Macierzyństwo nie takie łatwe.

465 38 1
                                    

Mimo, że minęło już kilka tygodni i Kiara zdążyła przeczytać chyba wszystkie książki o macierzyństwie, zawsze tak samo przerażał ją płacz Lili. Płakała najczęściej w nocy i wówczas, na wpół przytomna Kiara szła do pokoiku gdzie spała jej córka i próbowała ją uspokoić. Zawsze w ten sam sposób: butelka ciepłego mleka, kołysanka i chodzenie przez godzinę z płaczącym niemowlęciem na rękach. Nie minął miesiąc, a dziewczyna była cieniem samej siebie. Od rana do nocy zajmowała się córką, w miedzy czasie, gdy dziecko spało, sprzątała w mieszkaniu, gotowała i czytała książki z biblioteki Snape'a, która była imponująca. W dzień, Lili była grzecznym dzieckiem, leżała w wózeczku i na zmianę przyglądała się matce, albo spała. Noc za to, była koszmarem, który wydawał się trwać w nieskończoność. 

- Śpij już, proszę. - kolejną noc z rzędu, Kiara spędzała czy łóżeczku Lili. Oczy powoli same jej się zamykały ale musiała uspokoić kwilące dziecko. - Jak szybko uśniesz, to jutro mama zabierze Cię na spacer. Pójdziemy przed siebie, może znajdziemy inne małe dzieci, kto wie... - mówiła, biorąc dziecko na ręce. Gdy tylko je podnosiła, przestawało płakać. Podeszła, więc do okna i wyjrzała przez nie na niebo pełne gwiazd. - Zobacz, one już tam śpią, a ty jeszcze nie. Trochę wstyd, nie sądzisz? 

Dziecko popatrzyło na nią wielkimi oczami i lekko się uśmiechnęło.

- Kiedyś, jak byłam mała, mama opowiadała mi, że w gwiazdach można wyczytać przyszłość. Można się dowiedzieć, jak długo będzie się żyło albo czy zostanie się milionerem. - opowiadała, wkładając dziecko z powrotem do łóżeczka. - A jak spada jakaś gwiazda, to trzeba wypowiedzieć życzenie. Jakie chcesz. Możesz poprosić o nową zabawkę, nową różdżkę, czy cokolwiek. Ale wiesz co? Myślę, że warto poprosić taką gwiazdkę o miłość, albo szczęście. To jest chyba najfajniejsza rzecz. - popatrzyła na córkę, która znowu zaczęła płakać. Kiara potarła oczy ze zmęczenia i usiadła na stołku, opierając się o łóżeczko. 

- Słychać ten płacz w Hogwarcie. - nagle za jej plecami rozległ się chłodny głos Snape'a. 

- Co tu robisz? Miałeś być w sobotę. - powiedziała zaskoczona. 

- Zwabiły mnie te dantejskie sceny.- sarknął. - Dlaczego ona tak płacze? 

- Nie wiem. Zapytaj się jej. - Snape zmierzył ją wzrokiem i podszedł do łóżeczka. Gdy tylko się nad nim nachylił, dziecko przestało płakać, a zaczęło chichotać. 

- Czemu nie śpisz? Wykończysz tą mamę, i co będzie? - zapytał dziecka, a ono jeszcze głośniej zaczęło się śmiać. 

- Jak tak dobrze Ci idzie, to zostawiam was samych. - Kiara podniosła się ze stołka i wyszła z pokoju. 

- Jasne, niech idzie. My sobie poradzimy. - powiedział Snape, zajmując miejsce żony. Dziewczynka od razu się uspokoiła i w kilka chwil potem, zasnęła. 

Gdy dziecko spokojnie spało w swoim łóżeczku, Severus poszedł do sypialni zobaczyć co z Kiarą. Nigdy nie spali razem w sypialni, więc gdy wracał do domu na weekend czekała go kanapa w salonie. Raczej na nią nie narzekał, bo potrafił przetransmutować ją w coś wygodniejszego. 

Otworzył szerzej drzwi do sypialni i zobaczył, że Kiara usnęła. Była tak zmęczona, że zapomniała wejść pod kołdrę. Widok ten rozśmieszył Snape'a ale coś kazało mu wejść tam i nałożyć na śpiącą żonę koc. Podszedł bliżej łóżka i z jego skraju wziął wełniane nakrycie, i rozłożywszy, przykrył Kiarę, która lekko się poruszyła i wymamrotała coś niezrozumiałego. 

- Chyba upadłem na głowę. - westchnął. Usiadł na brzegu i spojrzał na ciemne hebanowe włosy dziewczyny, które rozlały się na poduszce. Odkąd tylko sięgał pamięcią, zawsze nosiła je rozpuszczone, niesfornie powiewające za nią, gdy szła korytarzami zamku. Nie pamiętał, czy chociaż raz widział ją w związanych. Kiedy odeszła z Hogwartu, nie mógł uwierzyć, że ta chodząca niewinność, dziewczyna, która naukę ceniła najwyżej, stała się okrutnym potworem, mordującym z zimną krwią. Ale wbrew tego co mówił, miał żal o coś zupełnie innego. Nawet nie o to, że przez nią prawie ponownie stracił zaufanie Dumbledore'a. Miał żal, że ona mu nie zaufała, nie przyszła po pomoc, a przecież był w stanie zmienić jej postępowanie. Wiedział, co to znaczy być wiernym ciemnej stronie, że to nigdy nie przynosi dobrych rezultatów. Chciał ją ocalić, pomóc, a ona zapadła się pod ziemię. 

- Głupia smarkula - syknął - twój brat nie był z Ciebie dumny. Cały czas wyrzucał sobie, że Cię nie ochronił. A kiedy on się zamartwiał, ty bawiłaś się w najlepsze. 

Czemu akurat teraz jej to mówił? Czemu nie miał odwagi powiedzieć jej tego prosto w oczy? Czemu nie chciał z nią o tym rozmawiać? Sam nie był do końca pewien. Była jego uczennicą, siostrą człowieka, którego nie darzył sympatią, a w pewnym momencie była mu bliższa niż własna siostra, której nigdy nie miał. Czuł za nią odpowiedzialność, chciał przekazać jej swoją wiedzę, bo doskonale wiedział, że zajdzie daleko. Nie pomylił się. Gdy Kiara kończyła Beauxbatons, dowiedział się, że jako jedyna zaliczyła wszystkie możliwe egzaminy końcowe i z wyróżnieniem dostała się do ministerstwa, gdzie krótko potem została aurorką. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał kim była. Trzymała swoją tajemnicę przed światem bardzo długo, aż któregoś razu wszystko się wydało. Gdyby nie Bartemiusz Crouch, który pracował w ministerstwie, nikt by się nie domyślił, że Kiara cały czas krążyła dookoła Hogwartu. Oszukała nawet własną rodzinę, z Alastorem na czele, którego rzadko kto był w stanie oszukać. 

- Zawsze byłaś naiwna, myślałaś, że go zmienisz... - westchnął wstając i wychodząc z sypialni. Jednak gdy tylko przekroczył próg, usłyszał dziwny hałas, który przykuł jego uwagę. Zauważył, że Kiara niespokojnie porusza się przez sen, i coraz ciężej oddycha. Miał wrażenie, że zaraz całkowicie przestanie oddychać, więc czym prędzej do niej podszedł i próbował obudzić. 

- Kiara, obudź się - potrząsnął nią za ramiona. Dziewczyna gwałtownie zaczerpnęła powietrza i podniosła się do pozycji siedzącej. 

- Znowu to samo... - wychrypiała. 

- To znaczy? - zapytał zaskoczony.  

- Nic. Nic, co by Cię interesowało. Idź spać. - odparła szybko i chciała z powrotem się położyć ale Snape ją zatrzymał. 

- Jeśli coś się dzieje, powiedz mi o tym.

- To z przemęczenia. Nie spałam kilka nocy. Idź spać! - warknęła. 

- Jak z tobą się ciężko rozmawia. 

- Za to z tobą lekko. - sarknęła - Po coś tu w ogóle przychodził? 

- Bo to mój dom? - syknął - Bo chciałem zobaczyć co u mojej córki? Tak na przykład. 

- Teraz to twoja córka? A gdzie byłeś przez te ostatnie tygodnie? 

- Jakby Ci to umknęło, pracuję, żebyście miały co jeść. 

- Jaki ty szlachetny jesteś. - ironizowała. - Od kiedy nastąpiła taka przemiana? 

- Kiara, ja naprawdę nie mam ochoty na twoje żale. Śpij lepiej. - westchnął pocierając nasadę nosa. - Porozmawiamy rano. 

Po czym wyszedł, zostawiając ją samą. Od kiedy tylko pojawiła się w tym domu, wszystko było nie tak. Nie umiała być matką, nie znała się na dzieciach mimo swoich dwudziestu siedmiu lat. Nie wiedziała o tym nic i zwyczajnie w świecie, nie miała już siły, a Snape zamiast jej pomóc choć trochę, zaszywał się w szkole i nie wychodził aż do soboty. Macierzyństwo nie było dla niej, ona ledwo dawała sobie sama radę, a co dopiero mówić o dziecku, które wymaga większej opieki. To wszystko było bez sensu... wiele by oddała, żeby ten jeden raz Al był przy niej i ją przytulił. Zawsze wiedział jak ją pocieszyć i zawsze ją kochał, a ona go zawiodła... 

Leżąc już pod kołdrą, gorzko zapłakała. 

Córka NiczyjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz