30. Party

515 46 15
                                    

Zmrużonymi oczami przyglądałam się blondynowi i jego marnym próbom podrywania jakichś dziewczyn. Czy on zawsze tak robił czy tylko dzisiaj zaczęło mu odbijać? Pokręciłam głową, przenosząc w końcu wzrok na prawą stronę. Blaise tańczył jakiś dziwny taniec, popychając przy tym kilka osób.
- Dziwak - powiedziałam sama do siebie i znowu spojrzałam w inną stronę. Prawie cofnęłam się do tyłu napotykając gorące spojrzenie Cormaca. Czułam na sobie jego wzrok, gdy tylko weszłam do środka, ale nie sądziłam, że jest tak blisko. Przełknęłam ciężko ślinę, gdy uśmiechnął się do mnie tak, jak miał w zwyczaju. Zaraz jednak przede mną pojawił się cień, więc uniosłam głowę lekko do góry by napotkać niebieskie oczy.
- Nie przejmuj się nim, skarbie. To dupek, a tutaj nie ma siły władzy, ponieważ jesteśmy przy Tobie. Nie zbliży się dalej, jak kilkanaście metrów, więc pij i odpręż się - Luna wepchnęła mi kubeczek alkoholu w dłoń, a ja nie zastanawiałam się dwa razy. Przechyliłam go i opróżniłam, rzucając gdzieś za siebie. - Moja krew. Chodź tańczyć! - zaciągnęła mnie na parkiet i od razu położyła dłonie na moich ramionach, kołysząc się. Zaśmiałam się, gdy obróciła mnie kilka razy i zakręciło mi się przez to w głowie. Chwilę później dołączyły do nas dziewczyny i zrobiłyśmy kółeczko, do którego co chwilę ktoś dołączał i odchodził.

- Muszę iść do toalety, zaraz przyjdę - krzyknęłam Lunie do ucha, a gdy ta pokiwała głową, zaczęłam przepychać się przez ludzi. W końcu udało mi się dotrzeć do schodów, a tam zgrabnie na górę. Jako, że byłam u Lavender wiele razy, od razu trafiłam do toalety, gdzie załatwiłam swoje potrzeby. Podczas mycia dłoni ktoś zaczął dobijać się do drzwi. - Chwila, już kończę - gorączkowo dokończyłam czyszczenie, gdy pukanie się nasiliło. W końcu dopadłam do drzwi i, gdy je otworzyłam zamarłam w progu.
- Cześć, kochanie. Tęskniłaś za mną? - bałam się odezwać, bałam się zrobić jakikolwiek ruch i krzyczałam na siebie przez to w myślach. Rusz się, zrób cokolwiek! Cormac uśmiechnął się do mnie i sprawiło to nieprzyjemne ciarki na moich plecach. Wyciągnął swą dużą dłoń do mojej twarzy i pogłaskał po policzku. Zrobiłam krok do tyłu by uciec do tego, ale zostałam zatrzymana przez jego drugą dłoń, którą ścisnął mój nadgarstek.
- Puść mnie.. - dałam sobie mentalne uderzenie w twarz za nie tak mocny głos jakbym chciała.
- Hermiono.. Nie udawaj. Widzialem jak na mnie patrzyłaś. Wspominałaś nasze stare dzieje, prawda? Było nam tak dobrze ze sobą, czemu by do tego nie wrócić?
- Dobrze wiesz dlaczego - jego oczy pociemniały. Nachylił się w moją stronę, ale chyba dopiero teraz spostrzegł, że wokół nas jest pełno ludzi. Cofnął się więc z grymasem i zaczął ciągnąć mnie na dół.

Rozejrzałam się za jakąkolwiek znaną sylwetkę, ale jak na złość nikogo nie dostrzegłam. Nie było sensu krzyczeć, muzyka grała tak głośno, że i tak nikt by mnie nie usłyszał. Wyszliśmy na zewnątrz tylnim wyjściem, a lepkie łapy mężczyzny od razu znalazły się na moich biodrach.
- Chyba trochę zmarzłaś, co? Trzeba Cię rozgrzać - gadał bez sensu, biorąc pod uwagę, że byłam gorąca, a na zewnątrz nie było nawet lekkiego wiaterku. Próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt silny.
- Zaraz ktoś zacznie mnie szukać, nie ujdzie Ci to na sucho.
- Tak jak nie uchodziło wcześniej? Skarbie, nie mogłabyś nikogo powiedzieć, gdyby było inaczej, już bym siedział za kratkami lub miał zakaz zbliżania się - najpierw gdy mnie dotykał czułam złość, ale teraz ogarniało mnie przerażenie. Nie pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji bez pomocy z zewnątrz, ale pierwszy raz nie był to mój wybór. Spróbowałam trafić go obcasem w stopę, ale zbyt szybko zauważył mój ruch.
- Zabierz dłonie!
- Nie bądź taka, Hermiono. Kiedyś to lubiłaś..
- Ale teraz już nie. Puszczaj mnie! - próbowałam grać odważniejszą niż byłam, ale wbrew mojej woli, w oczach zebrały mi się łzy. Podjęłam kolejną próbuję wyrwania się, ale skończyła się na tym, że blondyn zachwiał się, ciągnąc mnie za sobą. Nie wiem nawet jakim cudem zaraz po tym, jak na niego upadłam, wyczołgał się wprost na mnie. Owiał mnie jego zapach i poczułam mocną woń alkoholu. Niedobrze, bardzo niedobrze. - Złaź ze mnie.

- Och, daj już sobie spokój. Nic Ci nie robiłem, tylko starałem się rozgrzać - dźwignął się na łokciach i nagle wybuchnął śmiechem. Przygniatał mnie swoim ciężarem i nie mógł się za bardzo ruszać, jakby nie miał kontroli nad swoim ciałem. Jęknęłam z rozpaczy, gdy poczułam jego gorące i miękkie usta na twarzy. Nadal przyciskał mnie do ziemi, gdy zjeżdżał wilgotnymi pocałunkami na szyję. Usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału. - Cholera, przepraszam - sapnął, ale w jego głosie nie słyszałam ani krzty skruchy. Zaczęłam poruszać nogą by ją trochę rozluźnić, a gdy tylko mi się to udało, wzięłam na ile tylko mogłam w takiej sytuacji, zamach i uderzyłam go mocno w niestety tylko piszczel. Syknął z bólu, z końcu podnosząc się bardziej. Spojrzał z niedowierzaniem na dół, a jego oczy pociemniały ze złości. Super, czyli już po mnie. Ścisnął dłonie w pieści, a ja wiedziałam czego się już spodziewać. Zawsze gdy miał tak zwierzęcy wyraz twarzy, bił mnie tak, że nieraz traciłam przytomność. Spojrzałam w niebo by ostatnią chwilą jaką zobaczę nie był on, a blondyn w tym czasie podniósł pięść do góry by wymierzyć pierwszy cios.

- Cormac? Co ty robisz? - ze zdziwieniem spojrzałam przez siebie, ale nie byłam w stanie dotrzec kto to przez jego wielkie cielsko.
- Pomocy - wyszeptałam, nie będąc pewną czy mnie usłyszy. Chyba jednak tak się stało, ponieważ ciężar blondyna zniknął, a ja mogłam spokojnie w końcu odetchnąć. Niepewnie usiadłam słysząc gruchot łamanej kości. Cormac przyciskał sobie dłonie do twarzy, a pomiędzy palcami płynęła mu krew.
- Złamałeś mi nos. Dlaczego to zrobiłeś?
- Jeszcze głupio pytasz? - warknął Teodor, mając mocno zaciśniętą szczękę. Jego kości policzkowe były dzięki temu idealne widoczne, a przy słabym świetle księżyca wyglądał jak anioł. Opieprzyłam siebie w myślach. Gdy brunet zaczął iść w moją stronę na plecach cofnęłam się do tyłu. - Spokojnie. Wszystko w porządku? Zrobił Ci coś? - po raz pierwszy słyszałam w jego głosie aż tyle troski i pozytywnych uczuć w moją stronę. Na chwilę mnie zmroziło, ale zaraz pokręciłam głową. Z wahaniem przyjęłam jego wyciągniętą dłoń. Dół mojej sukienki był rozerwany, więc zaczęłam naciągać materiał by zakryć jak najwięcej.
- To zwykła szmata. Sama tego chciała, prosiła się o to.
- Prosiła się o to byś ją napastował i chciał pobić? Dobrze Ci radzę idź, bo na złamanym nosie się nie skończy - nie przejmowałam się tym co dzieje się wokół mnie. Jedyne na czym się skupiałam to na tym by doprowadzić się do porządku. Po policzkach płynęły mi łzy, gdy adrenalina zaczęła opuszczać moje ciało.

- Jesteś beznadziejny, Nott. Do niedawna byłeś po mojej stronie, a teraz wybierasz tę sierotę?
- Jest różnica między tym, że Cię rzuciła, a tym, że prawie zrobiłeś jej coś okropnego. Dla mnie już nie istniejesz, nie będę zadawać się z damskim bokserem.
- Jesteście siebie warci - machnął ręką, w końcu chwiejnym krokiem odchodząc. Odprowadziłam go wzrokiem, choć obraz mi się rozmazywał.
- Wszystko w porządku, Granger? - nie dał mi odpowiedzieć, gdy szybko dodał. - Głupie pytanie, udawaj, że nie słyszałaś. Pójdę po dziewczyny.
- Nie! - krzyknęłam, chwytając go za dłoń. Mężczyzna spojrzał na mnie, na nasze złączone kończyny i znowu na mnie. - One nie mogą wiedzieć. Chcę do domu, po prostu chcę do domu.
- Napiszę do Draco by przyniósł Twoje rzeczy i moje kluczyki. Nic nie piłem, więc zawiozę Cię, zgoda? - kiwam głową, bojąc się własnego głosu. Zaczynam patrzeć w ziemię, dziubiąc czubkiem buta w niej. Gdy zjawia się blondyn, brunet na szybko opisuje mu sytuację, ale tak bym tego nie dosłyszała. Malfoy posyła mi współczujące spojrzenie, ale jestem mu wdzięczna za to, że nie próbuje nic do mnie powiedzieć czy mnie dotknąć. Nie wiedzieć czemu czuję się jednak okej z tym, że brunet nadal mnie trzyma i tak zaprowadza do samochodu. Może dlatego, że to akurat on mnie uratował? Na pewno. Otwiera przede mną drzwi, a ja wsiadam do środka nadal się nie odzywając. Opieram głowę o szybę i przymykam oczy. Czuję się zmęczona, ale na całe szczęście przynajmniej łzy przestały płynąć. Jak to jest, że przechodziłam przez to tyle razy, a mimo wszystko wzbudziło to we mnie tak silne uczucia? Może przez to, że wtedy byłam z nim, a teraz myślałam, że w końcu to wszystko jest za mną. Spokojna praca silnika i ciepło panujące w samochodzie sprawiło, że nie widzieć kiedy odpłynęłam.

###
Mam nadzieję, że opis wyszedł mi realistycznie. Nie chciałabym by wyszło karykaturalnie i mam wrażenie, że tak nie jest lecz jako autorka raczej nie mam obiektywnego punktu widzenia 🤷‍♀️

strangers ~ teomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz