6. Beatrice

438 43 188
                                        

Tu naprawdę nie chodziło o niego.

Vincent był miły i nawet nie zwróciła większej uwagi na to, że nie napisał do niej od razu. Chociaż Jenny podniecała się przez cały ten czas, że to pora na miłość, tak Beatrice pozostawała sceptyczna. Nawet dzisiaj rano właściwie w ostatniej chwili przypomniała sobie, żeby zawczasu odkroić mu kawałek ciasta.

A gdy pojawił się w cukierni, niemal słyszała chichot Jenny, która schowała się na zapleczu, bo nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Właśnie wygrała zakład, że Vincent jednak się odezwie, i Beatrice była jej teraz winna kawę.

Przez kilka następnych dni Vincent nie pojawił się w CinnamonLove, ale za to regularnie do niej pisał. Beatrice nie powiedziała o niczym Jenny, żeby ta przypadkiem nie zaczęła planować jej ślubu, jednak mimowolne cieszyła się, że codziennie dostawała pytanie, co u niej słychać.

Problem w całej tej sytuacji siedział właśnie w niej.

Była matką i w pierwszej kolejności musiała myśleć o szczęściu Gwen. Przecież już raz młoda doświadczyła ogromnej straty i Beatrice nie chciała jej narażać po raz kolejny na takie sytuacje.

Pakowanie się w znajomość z jakimś mężczyzną, angażowanie się...

Och, przecież on tylko kilka razy do niej napisał! Co ona sobie wyobrażała? Chyba brak seksu przez kilka lat robił jej siano z mózgu.

Niechętnie wyłączyła piątą już drzemkę budzika i przetarła oczy. Trzecia trzydzieści, za oknem mrok, a ona musiała się w końcu podnieść.

Otworzyła jeszcze SMS-a, którego dostała od Vincenta wczoraj wieczorem, ale go nie przeczytała, bo zwyczajnie zasnęła.

Mam nadzieję, że będziesz jutro w pracy :)

A zaraz potem następna wiadomość, wysłana godzinę później, bo najwyraźniej domyślił się, że już spała.

Słodkich snów :)

Rutynowo zwlekła się z łóżka, omal nie zabijając się o kabel do laptopa, i weszła pod prysznic, by choć trochę się orzeźwić i rozbudzić.

Jakoś niewiele myślała o Vincencie, gdy przygotowywała się do pracy, szykowała Gwen śniadanie, jechała autobusem do pracy i piekła kolejne porcje ciast i babeczek. Zdecydowanie większym problemem były rachunki do zapłacenia; mijała właśnie połowa listopada, więc musiała się przygotować na większe opłaty za prąd.

No i jeszcze rata za szkołę Gwen... Co prawda za tydzień miała dostać wpłatę za stypendium młodej, ale te siedem dni jakoś będzie musiała przetrwać.

Nie znosiła tego, że ledwo wiązała koniec z końcem. Nie potrafiła oszczędzać funtów, chociaż wiedziała, że jeśli będzie chciała dalej edukować córkę, to w końcu musi zacząć odkładać na jej studia. Nie bardzo wiedziała, jak rozwiązać tę sytuację – i tak ciągnęła już nadgodziny; miała świadomość, że nie da rady pracować jeszcze więcej.

Wszystkie myśli wyparowały w momencie, gdy równo o ósmej przeszklone drzwi do cukierni się otworzyły i do środka wszedł wysoki, barczysty mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze. Vincent niemal od razu odszukał wzrokiem Beatrice, która właśnie wykładała świeże wypieki na wystawę, po czym uśmiechnął się do niej rozbrajająco.

Ustawił się grzecznie w kolejce, a Beatrice rzuciła tylko szybkie spojrzenie w kierunku kasy i zdławiła w sobie głośny jęk; Jenny właśnie nabijała szybko cenę jakiemuś klientowi, ale jednocześnie uśmiechała się głupkowato pod nosem, zezując na przyjaciółkę.

CinnamonLoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz