*tydzień później*
-Kurcze! Wszyscy są źle ubrani! Chodź tutaj Madzia. -powiedział Karol. -O proszę zapraszamy na ekipatonosi.pl! Możecie dostać takie koszulki jak ma Madzia, a ja się z wami żegnam i do następnego! -dodał pokazując na moją koszulkę.
-To teraz maraton filmowy? -zaproponowała Werka.
-Czemu nie. -powiedział Krzychu.
Marcysia i ja wzięliśmy przekąski i siadając na kanapie szukaliśmy jakiś filmów. Przez ten tydzień zaprzyjaźniłam się z ekipą. Najlepszy kontakt mam z Marcysią i Krzychem. Szczerze? Pomimo mojej obsesji na punkcie Krzycha to jakoś nie pcham się do podrywania go lub coś. Jak coś ma wyjść to wyjdzie to naturalnie.
Usiadłam koło Krzycha i zaczęliśmy oglądać.
---------------
-Krzychulec? Która godzina? -zapytałam.
-Dochodzi 1. -powiedział przebudzony.
Wszyscy z ekipą zasnęliśmy.
-Kurcze, nie pojadę już do domu. -stwierdziłam.
-Prześpij się tutaj. Ja będę spać na kanapie, a ty idź do mnie do pokoju.
-Nieee, pojadę do ekipatonosi i tam się prześpię. -odpowiedziałam cicho.
-A pokój Pateckiego?
-A Heniu?
-A no tak, a nie boisz się? -zapytał zmartwiony.
Ooo, słodkie.
-Pff, ile to mi podjechać. Kluczę mam, więc na luzie. -powiedziałam i wstałam z kanapy. -To ja lecę, pa pa -pożegnałam się z Kamilem lekko go przytulając.
-Rano przyjadę jak się obudzę do ciebie. -powiedział.
-Okej. -odpowiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Wzięłam kurtkę, torebkę i kluczyki. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do swojej pracy. Weszłam do domu i zamykając szczelnie drzwi wzięłam jakąś dużą koszulkę i po przebraniu poszłam spać.
---------------------
-Cześć. -przywitałam się z Kamilem, który stał w progu drzwi.
-Hejka, wyspana? -zapytał wchodząc do domu.
-Nie było źle. -uśmiechnęłam. -Przynajmniej będę w pracy od razu.
-Racja. -zaśmiał się. -Przyniosłem Ci śniadanie, bo nie wiem czy jest tu coś do jedzenia.
-Ooo dzięki bardzo. W ogóle która godzina?
-Koło 8 chyba. -odpowiedział.
-Tak wcześniej wstałeś? -zapytałam zdziwiona.
-I tak muszę załatwić sprawę, więc nie robi mi to dużej rocznicy. -stwierdził.
-To dzięki bardzo. -uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
-Dobra Madziulka ja jadę, jak coś to dzwoń. -powiedział Krzychu.
-Pa. -odpowiedziałam i zaczęłam jeść śniadanie. Po śniadaniu wzięłam czyste ciuchy i się ogarnęłam. Przed 9 już zaczęłam pracować.
-------------
-O proszę jaka pracownisia. -zaśmiała się Kasia.
-No właśnie, dzisiaj mamy kupę roboty, a ty o 10 przychodzisz. -również się zaśmiałam.
-Ej, to, że ty tutaj spałaś i zaczęłaś wcześniej to nie znaczy, że ja też. -powiedziała.
-W sumie i racja. -przytaknęłam. Wypiliśmy jeszcze kawę i wspólnie zaczęliśmy robić swoje.
------------
-Jestem taka padnięta. -powiedziałam rzucając się na fotel.
-A to jeszcze nawet nie połowa. -stwierdziła Kasia.
-Która godzina?
-17:20. -odpowiedziała mi.
-Hejka! Przyprowadziłam pomoc. -powiedziała Marcysia wchodząc razem z Martą do domu.
-W samą porę. -zaśmiałam się i przywitałam się z dziewczynami.
