18. Beatrice

402 45 63
                                    

W Beatrice krzyczała sprzeczność.

Czy to normalne, że jednocześnie kochała i nienawidziła dotyku Vincenta? Czy to normalne, że gdy ją całował, miała ochotę jednocześnie uciec i pozbawić go ubrań? Czy to normalne, że pożądanie i potrzeba bliskości mieszały się ze strachem, niepewnością i pewną dozą ostrożności?

Z Benem uczyła się wszystkiego od nowa. To on przekonał ją, że dotyk może być dobry. Że jej ciału należy się szacunek. Że wszystko zależy od jej zgody.

Teraz powinno być jej więc odrobinę łatwiej, ale mimo wszystko czuła się tak, jakby ktoś przeniósł ją do pierwszej klasy podstawówki. Vincent patrzył na nią inaczej niż Ben, obejmował inaczej niż Ben, całował inaczej niż Ben. Lgnęła do niego, lgnęła do ciepła jego dłoni i smaku ust, a mimo wszystko coś w niej się buntowało, coś próbowało powstrzymać tę falę szaleństwa, ugasić żar, jaki się w niej tlił.

Bee myślała, że po śmierci Bena jej serce skuło się lodem.

A teraz zaczynało topnieć w tak zastraszającym tempie, że przestawała za nim nadążać.

Gdy wspólnie oglądali mieszkanie, które zamierzał kupić Vincent, cieszyła się tym, że obejmował ją ramieniem, brał za rękę czy od niechcenia bawił się jej włosami. Mimo wszystko nie potrafiła zdusić w sobie uczucia niepokoju i zagrożenia. Czasami, gdy Vince wykonał jakiś gest zbyt gwałtownie, zastygała w jednej pozycji i musiała wziąć kilka głębszych wdechów, by dojść do siebie.

Nie znosiła, gdy w takich sytuacjach Vincent przyglądał jej się z uwagą. Miała wrażenie, że wszystkiego się domyślał. Jakoś nie mogła się pogodzić ze świadomością, że Vince mógłby się dowiedzieć, że była popsuta, wykorzystana i poniżona. Pewnie sądził, że Gwen to córka Bena.

Jak miała mu powiedzieć, że tak naprawdę nie znała jej biologicznego ojca?

Milczała przez większość czasu, podziwiając mieszkanie. Było puste i wymagało jeszcze trochę prac wykończeniowych, ale Beatrice podobało się ze względu na rozkład pomieszczeń i liczne okna wpuszczające do środka dużo słońca. Jakoś z trudem znosiła myśl, że Vincent mógł sobie pozwolić na kupno tak dużego mieszkania w dzielnicy Fulham – znajdowały się tu dwa spore pokoje, dwie łazienki i kuchnia łączona z salonem. W porównaniu z klitką, którą dzieliła z Gwen, to miejsce wydawało się luksusem w najczystszej postaci.

Vince zapewne dostrzegł jej ponure spojrzenie, bo gdy tylko wyszli po podpisaniu przez Vincenta umowy, ten od razu położył dłoń na dole pleców Bee i pochylił się nad nią.

– Co powiesz na obiad? Znalazłem niedawno fajną włoską restaurację i chciałbym cię tam zabrać. – Zadrżała, czując jego ciepły oddech na skórze szyi.

Wciąż uczyła się jego dotyku. I wciąż ją to przerażało.

A potem znowu się spięła. Tutaj pojawiał się kolejny problem, którego Vincent nie dostrzegał – jej brak pieniędzy. Dlatego ciągle próbowała go wyciągać na spacery, jakby byli nastolatkami, bo zwyczajnie wstydziła się tego, że nie będzie jej stać na posiłek, a nie chciała, by Vince za nią płacił. Zresztą zbliżały się święta i udało jej się odłożyć trochę pieniędzy na prezent dla Gwen, a jeśli wybierze się teraz do restauracji, może stracić większość oszczędności.

Niech to szlag.

Vincent widział, że się wahała. I znowu widziała w jego oczach tę troskę, która ją peszyła.

– Nie daj się prosić, Pszczółko. – Objął ją delikatnie ramieniem, a w nozdrza Beatrice uderzył zapach męskich perfum. – Będzie fajnie. I ja stawiam oczywiście.

CinnamonLoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz