Zeszły na dół. Iola siedziała przy stole zeskrobując paznokciem zaschnięty wosk. Usłyszawszy kroki podniosła głowę.
-Dzień dobry kochana. - Alyse uśmiechnęła sie pogodnie. Jennefer tylko kiwnęła głową.
-Dzień dobry ciociu Alyse. - dziewczyna uśmiechnęła sie. Ją zignorowała zupełnie.
-Coś już postanowiłaś? - burknęła. Dziewczyna spojrzała na nią zimnym wzrokiem.
-Nie musze wybierać, dobrze jest tak jak jest.
,,Alyse musiała już zdąrzyć z nią porozmawiać. Nie rozumiem Mocy. Nie rozumie, jaki jest jej los..." Widziała kątem oka triumfujący wyraz twarzy przyjaciółki. Nie miała wyboru...
Czas zwolnił swój bieg. Pościła sie pędem, zasłaniając wszystkie zasłony w oknach i barykadując drzwi. Iola nadążała za nią. Musiała być bardziej niebezpieczna niż przypuszczała. Okrążyła cały pokój i ukryła sie za stołem. Alyse zdąrzyła jedynie mrugnąć przez cały ten czas dwa razy. Iola zaczęła krzyczeć. Krzyk był coraz bardziej świdrujący. ,,Oby Alyse szybko zrozumiała. " pomyślała z nadzieją ,,Ludzie nie lubią źródeł a jak posypie sie szkło z okien napewno ją odkryją." Widziała jak Alyse upada na ziemie i zatyka uszy. Widziała jak bezskutecznie próbuje przekrzyczeć Iole. Skupiła sie. ,,Iola." widziała, że słyszała jej szept w swojej głowie ,,Alyse zginie jeżeli nie przestaniesz...!" Zobaczyła jej przerażenie w oczach. Jej głos szybko stał sie cichszy. Jennefer wyskoczyła zza stołu. Iola nie zdążyła. Złapała ją mocno, zacisnęła szczęki. Alyse drżąc podniosła głowę. W jej oczach były łzy.
-Iola... - wyszeptała. Jennefer poczuła na swoich palcach ciepły płyn. Dziewczyna też płakała.
-Ona nie panuje nad sobą, Alyse. - ,,Na nic sie wyrywasz, Iola. Jestem silniejsza. Musisz wybrać drogę nieludzi. Inaczej zginiesz i inni wokół ciebie." -Czy teraz wierzysz, że musi wybrać?
Alyse kiwnęła głową i zaniosła sie szlochem. Jennefer puściła Iolę.
-Nienawidze cie... - syknęła tamta. Jennefer wzruszyła ramionami.
-Jesteś zła. Przejdzie ci. Jeżeli mnie posłuchasz bedzie lepiej.
-Dla kogo. Dla ciebie?
-Nie, dla wszystkich.
Iola zawahała sie. Widziała jej niepewność. ,,Wybuchnie albo sie podda. Musze być gotowa."
-Co mam zrobić? -spytała zrezygnowana. Jennefer podeszła do niej.
-Właściwie to nie mam pewności czy jesteś źródłem... - wpiła w nią swoje kły. Iola jęknęła - Ale napewno masz krew, której potrzebuje.
Iola upadła na ziemie. Alyse zaczęła krzyczeć.Wyszła cicho zamykając drzwi. Zeszła na dół. Alyse, biała i wychudzona, niedziela przy stole. A raczej leżała na nim. Podniosła podkrążone oczy. Nie spała 48 godzin.
-I co? - zadała to samo pytanie co zawsze. Ostatnio tylko to mówiła jeżeli w ogóle coś mówiła.
-Nic, dalej nieprzytomna. - Jennefer usiadła naprzeciw niej. - Jeżeli była źródłem to sie wyliże. Jeżeli nie... Nie przeżyłaby tak czy inaczej.
Alyse nawet na nią nie patrzyła. Pewnie nawet nie słuchała. Jennefer wstała, tylko marnowała czas.
-Jen... - Alyse odezwała sie. Przystanęła. - Dlaczego ty nam to zrobiłaś...
-Musiałam ją chronić...
-Myślałaś tylko o sobie! - krzyknęła przyjaciółka. Zapanowało milczenie.
-To prawda. - odpowiedziała zimno - Potrzebowałam krwi. I nie chciałam żyć ze świadomością, że urodziłam człowieka. - poszła z powrotem na górę.
Weszła do pokoju. Panował tam półmrok. Nachyliła sie nad łóżkiem, dotknęła jej policzka. Zimny, ale poczuła w nim życie. ,,Czyli jesteś źrodłem... W takim razie musze cie tam wysłać i to jak najszybciej." Zauważyła ruch. Iola otworzyła oczy.
-Jen... Co ty... Czemu...
-Musiałam sprawić, żebyś wybrała. Musiałam napić sie krwi.
Iola kiwnęła głową.
-Wiesz... - szepnęła - Wierze ci. Nie powinnam, ale wierze i ufam.
Jennefer nie odpowiedziała. To nie wymagało odpowiedzi.
-Musze cie stąd zabrać. Przyjdę w nocy.Alyse w końcu zasnęła. Długo jej to zajęło by ją uśpić, ale wiedziała, że szybko sie nie obudzi. Iola była już gotowa.
-A co na to ciocia Alyse?
-Nie wie, nie zgodziłaby sie. Ruszajmy.
Stukot kopyt ich koni rozbrzmiewał jeszcze długo w nocnej ciszy...
CZYTASZ
To, co niedostrzegalne...
FantasiWejdź do świata umysłu, władaj nim. A potem wszystko zmieni się w nieustanną ucieczkę...