Rozdział 14

16 1 0
                                    

Zatrzymała Kelpie, wprowadziła ją do stajni i podeszła do drzwi wyciągając klucze. Przekręciła je w zamku, pchnęła drewniane drzwi. Od razu usłyszała brzdęk tłuczonego szkła i szybkie kroki.
-Jennefer! -chuda dziewczyna o prostych, lecz potarganych włosach, bosa i w koszuli stanęła przed nią. Widziała niemal każdą jej kość. Zadrżała na ten widok.
-Schudłaś... -rzuciła niby od nie chcenia. Alyse wyciągnęła przed siebie ręce i skrzywiła się.
-Dawno cie nie widziałam... -podeszła do niej powoli i niepewnie, przytuliła sie do niej. Była wyższa, jak większość osób, które znała. Delikatnie objęła ją, czując pod palcami jej kręgosłup. Wzięło ją obrzydzenie.
-Jestem zmęczona. -odepchnęła ją lekko -Ide się wykąpać.
Poszła po schodach na górę, szybko umyła sie, nałożyła koszule i wyszła z łazienki. Weszła szybko do sypialni, rzuciła ubrania na podłogę i zagrzebała sie w pościeli. Prawie od razu w drzwiach pojawiła sie Alyse. Podeszła do niej, pogłaskała ją po policzku. Podeszła do rzuconych ubrań, podkładała je i włożyła na półkę. Popatrzyła na nią i z bladym uśmiechem powiedziała:
-Śpij spokojnie, Yen... -i wyszła.

Jennefer otworzyła oczy i zobaczyła wychudłą twarz Alyse. Westchnęła i odwróciła sie na drugi bok. ,,Przynajmniej nic mi sie dzisiaj nie śniło...." pomyślała i zaraz uświadomiła sobie ,,To musi być cisza przed burzą. Niedobrze..." Wiatr za oknem doł głośno, było ciemno. ,,Ciekawe czy jest noc... Raczej tak." Ziewnęła cicho. I nagle przyszła jej do głowy myśl tak gwałtowna, że nawet nie zdarzyła jej zatrzymać: ,,Ja nie chce już z nią dłużej zostać. Musze zniknąć."

Jeszcze raz zapytała sie gdzie on mieszka. ,,Na końcu miasta, tuż przy niewielkim jeziorku." usłyszała. Skierowała Kelpie w tamtą stronę i po chwili stanęła przed wierzą zbudowaną z cegieł i obrośniętą bluszczem. ,,To tutaj?" spytała go, a on potwierdził. Zasiadła z klaczy i zostawiła ją przed wejściem. Pociągnęła za dzwon. Po chwili zapanowała cisza. ,,Niesamowity koń." usłyszała i drzwi otworzyła mała, naga dziewczynka o oczach przekrwionych i rozszerzonych źrenicach. Jennefer drgnęła. Te oczy były straszne. ,,Wejdź, nie martw sie nią." mała odsunęła się i wysunęła węży język. Jennefer przeszła niespokojnie. Cieszyła sie, że jednak wzięła ze sobą sztylety. Dziewczynka zmarszczyła nosek i schowała się w cieniu. ,,Gdzie mam iść?" rozejrzała sie czujnie. W domu panował półmrok. ,,Schodami w górę." ruszyła w ich stronę. Spojrzała w górę i zaklęła cicho. Nie widać było ich końca. Zaczęła wchodzić i nagle zauważyła dziwną rzecz: schody poruszały sie. Uśmiechnęła sie. Stanęła przed drzwiami, nacisnęła klamkę. W pokoju było jasno, cały był oszklony i było w nim dużo roślin.
-Ładny mi z ciebie lekarz. -powiedziała już na głos -Jestem, Straniss.
-Zauważyłem -dopiero teraz zwróciła uwagę na fotel pomiędzy dwoma kwiatami -Ciesze sie, że przyszłaś. Pierwszy raz widzę taki okaz jak ty...
-Mówisz to jako czarodziej czy jako lekarz?
-Jedno i drugie. -wskazał jej fotel naprzeciwko siebie. Nawet sie nie poruszyła, cały pokój dostosował sie do jego polecenia. Po chwili po prostu usiadła bez wykonania żadnego ruchu.
-Co to było?
-To? Moja najnowsza mutacja. Zireael. -rzekł z dumą -Znalazłem ją rozszarpaną.
-Stąd tyle blizn? -kiwnął głową -Czego to jest mieszanka?
-Węża, jak już zapewne zdarzyłaś zauważyć i goblina. Niestety oczy nie chcą się przyjąć, dlatego podaje jej narkotyki, by mogła coś widzieć.
-Tylko tyle? Moje ciało wyczuło coś jeszcze...
-Ach, to zapewne niektóre części skóry. Nie jest ona ludzka, lecz zdjęta z rożnym monstr, które trzymam w podziemiu.
-Ciekawa pasja... -rozejrzała sie po pokoju -Co konkretnie chcesz ze mną zrobić?
-Na początek -obok pojawił sie stolik z rożnymi narzędziami chirurgicznymi i białe rękawiczki -chciałbym jeszcze raz zobaczyć tamte rany. Możesz? -od razu zrozumiała. Wstała i zdjęła bluzkę. Qlamp Straniss sięgnął po rękawiczki i nałożył je na ręce. Jennefer stanęła do niego tyłem. Nagle podłoga tuż pod nią zaczęła opadać.
-Wybacz, jesteś za wysoka. -powstrzymała sie by nie zaśmiać sie z jego grymasu na twarzy -Odwróć sie.
Pochylił jej głowę i odgarnął włosy. Dotknął jednej z ran. Przed oczami zobaczyła krew, białe pomieszczenie, usłyszała krzyk. Nagle wszystko wróciło do normy. Miała szybki oddech.
-Imponujące mięśnie, ale rozluźnij sie... -dotknął jej ramion. Poczuła prąd przechodzący przez jej ciało. Uspokoiła sie nieco.
-Co widziałaś? -spytał. Nie odpowiadała. Sama nie do końca rozumiała co to było.
Poczuła znów jego dłonie nia ciele. Widziała czarne postacie, bardzo dużo krwi, różne części ciała, nawet nie wiedziała czy ludzkie czy zwierzęce. Nagle zobaczyła na stole zmasakrowane ciało dziewczyny. To ona krzyczała. To była... Ona!
Upadła na ziemie, krzycząc. Słyszała, jak szyby zaczęły pękać. Wypełzła z dołu, rzuciła sie na ścianę, uderzyła w nią pięścią. Poleciał tynk, usłyszała trzask, ściana pękła. Nagle odwróciła sie. W pokoju było czarno, oczy zaczęły ją piec. Usłyszała głos, od którego dostała rozrywającego bólu głowy. Upadła, zwijając się. Przekręciła się na plecy i wszystko zniknęło. Spojrzała, jak ściana sie zrasta, a tynk wraca z powrotem. Usiadła, rozejrzała sie po pokoju. W oknach były szyby, przez które wpadało dużo światła. Qlamp stał i patrzył się na nią.
-Wiem, co widziałaś... -szepnął -Widziałaś swoje poprzednie życie. To sie działo na granicy dwóch światów. Żeczywistego i tego, który jest w tobie. Dlatego jesteś tak... ciekawym okazem. -podszedł do niej i wyciągnął rękę -Jesteś jedyna, która należy do innego świata. Jedyna, która przeżyła mutacje po Ugryzieniu. -uniosła brew, wstając -Zostałaś ugryziona przez Urla, dawno temu, gdy trafiłaś tu pierwszy raz we śnie. Nie śniłaś już o tym, ale on cie ugryzł. Był wtedy wilkiem. -Jennefer zadrżała. Pamietała z dzieciństwa sen o otaczających ją w mrocznym lesie wilkach. Czy już wtedy...? -Po ich ugryzieniu każdy reaguje inaczej. Ty zmieniłaś się w wampira. Potem przeszłaś parę innych mutacji. Gdy wykryto u ciebie cząstkę Mocy, chcieli ją usunąć. To, co widziałaś to twoje powolne umieranie. Nie udało im się. Umarłaś. Lecz twoja Moc ma swoją właściwość: gdy umierasz w tym świecie, po godzinie odradzasz sie w takich samych mękach jak przy umieraniu. Jen...- pogłaskał ją czule -Jesteś niezniszczalna.
Odsunęła sie od niego, wpadła na ścianę. ,,Czy to prawda? To znaczą tamte niezagojone do końca rany?! Jestem niezniszczalna..." Wybiegła z pokoju. Minęła w pędzie Zireael i wybiegła na dwór. Uderzył ją w twarz deszcz. Podbiegła do Kelpie i puściła się pędem. ,,Jesteś najciekawszym wampirem jakiego badałem..." usłyszała i przyspieszyła jeszcze bardziej. Uciekła.

To, co niedostrzegalne...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz