Choroba Kiary

452 32 0
                                    

Przez kilka następnych dni, w rodzinie państwa Snape, wcale nie było przyjemnie. Severus nie wracał już do domu, nawet na weekendy, już nie mówiąc o tym, że prawie w ogóle nie kontaktował się z Kiarą. Przez całe to zamieszanie i Lili była niespokojna, nie wiedząc co dzieje się z jej rodzicami. Całe dnie marudziła, płakała, a jej matka załamywała ręce nie mogąc uspokoić dziecka. Siadywała wówczas naprzeciwko niej i wpatrywała się w dziewczynkę. Nie reagowała. Tak jakby wcale nie była matką Lili. Zaczęła ignorować jej krzyki, wymuszenia i ciągle histerie. Po prostu patrzyła i nic poza tym. Była zmęczona, nie miała już sił. To wszystko przerosło i ją i to małe dziecko, które nie zdawało sobie sprawy, w czym tak naprawdę uczestniczy. Wiele razy Kiara miała ochotę wyjść z domu i już nigdy do niego nie wrócić. Zostawić Lili i całe to popieprzone małżeństwo. 

- Nie mogę już tego słuchać. - powiedziała zmęczona kolejnym atakiem histerii u córki.

- Boli! - krzyczała dziewczynka, trzymając się za prawą rączkę, którą nieopatrznie wsadziła między futrynę, a drzwi. Kiara jej nie zauważyła i przez przypadek przytrzasnęła dziecku dłoń. 

- Mnie też boli! - wrzasnęła głośniej, żeby przekrzyczeć córkę. Lili popatrzyła ze strachem na matkę i rozpłakała się jeszcze bardziej. - Wychodzę. Jak wrócę, masz przestać płakać. 

Po chwili drzwi od pokoju dziecięcego trzasnęły i Kiara zbiegła na dół do salonu. Podeszła do kominka, nabrała w garść proszku Fiuu i weszła do środka. Chciała przenieść się do Hogwartu i sprowadzić tutaj czym prędzej Snape'a. Tak ją wychował, że płaczem wszystko wymusza, to niech ją uspokaja. Rzuciła proszkiem pod nogi i wnet okryły ją geste zielone płomienie. Ani się spostrzegła, a była już w gabinecie dyrektora. Tak jak myślała, Snape siedział przy biurku i wypełniał jakieś papiery. 

- Masz ją uspokoić! Nie reaguje na moje polecenia. - krzyknęła podchodząc do jego biurka. 

- O co tym razem poszło? - zapytał nadzwyczaj spokojnie, nie odrywając się od pergaminów.

- Przytrzasnęłam jej dłoń w futrynie. - mruknęła.

- Oszalałaś?! Czy ty jesteś normalna?! - wrzasnął, wstając od biurka i podchodząc do żony. Każda najmniejsza krzywda, jaka działa się Lili wyprowadzała go z równowagi. Nie znosił kiedy dziecko płakało i robił wszystko, aby dziewczynka była raczej wesoła i pogodna, czego nie robiła Kiara. Ostatnimi czasy, cały czas histeryzowały. Jak nie jedna to druga. Jeszcze o ile z Lili sprawa była prosta, bo dziewczynka wbrew pozorom słuchała swojego ojca, tak z Kiarą nie mógł sobie poradzić. Cały czas robiła awantury o najdrobniejsze rzeczy. Talerz zostawił nie tak jak powinien. Książki były nieodłożone na swoje miejsce, kanapa nie pościelona i wiele innych spraw, które nic nie znaczyły ale były doskonałym powodem do kłótni. Dlatego wyprowadził się z domu i zamieszkał na stałe w Hogwarcie. Przynajmniej miał spokój. 

- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. - warknęła. - Nie zauważyłam, kiedy włożyła rękę. 

- Ona ma dopiero cztery lata. Nie rozumie wielu rzeczy! Skąd mogła wiedzieć, że nie wkłada się tam rąk?!

- Każdy to wie. - mruknęła. - Mam dość. Jak chcesz to baw się ze swoją córeczką, ja nie mam sił! 

Gdy to powiedziała, przed oczami ujrzała czarne mroczki i poczuła jak traci władze w nogach. Przytrzymała się krawędzi ściany i osunęła na ziemię. Ciężko oddychając próbowała wziąć głębszy oddech, jednak nic to nie dało. Czuła jakby wielka dłoń zaciskała się jej na gardle, odcinając dostęp do tlenu, którego tak bardzo potrzebowała. Nie zauważyła kiedy Snape złapał ją wpół i ułożył na wyczarowanej sofie. Rozpiął jej górne guziki gorsetu i odchylił głowę, żeby mogła łatwiej oddychać. 

Córka NiczyjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz