Cztery razy...
Chwila ciszy i znowu.
Cztery razy...
Śmierć miała pukać cztery razy, przynajmniej tak kiedyś przeczytała w jednej z Hogwarckich ksiąg.
Było wczesne popołudnie, gdy do drzwi mieszkania na Spinner's End, zaczął dobijać się nieproszony gość. Od pięciu minut nieustannie walił w drzwi, dokładnie po cztery razy. Od dwóch dni Severus znowu przebywał w szkole, a Kiara musiała stawić czoła codzienności. Z trudnością, spowodowaną strasznym bólem głowy, wstała z kanapy i podeszła do drzwi wejściowych. Dobrze, że Lili spała w swoim pokoju, więc nie będzie wsadzać swojego ciekawskiego nosa gdzie popadnie, a szczególnie przez drzwi. Kiara spojrzała przez małe okienko na schody przed mieszkaniem i zamarła. Stał tam. Wyprostowany, z bystrymi niebieskimi oczami i pociągłą twarzą, którą zdobiła bródka jak u muszkietera. Zupełnie inaczej go zapamiętała, ale była pewna, że to właśnie on. Wszędzie poznałaby tą blond czuprynę.
Odetchnęła głęboko, poprawiła ubranie, które lekko się zgięło i powoli, bardzo powoli otworzyła drzwi.
- Jagódka? - zapytał wysoki jegomość, szeroko się uśmiechając.
- El, co tu robisz? - zapytała wstrząśnięta. - Wejdź proszę. - otworzyła szerzej drzwi i zaprosiła swojego gościa do środka. Mężczyzna wszedł do przedpokoju, rozejrzał się dookoła i gdy Kiara zamykała drzwi, znowu odezwał się ciepło:
- To tutaj się schowałaś. Niezbyt przyjemne miejsce.
- Cóż, pensja nauczyciela nie jest wysoka. - odparła stając z nim twarzą w twarz. - Może przejdziemy do salonu. Co chcesz do picia?
- Wszystko jedno, może być herbata. - powiedział, kierując się za Kiarą do małego salonu, który otoczony był ze wszystkich stron regałami pełnymi książek. Usiadł na jednym z foteli, w dalszym ciągu uważnie oglądając mieszkanie.
- Poczekaj moment, zaraz przyniosę wszystko. Rozgość się. - Kiara rzuciła szybko i wyszła z salonu. Serce waliło jej jak młotem. Nie spodziewała się ujrzeć go tutaj przez resztę swojego życia, a jednak jakoś ją znalazł. Najpierw ten list, teraz odwiedziny. Wychodziło na wciąż jej szukał. Prawie wbiegła do kuchni, chwytając pierwsze lepsze kubki, zagotowała wodę i po chwili znowu szła w kierunku salonu, niosą tacę z parującą herbatą i ciastem.
- Jagódka. Nadal nie mogę uwierzyć, że w końcu Cię znalazłem - uśmiechnął się, gdy podeszła do niego i postawiła na małym stoliku tacę. - Myślałem, że zapadłaś się pod ziemię.
- W tym czasie tysiąc razy mogłam się zapaść. - odparła - Pracowałam dla ministerstwa i miałam sporo pracy.
- Wiem. Rozmawiałem z ministrem. Wszystko mi opowiedział i bardzo Cię chwalił. Ponoć najlepsza z Ciebie aurorka od czasów Alastora.
Na dźwięk imienia swojego zmarłego brata, Kiara posmutniała i pobladła. Tak dawno o nim nie myślała, bo każde wspomnienie bolało. Nie chciała do tego wracać, a teraz czuła jak na nowo, stare rany zaczynają krwawić. Widząc to, Eldred mocno się speszył i szybko dodał:
- Wybacz, nie powinienem o nim wspominać. Wiem jak bardzo przeżyłaś śmierć brata.
- Nie szkodzi. Powiedz El, co Cię sprowadza? Bo nie wierzę, że jesteś tu przypadkiem. - zaśmiała się.
- Jakiś czas temu dostałem od Ciebie list, myślałem, że chciałaś się zobaczyć. Pisałem nawet, możliwe, że list nie dotarł, bo nie miałem odpowiedzi. Postanowiłem Cię więc odwiedzić.
- Czekaj, dostałeś ode mnie list? - zdziwiła się. Nie wysyłała do niego żadnego listu, to Eldred wysłał jej. Dokładnie pamiętała dzień, w którym dostała sowę.
CZYTASZ
Córka Niczyja
FanfictionPewnego sierpniowego wieczoru, w bramach Hogwartu stanęła znana wszystkim aurorka, o dość dyskusyjnej opinii. Niby wszyscy wiedzieli, że ostatecznie była po ich stronie i walczyła z Voldemortem ale i tak pamiętali co robiła dawniej. Ona jednak powró...