24.Nowa nadzieja, nowa walka

728 39 0
                                    

Przenieśliśmy się do bazy. Wszyscy, którzy byli obecni, stali już gotowi, trzymając kamienie, które miały zmienić wszystko. Atmosfera była napięta, a każdy z nas wiedział, co może się stać. Straciliśmy już zbyt wielu, by czuć pełną pewność.

– Wszyscy są? – zapytał się Capitan, jego głos brzmiący nieco stonowanym, ale zdecydowanym tonem.

– Niestety Nebula... – zaczynał Clint, a jego wzrok pobladł. – Poświęciła się, skoczyła w przepaść, żebyśmy zdobyli kamień.

Słowa Clinta zabrzmiały ciężko, a smutek w jego oczach był widoczny. Nebula była bohaterką, ale straciliśmy ją za cenę tego, by mieć szansę na pokonanie Thanosa. Czułam, jak ciężar tej utraty przygniata mnie do ziemi.

– Szkoda... – westchnęłam, walcząc z łzami, które chciały ujrzeć światło dzienne. – Tak bardzo wycierpiała, straciła siostrę... Tak samo jak my. Zginęła w tej samej walce, co ona...

Była jednym z nas. Czułam ogromną pustkę. Zamiast cieszyć się z powrotu naszych bliskich, po raz kolejny musieliśmy stawić czoła stracie.

– Tak, Sam. – powiedziała Natasha, jej głos pełen smutku, ale i akceptacji. – W każdej misji jest ryzyko. To część naszego życia.

Chciałam odpowiedzieć coś więcej, ale wiedziałam, że nie ma słów, które mogłyby w tej chwili złagodzić ból. Zamiast tego skupiłam się na zadaniu, które mieliśmy do wykonania.

– Dobra, teraz musimy włożyć kamienie do rękawicy. – powiedział Tony, podchodząc do nas z tą charakterystyczną pewnością siebie. – Zrobiłem ją, jest gotowa. Wystarczy tylko włożyć kamienie na swoje miejsca.

– I pstryknąć palcami, tak jak zrobił Thanos. – dodałam, patrząc na rękawicę, która miała zmienić losy świata. – Ale kto to zrobi?

Chwila ciszy zapadła, a wszystkie oczy skierowały się na Bruce'a, który przechodził na chwilę w formę Hulka.

– Chyba ja... – zaczął Bruce, jego głos wciąż trochę zagłuszony przez Hulka. – Pod postacią Hulka jestem wystarczająco silny, by przeżyć. Poza tym jestem odporny na promieniowanie Gamma, które pochodzi z kamieni.

Wszyscy milczeli przez chwilę, patrząc na siebie, analizując każdy szczegół. Jednak Capitan szybko się odezwał.

– Nie, ty będziesz potrzebny bardziej w tej walce. Musisz poprowadzić drużynę. Ja swoje już zrobiłem, więc jeśli nawet coś się stanie, to będziecie wiedzieć, co dalej.

Po tych słowach zapadła cisza. Wszyscy czuliśmy ciężar odpowiedzialności. Wkrótce mieliśmy stanąć przed Thanos'em, a nie wiedzieliśmy, czy ta walka będzie naszą ostatnią.

Kilka minut później, każdy z nas był już gotowy. Zbroje, broń i ta ostatnia iskierka nadziei, która przepełniała serca.

– Pomyślę o tych, którzy zniknęli. I pstryknę palcami. To wszystko, co mogę zrobić... – powiedział Banner, który stał już w pełnej formie Hulka. Jego głos był nieco stłumiony, ale wciąż pełen determinacji. – Oby to się udało.

– A co jeśli razem z naszymi powróci Thanos ze swoją armią? – zapytałam, czując niepokój w całym ciele.

– Wtedy będziemy walczyć i tym razem wygramy. – odpowiedział Capitan, spoglądając na nas z wiarą. – Ale musimy być gotowi na wszystko.

– Proszę, uważajcie na siebie. Za dużo już straciliśmy. – dodał Capitan, podnosząc rękawicę i zaczynając układać kamienie w odpowiednich miejscach.

Bruce – jako Hulk – pomógł założyć rękawicę. Moment, który długo będziemy pamiętać, zbliżał się. Wszyscy patrzyliśmy na siebie w ciszy, czekając na ten najważniejszy moment.

– Gotowi? – zapytał Capitan, jego głos był spokojny, ale w oczach widać było napięcie.

Zgodnie kiwnęliśmy głowami, a Hulk zaczął trzymać rękawicę, która zaczęła pulsować złotym światłem. Kamienie zaczęły się świecić, a ziemia lekko zadrżała.

Hulk musiał złapać rękawicę dwiema rękami, bo jej moc była zbyt duża, by utrzymał ją jedną. Po kilku długich sekundach, które wydawały się trwać wieczność, wszystko zamilkło. Hulk opadł na kolana, ściągnął rękawicę, a jego skóra była poparzona od promieniowania kamieni.

– Dasz radę wstać, Bruce? – podeszła do niego Natasha, pomagając mu powoli się podnieść.

Bruce kiwnął głową i wstał, choć wyraźnie kwiął z bólu. To, co się wydarzyło, było ogromnym stresem, ale wciąż mieliśmy nadzieję, że nasza walka nie poszła na marne.

– To wszystko? – zapytałam, czując, jak ciężar tej chwili opada na moje ramiona.

– Zaraz się okaże. – odpowiedział Capitan. – Idźmy na zewnątrz.

Wyszliśmy na główny plac bazy, gdzie stało kilka postaci. Falcon, Scarlet Witch, Black Panther, Groot, Mantis, Drax, Star-Lord, Doctor Strange, Maria Hill, Nick Fury, Spider-Man... oraz Iron Man.

– Tato! Peter! – krzyknęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Moje serce zaczęło bić mocniej, widząc ich na żywo, po tak długiej rozłące.

Natychmiast schowałam zbroję i wybiegłam w ich stronę. Peter czekał tam na mnie, z tym samym uśmiechem, który pamiętałam. Gdy tylko do niego podbiegłam, rzuciłam się w jego ramiona, nie mogąc powstrzymać łez.

– Tato, tak bardzo tęskniłam. – powiedziałam, a słowa ledwo przechodziły przez gardło.

– Sami, wiedziałem, że wam się uda. Kocham cię, mała. – odpowiedział, przytulając mnie mocniej.

Jego ciepłe ramiona otuliły mnie, a ja poczułam się jak w domu. Po wszystkim, co przeszliśmy, to była dla mnie najpiękniejsza chwila. Ale to nie koniec, bo zaraz potem...

– Peter! – odwróciłam się, a moje serce zabiło mocniej, gdy go zobaczyłam. Stał tam, uśmiechając się. Jego brązowe oczy były pełne tego samego ciepła, które tak bardzo kochałam. Podbiegłam do niego, a on złapał mnie w ramiona, obracając w koło. W końcu postawił mnie na ziemi, pocałował, a ja oddałam pocałunek, który smakował jak powrót do życia.

Po kilku chwilach, które mogły trwać wieczność, odsunęliśmy się nieco od siebie i wtuliliśmy się z powrotem. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że po wszystkim, co się wydarzyło, znów byliśmy razem.

– Sam, w końcu. Tak długo musiałem czekać, by cię zobaczyć. To było straszne. Widzę tylko ciemność, do tego cisza... już traciłem nadzieję, ale ci się udało. – powiedział, a w jego głosie była taka szczerość, że prawie poczułam, jak moje serce bije szybciej.

– Już jest dobrze. Nigdy więcej tam nie wrócisz. Będzie dobrze. Musi być... – odpowiedziałam, czując, że to nasze przeznaczenie, by przejść przez wszystko razem.

Ale wtedy na niebie pojawił się statek kosmiczny. I nie byle jaki... Thanos. Moje serce zamarło.

– Dzieciaki! Przykro mi, że muszę wam przerwać, ale szykujcie się, teraz nie możemy tego przegrać! – krzyknął Capitan, a jego głos brzmiał zdecydowanie, jakby wiedział, że ta walka nie skończy się bezpośrednio.

I tak zaczęła się nasza kolejna walka. Wszyscy byliśmy gotowi, choć serca pełne niepokoju. Musieliśmy stawić czoła Thanosowi po raz ostatni.

Iron GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz