klamki. Uchyliła powoli i bardzo uważnie drzwi. Zagryzła wargi. Na łóżku było dużo krwi, gdzie niegdzie widziała kawałki skóry lub wnętrzności. Jej rodzice nie żyli. Rozejrzała sie, drżąc coraz bardziej. Co sie właściwie stało? Nie umiała sobie tego wytłumaczyć. Czy wciąż była w Cryhill, świecie swojej wyobraźni? To nie mogło być możliwe... Na ścianach oprócz smug krwi zobaczyła ślady dłoni o bardzo długich palcach. To nie były bynajmniej ludzkie dłonie. Żałowała, że nie ma przy sobie żadnej broni. Ten ,,ktoś" mógł wciąż przebywać w domu. Po chwili odrzuciła tą teorię. Szyba okna była wybita. Wtem zobaczyła duży napis w pół napisany krwią, w pół wyryty w ścianie, który przyprawił ją o zawrót głowy: ,,Dziękujemy Jennefer". To znaczyło tylko jedno - otworzyła niewidzialny portal. I ONI są teraz w tym świecie. Wciągnęła głęboko powietrze. Wszystko sie zmieniło. I ona musi podołać temu sama.

To, co niedostrzegalne...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz