Obudziła się, przetarła oczy ręką po czym spojrzała na leżącą obok Alyse. Była blada i bardzo koścista. Słowem, była zupełnie inna niż ona. Tylko kolor włosów miały podobne, ciemny brąz. Alyse jednak miała proste włosy, sięgające nieco dalej niż ramiona. Jennefer natomiast falowane, sięgające do połowy pleców. Usłyszała walenie do drzwi. Spojrzała niepewnie na przyjaciółkę, ona jednak mocno spała. Musiała być bardzo zmęczona... Wstała i dopiero teraz zauważyła, że jest tylko w majtkach. Niedaleko stała mała szafka, podeszła do niej i wyciągnęła bluzkę na ramiączka. Miała ona spory dekolt i odsłaniała trochę jej bieliznę, jednak nie zwracała na to uwagi. Schodząc po schodach machinalnie spojrzała na siebie w lustrze. Mówiono, że jest bardzo dobrze zbudowana, umięśniona. Ona jednak tak nie twierdziła, ale i tak stosowała metodę przekonywania na swoje ciało. Odwróciła głowę, ruszyła szybciej, gdyż walenie w drzwi było coraz bardziej nerwowe. Ktoś najwyraźniej znudził się staniem pod drzwiami. Otworzyła je sprawnie i gwałtownie. Wciągnęła nerwowo powietrze. W drzwiach stał były chłopak Alyse, Jacoe. Wydawał się równie zaskoczony co ona. Nigdy nie zapomniał, gdy zakochał sie w niej i dlatego odszedł od Alyse. Ona nigdy sie o tym nie dowiedziała...
-Witaj Jacoe... -wyszeptała Jennefer. Ona też o tym nie zapomniała, o ich romansie i jej nagłym zniknięciu z jego życia.
-Jennefer... -nigdy nie przestała mu sie podobać ani nigdy nie przestała go pociągać.
-Wejdź, tylko cicho. - odsunęła sie, robiąc mu miejsce. Wszedł. Widziała jak na nią patrzy. Ale tamto było już przeszłością, nie miało żadnego znaczenia.
-Napijesz się czegoś? - poszła do kuchni i zaczęła rozpalać palenisko, nad którym wisiał kocioł z wodą. Czuła na sobie jego wzrok.
-Napijesz sie? - powtórzyła pytanie.
-Em... Nie, dzięki. - dopiero teraz zareagował -Mam dla ciebie propozycję... - przeszły ją ciarki, nie chciała powtarzać tamtego -Ktoś potrzebuje twoich usług.
-A konkretniej? - odetchnęła bezgłośnie. Czy jej miecze były u Alyse? Raczej tak.
-Nie mogę powiedzieć, ale mówi, że zapłaci. Dużo.
Jennefer rozejrzała się. ,,Potrzebujemy kasy. A przynajmniej ja. A ona mi jej nie porzyczy" . Spojrzała na niego.
-O której?
-Choćby zaraz, przy ratuszu...
Poszła szybko na górę i bezszelestnie ubrała się w skórzane spodnie, koszulę wiązaną na piersi i skórzaną kurtkę, do kieszeni wsadziła rękawice z w ćwieki. Pobiegła szybko do innego pokoju, w którym prawie natychmiast znalazła swoje miecze. Były ostre i w doskonałym stanie. Przewiesiła je sobie przez plecy, chwyciła wysokie, czarne buty. Nie tylko one były tego koloru, jedynie koszula była koloru brudnej bieli, czy może była trochę brudna. Dopiero potem zauważyła na niej drobne ślady krwi jednak zignorowała to. Zbiegła na dół. Jacoe stał przy drzwiach, chwycił ją za rękę.
-Ja tego Jennefer nigdy nie zapomnę. Ale wytłumacz mi tylko jedno z tamtego czasu... Dlaczego uciekłaś?
Nie odpowiedziała, patrzyła tylko w jego niebiesko szare oczy swoimi zielono żółtymi. Westchnął.
-I tak cię kocham, Jennefer. Za to, jak inna od innych jesteś...
Puścił ją, a ona wyszła. Dosiadając swojej czarnej klaczy spytała go w myślach: ,,Nawet mimo to, że jestem zmutowanym wampirem? I że mam jeszcze jeden świat, do którego stąd nikt nie należy oprócz Alyse, która nawet nie wiem jak wygląda tam naprawde? Mimo to mnie kochasz? Nie sądzę..." i puściła się galopem. Nie widziała, że stoi w drzwiach, że usłyszał jej wiadomość myślową.
-Tak Jennefer. Mimo, że ty nie kochasz, ja cię kocham. Uważaj na siebie...
CZYTASZ
To, co niedostrzegalne...
FantasyWejdź do świata umysłu, władaj nim. A potem wszystko zmieni się w nieustanną ucieczkę...