Rozdział 6, Alyse

35 1 0
                                    

Siedziałam sobie na fotelu pijąc herbatę i rozkoszując sie ciszą panującą w domu.. Za oknem zaczęło szarzec a ja coraz bardziej zaczęłam sie zastanawiać gdzie ona jest? Wiedziałam, że potrafiła pojawić sie nagle i nigdy nie uprzedzała swojego przybycia jednak pub był blisko a zapewne wlasnie tam poszła. Czyżby znowu uciekła...? Nagle coś uderzyło w drzwi, które pózniej sie otworzyły i kilka par rąk wepchnęło kogoś do środka. Jęknęłam, to bez wątpienia była Jen. Tymczasem moja przyjaciółka próbowała podnieść sie z klęczek. Podbiegłam do niej by pomóc jej wstać. Skrzywilam sie czując zapach błota, potu i alkoholu. Kiedy ją podniosłam ona nagle odwróciła sie, otworzyła dzwi i zwymiotowała wprost na schody prowadzące do mojego domu. Zignorowałam coraz większe mdłości i złapałam ją i jej włosy by nie wpadły do jej wymiocin. Kiedy zauważyłam tłum gapiów wiedziałam, że zrobiłam sie czerwona wiec wyszeptalam cicho ,,Przepraszam..." poczym zamknęłam drzwi wciągając Jen do środka. Dopiero wtedy zauważałam na jej koszuli ślady krwi. Przejechałam po nich opuszkami palców. Jak zwykle przebiegł mnie ten przyjemny dreszcz, poczułam mrowienie. Westchnęłam z uśmiechem, dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo tęskniłam... Spojrzałam na jej twarz: rozcięte wargi, lekko podbite oko. Miałam nadzieje, że nie miała żadnych poważniejszych obrażeń wewnętrznych. I że nie zrobiła głupstwa. Rozchylilam lekko jej buzie. Niestety na kłach miała ślady krwi. Ale dlaczego to ja mam sie tym przejmować? Podniosłam ją na ile mogłam i zaniosłam na kanapę.
-Ach, Jennefer, ty sie nigdy nie zmienisz.... - szepnelam. Pogłaskałam ją po policzku. Tak bardzo tęskniłam...

To, co niedostrzegalne...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz