Płacz dziecka

521 40 9
                                    

Wrzesień i październik minęły zaskakująco szybko. Kiara, każdego dnia miała zajęcia z uczniami, a popołudniami spotykała się z Hermioną, którą przygotowywała do OWUTEmów . Po tych dwóch miesiącach, nawet polubiła młodą gryfonkę, która na początku była męcząca i zadawała mnóstwo pytań. Koniec końców, praca nauczyciela bardzo jej się podobała. Może nie tak jak aurora ale nie mogła narzekać. Dumbledore często jej pomagał, gdy nie do końca radziła sobie z bandą uczniaków, a w weekendy pracowała w ministerstwie, pomagając Kingsley'owi. Każdy dzień niósł za sobą wiele pracy, która sprawiła, że Kiara znowu poczuła, że ma nad czymś kontrolę. 

Pewnego październikowego wieczoru, gdy cały zamek już prawie opustoszał, dziewczyna przechadzała się korytarzami, sprawdzając czy uczniowie są już w dormitoriach. Snape wyznaczył ją do dyżurów w lochach, który prowadziła co drugi dzień. Dodatkowo, dyrektor musiał wyznaczyć nowego opiekuna domu Slytherina, a jako, że obrał sobie za punkt honoru uprzykrzanie życia Kiarze, mianował ją na to stanowisko, wbrew protestom Dumbledore'a, który twierdził, że dziewczyna i tak ma dużo zajęć. 

Na korytarzu było spokojnie i cicho, Ślizgoni lubili swoją nową opiekunkę i nie chcieli sprawiać jej kłopotów, toteż grzecznie przestrzegali nakazów pozostawania w dormitoriach po ciszy nocnej. Po sprawdzeniu kolejny raz korytarza, dziewczyna w końcu weszła do swojego gabinetu, który kiedyś zajmował Snape i mogła spokojnie przygotować się do jutrzejszych zajęć. W pomieszczeniu palił się ogień w kominku i powoli stawało się tam znośnie. Nie to co za czasów Snape'a, kiedy było tam ponuro i przejmująco zimno. Przez dwa miesiące zdążyła wyczyścić całą salę z niepotrzebnych papierów, poukładała księgi i zrobiła porządek w składziku na ingrediencje. Teraz czuła się prawie jak u siebie, z tą różnicą, że to jednak dalej były tylko lochy. 

- Okropnie. Zniszczyłaś wiele lat mojej ciężkiej pracy. - nagle w drzwiach pojawił się Snape, który od progu zionął złośliwością i sarkazmem. 

- Cieszę się, że Ci się podoba. - odpowiedziała, nie podnosząc wzroku znad prac uczniów. Snape fuknął pod nosem i wszedł dalej do klasy. - Sprowadza cię coś konkretnego, czy po prostu przychodzisz mnie dręczyć? 

- Przychodzę sprawdzić twoją prace. Jako dyrektor muszę wiedzieć co robią moi nauczyciele. 

- A myślałam, że jestem dla Ciebie niewidzialna - sarknęła, pisząc coś na pracy jednego z Krukonów. 

- Bo tak jest. 

- Ciekawe. - zakreśliła zamaszystym pismem Wybitny. 

- Stawiasz im same dobre oceny. - Snape stwierdził z niesmakiem. 

- Bo dobrze się uczą, więc należy im się. 

- Wiedziałem, że się do tego nie nadajesz. Bycie nauczycielem to nie bycie kolegą tych smarkaczy. 

- Severusie, czy masz jakąś konkretną sprawę? Jestem trochę zajęta. - powiedziała z naciskiem spoglądając na niego, znad stosu kartek. 

- Do ciebie nie mam żadnych spraw. - mruknął i szeleszcząc swoją czarną szatą, skierował się do wyjścia. - Gdyby ode mnie to zależało, już by Cię tu nie było.

- A nie zależy? - zapytała.

- Niestety nie. - odparł i wyszedł z lochów. 

Kiara odłożyła pióro, przetarła oczy i ciężko westchnęła. Tyle lat czekała żeby móc mu wszystko wytłumaczyć i przeprosić, a kiedy w końcu miała tę okazję, zabrakło jej odwagi. Poza tym, jak miała rozmawiać z człowiekiem, który cały czas ciskał w nią gromami i uprzykrzał życie, na każdym kroku? Tak bardzo żałowała straconych lat, w których go nie było. Każdego dnia, odkąd tylko wyniosła się z Hogwartu, myślała o nim i czasie, który spędziła w zamku. Układała w głowie, co mu powie, gdy kiedyś się spotkają... jeśli się spotkają. Miała milion wersji i każda z nich była przeprosinami, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy. Doskonale wiedziała, że go zawiodła, na każdej płaszczyźnie, a najgorzej zawiodła jego zaufanie. Po prostu je straciła, pewnie na zawsze, bo po tym wszystkim, kim się stała i co robiła, nikt jej nigdy nie zaufa, a na pewno nie Snape. Czasami jeden błąd młodości, niesie ciężkie konsekwencje na całe życie... 

***

Pewnej nocy, obudził ją ostry, suchy kaszel, który powodował, że zaczęła się dusić. Zerwała się z łóżka i pobiegła do najbliższego okna, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. W momencie, gdy miała ciemne mroczki przed oczami, a płuca nie chciały przyjąć kolejnego oddechu, w końcu wszystko ustąpiło, tak szybko jak się pojawiło. Spocona i słaniająca się na nogach, wróciła do sypialni. Usiadła w fotelu i próbowała się uspokoić. 

- To przez przepracowanie. - stwierdziła, biorąc głęboki oddech. Ostatnimi czasy, pracowała od rana do późnej nocy i faktycznie to mogło być przyczyną jej złego samopoczucia. Odgarnęła spocone włosy z czoła i odchyliła głowę, uprzednio zamknąwszy oczy. 

Nie mogła narzekać, przecież sama ofiarowała swoją pomoc w szkole i doskonale wiedziała, że to nie będą wakacje. A jednak miała dość... 

Nagle jednak, coś odwróciło jej myśli. Usłyszała cichy dźwięk, podobny do miauczenia kota ale bardziej ludzki. Podeszła do drzwi i nasłuchiwała. Po kilku chwilach dźwięk się powtórzył, więc ostrożnie wyszła na korytarz szukając źródła hałasu. Gdy stanęła na zimnej posadzce lochów, stwierdziła, że to wcale nie kot ale płacz dziecka. Nie miała pojęcia skąd się wzięło dziecko w zamku, więc poszła za dźwiękiem sprawdzić. Przemierzając korytarz, płacz był coraz głośniejszy i coraz bardziej przeraźliwy, jakby maluch wołał o pomoc. Gdy była na parterze, tuż przy drzwiach do Wielkiej Sali, płacz ucichł. Kiara rozejrzała się dookoła, nasłuchując uważnie.

- Coś się stało, moja droga? - obok niej pojawił się Dumbledore, który jak zawsze uśmiechał się dobrotliwie. 

- Słyszał pan to? - zapytała z nadzieją. 

- Cóż takiego? 

- Płacz...płacz dziecka. 

- Dziecka? 

- Małego. Zanosiło się od płaczu. Wyszłam je poszukać ale gdy dotarła tu, płacz umilkł. - powiedziała spoglądając na czarodzieja. 

- W Hogwarcie nie ma aż tak małych dzieci. Może to jakieś zwierzę, kochana. Idź spać. - polecił

- Wyraźnie słyszałam. - zapierała się, idąc w stronę wyjścia. Musiała sprawdzić co to było. Dumbledore podszedł do niej i delikatnie złapał za ramię. 

- Zapewniam Cię, że to było jakieś zwierzę. Wszystko jest dobrze. - powiedział uśmiechając się łagodnie. Kiara spojrzała w jego niebieskie oczy, pełne dobroci i musiała ustąpić. Na pewno jej się wydawało... musiało się wydawać.

- Tak. To było zwierzę. - odparła cicho. - przepraszam, profesorze. Pójdę już do siebie. 

- Dobrej nocy, Kiaro. 

Tej nocy już nie zasnęła, bo gdy tylko zamykała oczy, słyszała ten przeraźliwy płacz. Leżała w pościeli, patrząc w sufit i zastanawiając się, co tak płacze. A może to ona sama? Może to wewnątrz niej coś płakało, coś małego, rozdartego na milion kawałków? Może to płakało jej serce?... 

Córka NiczyjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz