Nieuleczalna heretyczka

10 1 2
                                    

Obudziła się na metalowym stole. Nad nią świeciło jaskrawe światło z dziwnej, małej szklanej bańki. Jej ciało było okryte jakąś cienką, białą narzutą, a ściany przeraźliwie białe. Bielszych nigdy nie widziała. Obok niej na podłodze stał jakiś biały stolik z lekami i dziwnymi narzędziami. Wyglądały jak te co używają lekarze. Z jej ciała sterczały jakieś kabelki podpięte do jakichś maszyn. Nigdy nie widziała czegoś podobnego. Nawet sobie nie wyobrażała.

Pamięta, że była w szkole, uciekała przed nauczycielami i bandą Meofety. To, że uciekła do toalety i tam ją złapano przez dziewczyny. Spojrzała się przez mglisty wzrok na swoje ręce. Były przewiązane bandażem przesiąkniętym krwią. Pamięta Meofetę z nożem i to jak ją pociachała nim. Pulsowało jej w głowie. Chciała usiąść, ale wszystko ją bolało. Zrobiła zdecydowany ruch i nagle usłyszała z maszyn głośne "bip!". Przestraszyła się. Nagle podbiegła do niej postać w białym, lekarskim fartuchu.

-Nie, nie, nie, leż. Nic ci nie będzie- powiedziała do niej postać, którą widziała rozmazaną. Jej słowa słyszała jakby była pod wodą.

Postać okazała się być mężczyzną z gęstą brodą i brązowymi oczami. Gdzieś go Oliandra wcześniej widziała. Była tego pewna.

-Kim jesteś? Gdzie jestem?- powiedziała niewyraźnie osłabiona dziewczynka.

-Ciii... Musisz być cichutko i się nie ruszać. Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze- odpowiedział wstrzykując coś do żył dziewczynki.

Nagle znowu ujrzała ciemność. Zasnęła i spała dopóki nie usłyszała głosów.

-Trachuel, co to ma znaczyć? Kto to jest?!

-Ta dziewczynka omal nie została pocięta nożem na śmierć. Musiałem jej pomóc. Przecież wiesz jak wygląda...

-No i co z tego! Przecież przez twoją głupotę wszystko nad czym pracowaliśmy pójdzie na marne. Ludzie tacy jak ty nie powinni w ogóle się mieszać.

-Szefie, ciszej, jeszcze się obudzi.

Oliandra słyszała całą rozmowę, lecz nadal tak jakby była pod wodą. Nie mogła się ruszyć. Była sparaliżowana. Otworzyła oczy i zauważyła jak dwa postacie się nad nią pochylają. Obraz widziała rozmazany jeszcze bardziej niż przedtem, lecz mimo tego poznała tych ludzi. Jeden z nich jest tym, którego widziała w tym miejscu wcześniej. Co do drugiej postaci Olia nie miała pewności, bo to by było wręcz nie do wiary.

Poczuła w żyle ostra igłę i znowu jej wzrok spowiła ciemność.

-Spokojnie, zaraz się obudzisz. To tylko sen- usłyszała głos bartłarza.

Jej ciężkie powieki opadły. Poczuła, że jest jej przyjemnie i usnęła.

Obudziła się w szpitalnym łóżku. Od razu rozpoznała te miejsce, ponieważ była w nim kilka razy. Te charakterystyczne blado zielone ściany z dziurami i odchodzącą farbą, z nieszczelnymi oknami i łóżka z grubymi, wełnianymi kocami nie dało się zapomnieć. Drewniane stoliczki z świecznikami, lekarstwami i narzędziami podarowywane szpitalom od Korbisa i plakaty religijne sprawiały wrażenie, że Oliandra, aż poczuła strach. Nie znała konkretnego powodu tej emocji, ale czuła to mocno. Spojrzała na swoje wciąż zabandażowane ręce. Nadal ją wszystko bolało, ale zdecydowanie mniej. Nie pulsowało jej już w głowie, ale nadal jej się w niej kręciło.

Nagle do sali weszli jej rodzice z bratem.
Oliandra próbowała usiąść, ale rodzice jej zabronili. Mogło to pogorszyć rany jakie miała po tych jakie zadała jej Meofeta nożem. A czuła je bardzo mocno.

-Ile mnie tu już trzymają?- spytała się Oliandra.

-No tak z jakiś może tydzień. Najpierw zabronili Cię odwiedzać, ponieważ byłaś w ciężkim stanie, a teraz zaczęłaś do siebie dochodzić- opowiedziała jej matka.

-Czy ty serio chciałaś zrobić krzywdę Meofecie?- powiedział zszokowany Skizel.

-Co? Ja nawet jej nie tknęłam. To ona zaczęła mówić, że nie wierzy w nawrócenie i heretycy nie powinni istnieć i groziła mi, że mnie zabije. Zaczęła mnie gonić z nożem, a ja po prostu uciekałam przed nią. Wbiegłam do sali na lekcje Skizela i stamtąd dostałam się do łazienki, gdzie zostałam złapana przez Meofetę i zaciachana nożem przez nią aż straciłam przytomność. W dodatku Skizel i jego klasa wraz z nauczycielem widzieli całe zdarzenie. Prawda, bracie?

Skizel zaczął się pocić i denerwować. Oczywiste było to, że gang ślicznotek uszedł bez winy i biedna Oliandra na wszystkim ucierpiała. Tak było od zawsze. Nawet wtedy, kiedy ledwo uszła z życiem. Meofeta i jej rodzice pewnie przekupili nauczyciela i ustalili własną wersję tej makabrycznej historii nie przejmując się biedna dziewczynką, która będzie miała blizny do końca życia. A Skizel z klasą zostali zastraszeni przez szkołę, aby wmawiać każdemu nową, nieprawdziwą wersję zdarzeń.

-No tak, racja. Ale pomyśl sobie, że wtedy i by mi się oberwało. Jeszcze bym się stał pośmiewiskiem, że chciałem pomóc heretyczce, gdybym tylko spróbował odgonić tą zołzę. Nie chciałem, aby ci się coś stało, ale o honor trzeba dbać.

Oliandra chciała dogryźć bratu, aby poszło mu w pięty i rzucić tekstem typu "twoje tchórzostwo mogło mnie zabić", ale nie zrobiła tego. Wtedy by gorzko pożałowała, ponieważ nie chciała wracać do glinianego pokoju. Musiała udawać, że dobrze zniosła ból i szanuje bierną postawę brata. Bardzo nie lubiła udawać, ale była do tego zmuszona.

Rodzice nie wypytywali więcej o wersję własnej córki. Nie było wiadomo w co wierzyli. Powiedzieli jej tylko, że została wypisana ze szkoły i będzie ją uczył Skizel po swoich lekcjach oraz teuchdeta. Ma to zapewnić bezpieczeństwo i jej i pozostałym uczniom. Mieli już dość tych incydentów z przemocą wobec Oliandry. Nie tyle, że się o nią martwili, tylko dlatego że nie chcieli, aby inni o nich źle nie myśleli.

Oliandra się zarazem ucieszyła i przestraszyła perspektywy nauki w domu. Ucieszyła się, że nie będzie musiała już więcej widzieć tych wszystkich ludzi, którzy jej dokuczali. A przestraszyła się, że ta nauka będzie na zasadach rodziców a oni nie są potulni. Zrobią wszystko, aby Oliandrę oduczyć "zachować heretyckich". Będzie robiła to co jej rozkażą i jeszcze gotów a znowu ją zamkną w tej klitce w piwnicy.

W szpitalu została kilka dni. Rany się zagoiły tak, że już nie bolały, ale została pozszywana jak taka zabawka. Rany były głębokie i gdyby Meofeta miała więcej siły lub ostrzejszy nóż to by mogła uszkodzić ważne żyły, tętnicę oraz naruszyć niektóre organy wewnętrzne. Blizny były bardzo widoczne. Były na rękach, nogach, brzuchu, piersiach, udach oraz na policzku. Włosów nie miała już długich, ponieważ wredna dziewczyna przycięła je nierówno do ramion. Oliandra postanowiła obciąć je równo jak tylko wróci do domu.

Miała dużo czasu na przemyślenia. Zdała sobie sprawę, że nieważne co zrobi, nieważne jak bardzo będzie się starać to i tak nigdy nie uwierzy w bartłarską moc. Myślała że ten dziwny sen, który miała to objawienie, ale miała dość cierpienia. Zawsze to ona dostawała po tyłku. Nawet teraz, kiedy zaczęła wierzyć. Teraz to nawet dostała mocniej niż zazwyczaj. To pozbawiło ją wiary i przywróciło jej poprzednie ideologie. Wierząc w bartłarską moc ani razu nie poczuła obiecanego szczęścia i dobroci. Za to dostała piękne blizny, które będą jej przez cały czas towarzyszyły i nigdy nie wymaże tych okrutnych wspomnień.

One będą ją prześladowały do końca życia.

Wioska Martwych OwiecWhere stories live. Discover now