16- Przygotowania

85 6 41
                                    

Pov. Violet

- Co ty zrobiłeś?!- podniosłam głos. Przed chwilą mój jakże kochany Tylor powiedział że będzie walczył z Tutejszymi Bliźniakami. On nie zna ich imion ale ja wiem o kogo chodzi. O Silver-Moon i [wstaw tu sobie pseudonim Variana]. Ona jest niezrównana w walce, a on- w planach i jest tak jakby "mózgiem".

- Wygram z nimi są zbyt brudni- powiedział z jadem.

- Niech ci będzie.- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.- Lepiej żebyśmy pojechali do pobliskiej Karczmy może tam odpoczniemy.

- Dobry pomysł.- wsiedliśmy do powozu i dojechaliśmy w stronę karczmy.

Pov. Luna

- Mój kotek!

- Nie oddamy ci go, najpierw kasa.

Znowu te osiłki chcą kasy od tego chłopca. Nie wytrzymam.

- Hej,hej czy to tak ładnie jest znęcać się nad dzieckiem?- obróciłam się tak że byłam głowa do dołu.

- S-Silver- M-moon?!- krzykneli.

- Nie kurde Straż Corony.- podpaliłam swoją rękę. A oni uciekli gdzie pieprz rośnie.- Wszytko ok?- Zapytałam chłopca.

- T-tak... Dziękuję pani- powiedział i się do mnie przytulił.

- Proszę bardzo i - kucnełam tak żeby być jego wysokości- nie pani mam niecałe 17 lat.

- Dziękuje za uratowanie kotka- no tak kot! Wzięłam go i dałam młodemu- Dowidzenia!

Powiedział i odszedł. Słodki dzieciak. Dobra teraz do Variana miałam poćwiczyć z nim celność.

Mijam jeden z pobliskich lasów, jest wielki. Wysokie drzewa pojawiają się co rusz a krzaki jagód ja tak rzadkie że nie wiem.

- Hej Siostra!- Var macha do mnie z daleka przez co na usta wpływa mi uśmiech. Stworzyłam kamień przy mnie i przy bracie, spojrzałam na ten obok mnie i pojawiłam się obok brata.

- Bu!

- Aaa!!! Luna miałaś tak nie robić.

- Straszenie ciebie to niezła frajda, wracając dawaj ten pistolet i strzelamy...

★taktyczny time skip★

- Udało mi się!- ma zaciesz jak małe dziecko, aż miło się patrzy.

- Ta brawo- uśmiechnełam sie do jedynej osoby na której mi zależy. Zaczęłam z nudów bawić się bransoletką z księżycem. Dostałam ją od kogoś, Varian tak samo, ale nie pamiętamy od kogo. - Dobra choć do domu! Kto ostatni ten idiota!- krzyknęłam i zaczęłam biec.

- Ej falstart! - powiedział a po chwili usłyszałam jak biegł. Oczywiście ja byłam pierwsza.
- To... Nie... Fer..- powiedział w domu ciągle dysząc.

-Nie przeszadzaj i tak bym była pierwsza. Dobranocka! - powiedziałam i poszłam do siebie.

★Rano★

- Luna śpiochu wstawaj!

- Co?! Varian wstał wcześnie?! Niemożliwe!- zaczęłam się śmiać a skutki tego było widać po chwili. Leżałam na podłodze i się śmiałam.

- Wstawaj śniadanie na stole.- powiedział zdenorowany i wyszedł.

Eh... Zawsze to ja wstawałam pierwsza. Pewnie jest zdenerwowany, to będzie jego druga walka. Raz mi pomógł. Ubrałam moją bluzę i jeansy podarte na kolanach + wysokie czarne butki z fioletowo-miętowymi sznurówkami. Zeszłam i poczułam zapach naleśników z czekoladą. Użyłam wiatru i jeden rulon podleciał do moich rąk. Pychotka.

- Gotowy?- zapytalam.

- Tak!- spojrzałam na niego.- Może trochę się denerwuje...- nadal na niego patrzyłam- Dobra! Boje się że przegramy i coś się tobie lub mi stanie...- powiedział i spuścił głowę.

Podeszłam i go przytuliłam.
- Trzeba w siebie wierzyć.

- Tata by tak nie robił!- odsunął się odemnie.- Załatwiłby to pokojowo! Nie musielibyśmy walczyć... Nie będzie z nas dumny...- powiedział i osunął się po ścianie chowając głowę w ręce.

- Może tak... Ale pamiętaj nie jesteśmy- ty i ja ojcem. Ty lubisz naukę a ja walkę i magię. Tata był zwykłym człowiekiem, który potrafił wszytko załagodzić. Ja nigdy nie będę zwykła, będę kimś. Teraz pytanie czy ty też będziesz ze mną?

- N...Tak! Będzie sobą! Będziesz dumny ojcze!- wstał pełen energii i uśmiechnął się.

- To w drogę na arenę. - chwyciłam noże i rzuciłam pistolet bratu. Wyszedł za mną...

★Witam★
Tak następny możliwe że będzie walką,
Mam nadzieję że rodział się spodobał
Słów 601
Bayo~

☐ » Kamienie || Zaplątani || Varian x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz