Bąbelki! wstawiam jeszcze jeden rozdział tak na dobry początek!
-Nie no ja się zabiję! -powiedziałam sama do siebie wchodząc do mieszkania i rzucając zakupami. Wyciągnęłam lody i łyżkę po czym udałam się do swojej sypialni i się zajadałam.
-Miałaś jedyną okazję, aby spełnić swoje marzenie i buch! Nie ma! -powiedziałam użalając się nad sobą. -Oh Magda, ty kiedyś sama siebie wykończysz. -westchnęłam. Dla uspokojenia się włączyłam ostatni film Karola. Na szczęście po powrocie ze Stanów wstawia filmy już regularnie, więc mam co oglądać.
Ten Krzysiu jest takim słodziakiem! Masz 23 lata kobieto, a umysł jakieś napalonej nastolatki.
Nagle usłyszałam trzaskanie drzwi.
Kuźwa ile ja tak siedziałam?!
-Siema. -powiedziałam wchodząc do salonu.
-Co Ci się stało? Wyglądasz jak jakiś żul. -zaśmiała się Sylwia.
-Chodź opowiem Ci. -powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę.
-----------------
-Pierdolisz? Na serio nie rozpoznałaś Krzycha? -zdziwiła się Sysia.
Niestety, ale tak.
-Wiem nie rozpoznałam swojego crusha, ale uwierz mi, że kompletnie go nie poznałam! Jeszcze te przetarcie samochodu! -westchnęłam i położyłam się na łóżko.
-Uszy do góry. To jest jakiś znak jeśli się spotkaliście. W końcu przyjdzie twój dzień! -powiedziała Sylwia kładząc się koło mnie.
Oby.
-A teraz opowiadaj o swojej randce! -próbowałam zejść z tematu. Nie chcę się dobijać.
----------------------------
Wstałam o 11. Zwykle nie wstaję tak późną, ale wczoraj przegadałam z Sylwią pół nocy. Przeglądałam telefon dopóki nie zobaczyłam pewnego maila:
sklepekipy
Witaj Magdaleno! Spodobało się nam twoje cv, więc zapraszam na rozmowę o pracę. Najlepiej by było jakby zjawiła się pani jutro o 16:30. Adres do domu ekipy to: *******36b Pozdrawiamy!
zespół ekipatonosi i ekipa!
-Boże! -krzyknęłam. -Nie wierzę! -pobiegłam szybko do pokoju Sylwii i ją obudziłam.
-Kobieto co ty chcesz? -powiedziała zaspana Sylwia.
-Chcą mnie na rozmowę o prace! Rozumiesz! Mam szansę na pracę w ekipatonosi! SYLWIA! -krzyczałam z podekscytowania.
-Madzia! -krzyknęła Syliwa. -USPOKÓJ SIĘ. -powiedziała stanowczo.
-Nie, nie dam rady! -skoczyłam z radośći. -Dobra jedz śniadanie i lecimy na zakupy, bo muszę się jutro odwalić jak ta Beyonce!
-Błagałam tylko nie Beyonce. -usłyszałam głos Sysi.
-Masz rację! Jak ta Ariana Grande! -poprawiłam się i z bananem na twarzy ruszyłam do kuchni.
-----------------
-Madziulkaaa to już piąty sklep. Daj spokój. -jęczała Sylwia.
-Nie! Muszę znaleźć coś wyjątkowego, a jak na tej rozmowie będzie Krzychu?
-A no tak. Krzycha, które nie rozpoznałaś. -zaśmiała się.
-Bardzo śmieszne. -powiedziałam, ale przykuło coś moją uwagę.
-Sylwia! Patrz jaki śliczny komplet. -pokazałam jej biały komplet hiszpanki do tego rozkloszowana spódniczka w stylu boho.
-Przymierzaj i kupuj! -powiedziała Sysia. Automatycznie weszliśmy do sklepu wybrałam rozmiar i poszłam do przymierzalni.
-I jak? -zapytałam odsłaniając "zasłonkę"
-Wyglądasz zajebiście laska! -powiedziała z pełnym przekonaniem moja przyjaciółka.
Po chwili już z kupionym kompletem ruszyliśmy do domu.
*Krzychu pov*
Znowu się napiłem i wróciłem do domu pijany. Z wczorajszego wieczoru tak naprawdę nie pamiętam nic. Tromba mi mówił, że jak tylko przyszedłem do domu to zasnąłem. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego, wszystko mnie męczy.
-Eee. -przyszedłem do kuchni. -Chłopaki przepraszam. -powiedziałem w stronę Wujka Łukiego, Karola i Trombę.
-Stary co Ci jest? -zapytał Tromba.
Sam bym chciał wiedzieć.
-Ostatnio mam zły okres, sami wiecie. Alkoholem odreagowuję stres. Staram się nad tym panować, ale nie jest to łatwe.
-My wszystko rozumiemy. Wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej. Jutro nie odwalaj żadnych akcji, bo przychodzi od nas dziewczyna na rozmowę o pracę.
-Ładna jest? -zapytałem lekko się śmiejąc.
Przydałoby się w końcu jakąś dziewczynę znaleźć.
-Zobaczymy. -zaśmiał się Karol.
CZYTASZ
Angel/Poczciwy Krzychu
FanfictionZawsze uważałam, że marzenia budują człowieka. Budują jego osobowość, jego uczucia, jego wszystko. Uwielbiałam marzyć. O wszystkim. Mając dwadzieścia parę lat marzenia czy to też realne czy nie, stanowiły nie odłączną część mojego życia. Codziennie...