Księżniczka Pół-Krwi

461 37 9
                                    

Miała być biała suknia, welon do ziemi, białe pantofelki i mnóstwo kwiatów dookoła. Kiara zawsze w ten sposób wyobrażała sobie swój ślub. Miał być to najpiękniejszy dzień w jej życiu, w którym miała rozpocząć wspólne życie z wymarzonym mężczyzną. A było zupełnie na odwrót. Była zwykła kremowa sukienka, którą trzymała na wyjątkowe okazję, zwykłe czarne baleriny i on, ponury i wredny nietoperz z lochów. Nawet w dniu ślubu nie zrezygnował z wiecznie skwaśniałej miny i swoich nieśmiertelnych czarnych szat. Kiara już nawet nie chciała z nim z dyskutować. Jedyne czego pragnęła, gdy oboje stanęli przed Dumbledore'em, to tego, aby ta cała szopka skończyła się najszybciej jak to tylko możliwe. Nie mogła uwierzyć, że jednak przeszłość zawsze dopadnie człowieka w najmniej odpowiednim momencie, i zażąda spłaty długów. 

- Zebraliśmy się tu wszyscy...- zaczął Dumbledore ale wnet cała wypowiedź została mu przerwana, zimnym i stalowym głosem nietoperza z lochów:

- Skończ ten cyrk, do sedna. 

- Czy ty, Kiaro Elizabeth Moody, chcesz dobrowolnie wziąć za męża Severusa Tobiasza Snape'a? - zapytał Dumbledore. Oczywiście to była stała formułka, którą musiał wypowiedzieć, aby małżeństwo zostało zawarte. 

- Nawet jeśli powiem, że nie, to nic to nie zmieni - sarknęła - więc powiem tak. 

Severus skrzywił się na jej słowa i zmierzył morderczym wzrokiem. Jemu też nie było z tym wygodnie, że musi ożenić się z największym swoim wrogiem. 

- Czy przyrzekasz być wierną żoną, okazywać szacunek mężowi i zawsze go wspierać? - kontynuował stary czarodziej, lekko chichocząc z powodu jadu w oczach państwa młodych. 

- Powiedzmy - mruknęła. 

- Kiaro, nie powtórzę drugi raz. - Dumbledore zwrócił jej uwagę.

- No dobra, przyrzekam. 

- A czy ty, Severusie Tobiaszu Snape... - Albus znowu zaczął kolejną formułkę ale nietoperz przerwał mu jadowitym syknięcie.

- Tak, do cholery. Szybciej. 

- Wypowiedzcie teraz słowa waszej przysięgi, którą mieliście wybrać.

Snape chwilę się zastanawiał i patrzył na niedowierzaniem na swoją żonę, która rzucała w niego gromy. Z jednej strony chciało mu się śmiać z tej całej farsy, bo po prawdzie miny wszystkich, a w tym wypadku Mcgonagall, Kiary i Dumbledore'a były bezcenne, jednak z drugiej strony miał ochotę wrzeszczeć i wyskoczyć przez okno z rozpaczy. Nie widziało mu się małżeństwo, a już na pewno nie z tą kobietą, przez którą o mało nie stracił pracy i poczucia bezpieczeństwa. 

- Kiaro Moody - zaczął powoli. - A właściwie, Snape. Przysięgam Ci, że w miarę mych możliwości będę twoją pomocą, będę ci wierny przez czas, w którym będziemy razem żyli. Przyrzekam szanować Cię jako kobietę i osobę na równi ze mną. Postaram się, nigdy nie robić nic wbrew tobie, chyba, że uznam to za konieczne. - zakończył.

- Brawo. Uważnie dobrane słowa. - sarknęła. I po chwili dodała - A więc, Severusie, przysięgam Ci, że w miarę mych możliwości będę twoją pomocą, będę ci wierna przez czas naszego małżeństwa. Oraz przyrzekam Ci uczciwość i szczerość, jeżeli nie zagrozi to tobie samemu. Jeżeli mi pozwolisz, znajdziesz u mego boku dom, do którego zawsze będziesz mógł wracać. 

- Obejdzie się. - mruknął. 

- Uspokoicie się? - zapytała przez zaciśnięte zęby Mcgonagall, która robiła w charakterze świadka. Odpowiedziały jej ostre spojrzenia państwa młodych, z których zionęła prawdziwa złość. 

- Jako Najwyższa Szycha Wizengamotu mam obowiązek poinformować wszystkich zebranych, że małżeństwo przez was zawarte potwierdzam. - zakończył Dumbledore i w tym samym momencie, na serdecznych palcach prawej dłoni państwa młodych, pojawiły się złote obrączki. Znak zawartego małżeństwa. 

- W końcu - powiedział Snape odchodząc na bok. - A teraz państwo wybaczą, mam dużo pracy. 

- Nie tak szybko, Severusie. - zatrzymał go w pół drogi Dumbledore. - Musimy ustalić jeszcze kilka rzeczy. 

- Co znowu? 

- Zdajesz sobie sprawę, że Kiara nie może już uczyć w szkole? Przynajmniej do czasu, aż dziewczynka stanie się samodzielna. - zaczął stary czarodziej.

- Nie ma problemu. Znajdę kogoś na jej miejsce. 

- Nie może też zostać w Hogwarcie z małym dzieckiem. - kontynuował Dumbledore. 

- Moje mieszkanie na Spinner's End stoi puste. Może się tam wprowadzić choćby zaraz. - Snape mówił to tak, jakby opowiadał o pogodzie. Zaczął się zastanawiać, czy nie zamienia się w starego dropsa... 

- A mnie nikt nie zapyta o zdanie? - do rozmowy wtrąciła się Kiara, która miała po dziurki w nosie tego dnia. 

- Słucham. Co byś chciała powiedzieć? - zakpił Snape. 

- Idź do diabła.

- Już tam byłem, jakbyś nie wiedziała.

- Cisza! - ryknął Dumbledore, wprowadzając spokój. - Zachowujecie się gorzej jak dzieci. Jesteście rodziną!

- Dobrze, niech tak będzie. - powiedział Snape i szybko dodał, zwracając się do Kiary - Chodź ze mną. Porozmawiamy. 

Wyszedł z gabinetu dyrektora i zszedł spiralnymi schodami aż na korytarz. Kiara poszła zaraz za nim, uprzednio biorąc śpiące dziecko na ręce. Gdy znalazła się na dole, spostrzegła, że Snape stoi przy jednym z okien, patrząc na powoli padający śnieg. 

- Zamieszkasz na Spinner's End. Zrezygnujesz z pracy tutaj i w spokoju zajmiesz się dzieckiem. O wszystko inne zadbam ja. - zaczął.

- Zamieszkam? - zapytała zdziwiona. - Myślałam, że będziemy razem tam mieszkać.

- Nie, nie będziemy. - westchnął. - Jeśli chcesz, będę się tam pojawiać w weekendy i dni wolne. 

- Nie pomożesz mi w wychowywaniu Lili? Jest już twoją córką. - uśmiechnęła się.

- Kiara, nie będziemy rodziną. Żadna durna przysięga tego nie zmieni, zbyt wiele nas dzieli. Pomagam Ci, bo żal mi dziecka, nie Ciebie. - mruknął odwracając się do niej i patrząc jej prosto w oczy. Chciał jej to wytłumaczyć raz na zawsze. 

- Rozumiem... - odparła cicho, opuszczając wzrok na dziecko przytulone do jej piersi. 

- Spakuj swoje rzeczy i jeszcze dzisiaj się wprowadzisz. 

To mówiąc zakończył ich rozmowę i skierował się w stronę chimery, aby wrócić na górę do swojego gabinetu, który teraz był okupowany przez Dumbledore'a i Mcgonagall. 

- Dziękuję. - usłyszał jeszcze na odchodne. To jedno słowo, bardzo go zdziwiło, więc jeszcze na chwilę spojrzał w stronę swojej żony. Samo to słowo wywoływało u niego odruch wymiotny. 

- Słucham? 

- Dziękuję, że mi pomagasz, mimo, że nie jest Ci to na rękę. Jestem Ci wdzięczna. - powiedziała kołysząc dziecko. Snape podszedł bliżej i przyjrzał się małej dziewczynce, śpiącej spokojnie przy swojej nowej matce. Lili pewnie nigdy nie dowie się, że Kiara nie jest jej matką,  prawdziwej nigdy nie pozna. Nawet nie będzie wiedziała jak nazywała się kobieta, która ją urodziła. Nie będzie wiedziała skąd pochodzi... Dla niej on i Kiara będę rodzicami. 

- Nigdy ich nie pozna. - powiedział. - Nie przeraża Cię myśl, że mogłabyś nie wiedzieć skąd się wywodzisz? Gdzie masz swoje korzenie? Kim jesteś? 

- Przecież można jej opowiedzieć kim byli jej rodzice. - odparła Kiara nie zastanawiając się, co naprawdę mówi. Szybko jednak poprawiła się. - Znaczy, powiemy jej, że byli czarodziejami. 

- Myślę, że to za mało. 

- To nie powiemy jej nic. - uśmiechnęła się. - Będzie wierzyć, że jest naszą córką. Księżniczką pół-krwi - Kiara spojrzała znacząco na swojego męża. I co zdziwiło ją najbardziej, to nie fakt, że Snape zaśmiał się z tego, ale to, że sam potwierdził słowa żony. 

- Racja. Księżniczka Pół-krwi.   

Córka NiczyjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz