19- Corona (nie wirus)

134 2 25
                                    

Pov. Luna

Miasto? Czy my chcemy tam wrócić? Varian tam mieszkał przez kilka lat a, ja? Ja żyłam wkoncu w puszczy.
- Ty na serio czy na pokaz? - zapytałam. Do tego wszystkiego mogła dojść teoria że, chce pokazać się z dobrej strony.
- Na serio. Nie powinnście tak żyć. Varian ma o wiele większy potencjał niż teraz. Marnuje go. Ty tak samo. - doparła królewskim tonem krzyżując ręce.
- Księżniczko tutaj jest moje i Variana miejsce. Dzieciaki sobie nie poradzą. - westchnęłam szukając kolejnych wymówek.
- Powrót do Corony?! Luna czemu się sprzeciwiasz?!- krzyknął... Varian?! Zjechał po rynnie stając przedemną i Violet.
- Co ty tu robisz?! Powinieneś leżeć! - powiedziałam zdenerwowana.
- Ja jestem mózgiem siostra. - powiedział do mnie z złośliwym uśmieszkiem po czym zwrócił się do żółtej- Możemy tam wrócić. Ciekawe ile tam się zmieniło.
- Ale...
- Luna dzieciaki sobie poradzą. Przecież to Vardaros. - odparł brat patrząc na mnie. Westchnęłam zrezygnowana i machnęłam ręką w stronę domu.
- Chodźmy się dopakować w domku. I zabrać jakieś konie.

Całe pakowanie poszło szybko i sprawnie. Tak jak zabranie naszych koni z lasu. Xia ciągle latała wokół Violet co było bardzo śmieszne. Tego samego dnia, nocą wyrusziliśmy za powozem królewskim do Corony. Oczywiście ja z Varem zmienialiśmy się do prowadzenia. Ostania moja "warta" była koło północy. Po tym zasnęłam.

★Rano★

Pov. Varian

- Ile on potrafi spać?
- Zależy. Raz prawie zaspał na zajęcia... - usłyszałem tą wymianę zdań przez sen a, później jakąś włochatą kulkę na twarzy. Otworzyłem gwałtownie oczy podnosząc zwierzę.
- Ruddinger!- krzyknąłem z lekkim szczęściem - Myślałem że, się zgubił!- przutulił mnie a, ja jego.
- Nie ekscytuj się. Już prawie jesteśmy - powiedziała Luna poprawiając swój warkocz.
- To czemu ona tu jest? - zapytałem patrząc na Violet.
- Jest postój. Coś z kołem w mojej karocy się stało.- powiedziała patrząc mi w oczy lekko zamyślona wzrokiem. W tej samej chwili coś szarpnęło powozem co, z tym idzie dziewczyny straciły równowagę. Luna szybko wyzniosła kamień opierając się na nim. Za to księżniczka nie miała tyle szczęścia co ona. Zamiast na bok czy gdzieś upadła na leżącego mnie.

- Przepraszam...- powiedziała po chwili.
- Nic się nie stało. To nie twoja wina. - uśmiechnąłem się lekko zdejmując ja z siebie żeby leżała obok.
- Uuuu~ - zaśmiała sie fioletowowłosa na co ja wywróciłem oczami. Za wiele ona ma czasem w głowie.
Przez następne kilka minut podróży zdążyliśmy ogarnąć rozgardiasz w pokoju(?) oraz kilka razy o mało co Violet nie wpadła w jakieś fiolki.

- Jesteśmy koło Starej Corony! - krzyknął woźnych powozu księżniczki który, aktualnie prowadził nasz. Dom... Pobiegłem do okna chcąc zobaczyć mój dom. Młyn... Pole... Gdzie on jest? Widzę tylko kilka innych miejsc zamieszkania ale, nie mojego i ojca przez kilka lat. I Luny przez krótki okres czasu.

  Ścisnąłem pięści myśląc że, to jakoś powstrzyma łzy. Na terenie naszego domu stała ruina. Wszystko rozwalone. Same ostatki fundamentów i tyle.
- S-silvy? - wykrzstusiłem jej zdrobnienie pseudonimu- T-to tylko iluzja prawda? Tylko iluzja?! - odwróciłem się do niej patrząc jej w oczy.
- Chciałabym - odparła z spokojnym wyrazem twarzy lecz, w jej oczach widziałem jakiś rodzaj smutku.
- Chwila... - mruknąłem. - Ojciec! - krzyknąłem otwierając drzwi i wyskakując. - Tato! Gdzie jesteś?! - darłem się szukając tego bursztynu. Przecież nic go nie mogło zniszczyć.
- A te kamienie? - powiedziała siostra stając za mną. Spojarzałem w stronę w jaką zaczęła wskazywać palcem. Był tam stos kamieni. Podbiegłem tam szybko po czym zacząłem się przyglądać.
- Na co czekasz?! Usuń je! - krzyknąłem szybko.

Pov. Luna

- Na co czekasz?! Usuń je! - krzyknął mój brat. Wzdrygnęłam się na jego ton. Chyba pierwszy raz brzmiał tak strasznie. Mrugnęłam po czym szybko osunęłam kamienie do ziemi. Z daleka usłyszałam ciche "Wow" chyba Violet.
- Var. On nie jest już chyba ważny prawda? - powiedziałam po chwili kiedy on ciągle walił pięściami w kryształ.
- J-jest... - odparł zjeżdżając rękami na dół i zaniósł się szlochem.

★ Jakiś czas później bo, Luna aka ja nie umie pisać takich scen. Sorki★

  Po akcie desperacji Variana weszliśmy znowu do powozu i pojechaliśmy.
- Moi drodzy za chwilę pójdziemy do zamku okej? - zapytała lub stwierdziła żółto-lubna.
- Em... Jasne - powiedziałam biorąc torbę z moimi rzeczami a, Varian przyczepił jakieś swoje chemikalia do paska.

  Jakieś 5 minut później coś ponownie szarpnęło tym razem utrzymaliśmy się na nogach.
- Witam w moim domu - uśmiechnęła się nieznacznie Violett poprawiając diadem wychodząc z naszego mini-domku.
- Vioooolka! - krzyknęła jakaś dziewczyna w fioletowej sukience.
- Cześć Raps! - przytuliły się.
- Jak słodko - wywróciłam oczami. Słonce, wesoło ludzie, zbyt optymistyczna "Raps". Za wiele tego. Blee.
  Ktoś z tyłu zakaszlał. Okazało się że, to był Tylor.

★Witam!★
Z tym jakże ciulowym rozdziałem
Ale wena mnie złapała na obozie więc jest.
Braka dabra tyle słów dziś mamy: 752
I się żegnamy?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 03, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

☐ » Kamienie || Zaplątani || Varian x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz