- Kiara, porozmawiajmy. - westchnął Severus, stojąc przed zamkniętymi drzwiami sypialni żony. Od całej sytuacji na Śmiertelnym Nokturnie, minęły trzy dni, a ona unikała go jak ognia. Nie chciała rozmawiać, widzieć go, ani tym bardziej wychodzić na jego polecenie. Zawiódł ją na całej linii i było jej tak po ludzku, przykro. Niby nie powinna oczekiwać wiele, w końcu to był tylko Snape, jednak mimo tego, wierzyła, że zmienił się w stosunku do niej. A może tylko chciała w to wierzyć? Tak dawno nikt się nią nie opiekował, nie przejmował, że te kilka razy, w których Severus był nadzwyczaj miły, stały się dla niej czymś bardzo ważnym, w co zaczęła wierzyć. W głębi siebie, chciała, żeby tak było na zawsze.
- Odejdź stąd! - krzyknęła zza drzwi, głosem ochrypłym od płaczu.
- Otwórz po dobroci. Dobrze wiesz, że sam mogę poradzić sobie z tymi drzwiami.
- A ja znam bardzo przydatne zaklęcie. - syknęła. Jej głos stał się wyraźniejszy, co znaczyło, że musiała podejść bliżej drzwi.
- Z zaklęć byłaś miernym uczniem. Doskonale to pamiętam. - sarknął.
- Ale życie z Grantem, nauczyło mnie Avady. Chcesz zobaczyć jak dobrze mi wychodzi? - zadrwiła.
- Nie zrobiłabyś tego. Masz dziecko i nie możesz trafić do Azkabanu. Wyłaź z tego cholernego pokoju!
Zamek w drzwiach zgrzytnął i po chwili w małym otworze ukazała się opuchnięta twarz Kiary. Po policzkach jeszcze ciekły jej łzy, a w oczach jawiło się zmęczenie. Severus spojrzał na nią, otwierając szerzej drzwi. Nic nie powiedział, tylko stał i przyglądał się temu obrazowi nędzy i rozpaczy, jaki uczyniła z siebie jego marna żona.
- Odwodnisz się przez ten płacz. - mruknął.
- Tylko na tyle cię stać?
- A czego oczekujesz?
- Przeprosin, wredny nietoperzu! - krzyknęła.
- Na to trzeba sobie zasłużyć, a teraz zejdź do kuchni. Obiad stygnie. - odparł, po czym odwrócił się do niej plecami i ruszył w stronę schodów prowadzących na parter.
- Nigdzie nie zejdę! - krzyknęła biegnąc za nim po schodach. Sama sobie zaprzeczała ale jedyną rzeczą, o którą teraz dbała była kłótnia ze Snape'em.
- W takim razie, co teraz robisz? - zapytał wchodząc do kuchni, a Kiara podążyła za nim.
- Gdzie Lili? - zapytała nagle, spostrzegając, że nigdzie nie było dziewczynki.
- U Albusa. Nie chciałem żeby oglądała cię w takim stanie. - odparł. - Nie sądzisz, że to źle na nią wpływa? Nie zastanawiałaś się, co ona czuje?
- Nie praw mi morałów, Snape! Gdyby nie ty, nic takiego nie miałoby miejsca.
- Nie rzucaj się jak wesz na grzebieniu, tylko jedz. - westchnął zmęczony, stawiając talerz parującej zupy z dyni. Widząc, że Kiara dziwnie na niego patrzy, dodał: - Nie otruję cię. Możesz jeść.
Kobieta niechętnie usiadła przy stoliku, wzięła łyżkę do ręki i zaczęła mieszać w talerzu, uważnie obserwując męża. Po krótkiej wymianie spojrzeń, zaczęła w końcu jeść. Trzy dni o samej wodzie, sprawiły, że bardzo chciało jej się jeść. Przez własną głupotę doprowadziła się na skraj wytrzymałości i fizycznej, i psychicznej. Severus podstawiał jej talerze z jedzeniem pod drzwi, ale za każdym razem, nic z nich nie znikało, bo Kiara nawet po nie nie wstawała z łóżka. Była wyczerpana...
- Powiedz mi, jak to się stało, że Kingsley przysłał cię do Hogwartu? - zaczął nagle Snape, nalewając sobie herbaty i siadając naprzeciwko niej. Nienawidził tej lury. Odkąd Kiara zaczęła stroić fochy, musiał sam sobie parzyć ten okropny napój. Wcześniej to ona to robiła, i o dziwo, herbata w wykonaniu jego żony była najlepsza.
CZYTASZ
Córka Niczyja
Hayran KurguPewnego sierpniowego wieczoru, w bramach Hogwartu stanęła znana wszystkim aurorka, o dość dyskusyjnej opinii. Niby wszyscy wiedzieli, że ostatecznie była po ich stronie i walczyła z Voldemortem ale i tak pamiętali co robiła dawniej. Ona jednak powró...