-To co mówcie co trzeba zrobić. -powiedziała Marta.
-Wszystko. -uśmiechnęła się Kasia.
--------------
-Współczuję wam. Niby taka prosta praca, a jednak trzeba się namęczyć. -powiedziała Mariolka kiedy już skończyliśmy.
-Oj ta. -przyznała racje Kasia.
-W ogóle Magda ty miałaś coś do jedzenia tutaj? Przecież pustka jak nie wiem. -zapytała Marta.
-Rano Kamil przywiózł mi śniadanie, bo załatwiał jakąś pracę na mieście. -powiedziałam,
-Uuu. -odpowiedziały mi dziewczyny.
Przecież to normalne.
-O co wam chodzi? -zapytałam z ''oburzającą się miną"
-No Krzychulec Ci śniadanie przywiózł, wiesz gadacie ze sobą, spędzacie dużo czasu. -stwierdziła Marcysia.
-Błagam was, znamy się zaledwie tydzień. -powiedziałam lekko zawstydzona. -Jeśli coś ma przyjść to przyjdzie.
-Ty od zawsze taka nieśmiała? -zaśmiała się Kasia.
-Taka już jestem. -wzruszyłam ramionami.
-Ale moim zdaniem pasowalibyście do siebie. -powiedziała Marta.
Chciałabym...
-Ooo rumieniec. -zaśmiała się Marcysia wskazując na moją twarz.
-Weźcie już przestańcie. -zakryłam swoją twarz poduszką.
-Oj Madzia, Madzia. Tak samo jak Krzychu taka wstydliwa jesteś. -powiedziała Kasia.
-Dobra, skończmy temat, porozmawiajmy o czymś innym. -przyznałam. Chciałam jak najdalej uciec od tematu.
--------------------
-Mariolka? Podwieźć Cię? -zaproponowałam kiedy dziewczyny już odjechały.
-Jeśli Ci się chce. -stwierdziła ja jej pokazałam, żeby wsiadła i po chwili już jechaliśmy do domu ekipy.
-Powiedz mi jak w ogóle poznałaś Matiego? Faktycznie w klubie? -zapytałam.
-Tak, podczas koncertu Mateusz do mnie podbił i porozmawialiśmy chwilę. Później znalazł mnie na social mediach i tak się zaczęło. Nie żałuję ani trochę, bo jestem przeszczęśliwa z Matim.
-Widać to. -uśmiechnęłam się.
-A ty długo jesteś sama? -rzuciła pytaniem.
-Od jakiegoś roku. Póki co nie jest mi z tym źle, że nie mam chłopa. Nie jestem typem dziewczyny, która na siłę go szuka, podrywa innych i w ogóle.
-I to się ceni. -powiedziała. -Dobra to dzięki za podwózkę, buziaki. -dodała wychodząc z samochodu.
Również się pożegnałam i odjechałam do mieszkania.
Po 30 minutach byłam już na miejscu.
-I jak tam? -zapytała Sylwia kiedy weszłam już do domu.
-A git. Noc nie była tak straszna jak Ci pisałam. Od rana zapierdziel był.
-Biedaczyna. A jak tam z Krzysiem twoim? -zaśmiała się.
-Nie z MOIM, a po za tym dobrze wiesz, że nie podchodzę do takich rzeczy na chama. -odpowiedziałam jej wystawiając język.
-Nie zachowuj się jak dziecko, Magdaleno.
-Ja nim jestem, Sylwio. -powiedziałam siadając koło mojej przyjaciółki i włączając jakiś film.
-I tak Cię kocham jak siostrę. -odparła lekko śmiejącym się tonem.
-Ja też, jędzo.
CZYTASZ
Angel/Poczciwy Krzychu
FanfictionZawsze uważałam, że marzenia budują człowieka. Budują jego osobowość, jego uczucia, jego wszystko. Uwielbiałam marzyć. O wszystkim. Mając dwadzieścia parę lat marzenia czy to też realne czy nie, stanowiły nie odłączną część mojego życia. Codziennie...