Rozdział 18

3 0 0
                                    

Wiedziała, że Alyse już wyszła z łazienki. Bezszelestnie przemknęła do swojego pokoju, zamknęła za sobą drzwi. Ziewnęła, przetarła oczy wierzchem dłoni. Tak bardzo chciało jej sie spać... Zawinęła sie w koc, usiadła przy oknie opierając sie o ścianę. Dawno nie była w tamtym świecie, ale czuła, że kiedy zaśnie wróci tam. Wróci, a wtedy oni ją dopadną. Nie wiadomo czy ma jeszcze do czego wracać... I jeszcze sprawa z księciem. On też powinien niedługo dać jej znać. To nie jej wojna, nie powinna sie w to mieszać. Lecz książę miał na nią hak, wiedziała o tym. Mogła nawet zgadywać jaki. Ryzyko mogłoby okazać sie zbyt wielkie. Chloe za dużo wiedział. Za bardzo mógł jej zaszkodzić. ,,Żebym została wciągnięta w wojnę tych ludzi..." parsknęła ,,Myślałam, że tak nie będzie. Nie musze wybierać dla siebie, musze to robic by ocalić innych."
Spojrzała przez okno. Pierwszy raz od dawna w nocy nie padało. Na niebie był blady księżyc.
,,Dobrze wiesz, że przeżyłem, wampirze..." oblał ją lodowaty pot. Zagryzła wargi. Wyparła jego słowa ze swojej głowy.
,,Jen..." wstrzymała oddech. Znała ten głos ,,Gdy bedziesz potrzebować pomocy, ja cie ochronie, nie zostawię cie. Obiecuje." poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Khal... Zacisnęła powieki. Zacisnęła pieści, wstała i zaczęła nerwowo chodzić w kółko. Sen ogarniał ją coraz bardziej, myśli kłębiły sie w jej głowie. Czuła sie zdezorientowana i słaba. ,,Skup sie Jennefer." Syknęła i ogarnęła ją ciemność.

Domy, ulice, samochody. Niby to samo, ale coś jest inaczej... Czyżby aż tak odzwyczaiła sie od cywilizacji? Nie to nie to... Nagle ze zgrozą uświadomiła sobie co ją niepokoi: nie ma ludzi. Serce zaczęło jej szybciej bić. W tym świecie była bezradna. Bardziej go wyczuła niż zobaczyła. Wyglądał jak człowiek. Wiedziała, że to był jeden z nich. Musiała uciekać. Najpierw sie cofała, potem puściła sie pędem. ,,Błagam, obudź sie Jennefer" błagała ,,Jeżeli zginę tutaj, zginę naprawde. A miałam tyle załatwić tam, obudź sie do cholery!". Dotknął jej ramienia. Zasapana spróbowała przyspieszyć. Nic to nie dało. Czuła jego miarowy oddech na szyi. Najwyraźniej nie zmęczył sie ani troche. Nagle zrobiła zwód: przykucnęła by wyskoczyć z nóg w boczną uliczkę. Nie spodziewał sie tego, zostawiła go zdezorientowanego. Byli niebezpieczni ale też dosyć głupi. ,,Co tu sie stało..." szła powoli. Na brudnych ścianach kamienic widziała ślady rozmazanej krwi, gdzieniegdzie walały sie części ludzkiego ciała lub martwi ludzie. Śmierdziało stęchlizną. Raptem zauważyła ruch. Wytężyła wzrok. To była dziewczynka. Niepewnie podbiegła do niej i spokrzawszy w jej oczy przytuliła sie i zaczęła cicho płakać. Twarz miała brudną i zapadniętą. Na sukience była zaschnięta krew...
-Zabierz mnie do mamy... -usłyszała urywany szept. Nie zdążyła odpowiedzieć.

-Jennefer... Jen! -obudziło ją walenie do drzwi. Miała szczęście, wyjątkowo dużo. Podniosła sie z ziemi i jęknęła z cicha. Podeszła do drzwi.
-Jennefer na litość boską! - Alyse jak zwykle była zestresowana -Znowu sie zabarykadowałaś! - zamknęła drzwi a wyraz jej twarzy natychmiast stał się chłodniejszy- Rozmawiałaś wczoraj z Iolą o TYM?
Kiwnęła głową.
-Chyba coś ustalałyśmy prawda? - syknęła. Jennefer dobrze znała zdanie Alyse na ten temat.
-To bez sensu Alyse, musiałybyśmy z nią o tym pogadać prędzej czy później.
-Nie musiałybyśmy. - burknęła -Tak jak było, było dobrze...
-Nie rozumiesz co w niej siedzi. Jeżeli jej nie pomożemy umrze albo skończy tak jak ja.
Alyse uniosła brew. Jennefer westchnęła.
,,Jeżeli nie wybierze i zostanie pomiędzy to tak jakby nie istniała." westchnęła, ale nic nie powiedziała na głos.

To, co niedostrzegalne...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz