91. Idealna okazja.

458 38 17
                                    

Popijałam drinka, kiwając głową i uśmiechając się do innych, którzy tylko spotkali się ze mną wzrokiem. Miałam bardzo dobry humor, którym ewidentnie zarażałam dosłownie wszystkich znajdujących się w moim zasięgu.
- Dlaczego jesteś tak wesoła? - spytał jakiś mężczyzna, stając zbyt blisko. Nie przejęłam się tym jednak i spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- Jestem w otoczeniu przyjaciół, gra skoczna muzyka, a alkohol jest taaak cudowny, że nie mogę przestać go pić. Plus, podszedł właśnie do mnie przystojniak co także nie jest niemiłe - puściłam mu oczko, a on uśmiechnął się.
- Zatańczysz? - wyciągnął w moją stronę dłoń, którą od razu chwyciłam. Odstawiłam kubek na szafkę i dałam się zaprowadzić na sam środek tymczasowego parkietu. Położyłam mu dłonie na ramionach, a on mi swoje na biodra. Patrzyłam mu w jego niebieskie, piękne oczy, ale nie czułam absolutnie nic prócz nici porozumienia.
- To miłe.
- Co takiego? - spytał, podnosząc brew to góry. W odpowiedzi przeszkodziło mi to, że okręcił mnie wokół osi, ale jak tylko znaleźliśmy się w wyjściowej pozycji, przemówiłam.
- To wszystko. Ciepło bijące od Ciebie i, że czuję jakbym znała Cię dłużej niż te kilka minut - przegryzłam wargę i zjechałam dłońmi z jego barków na ramiona. Mężczyzna podniósł brew do góry, ale sam swoje przeniósł jedną na dół moich pleców, a drugą odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Nachylił się w moją stronę, przymykając oczy. Od razu zrobiłam to samo by móc wyobrazić sobie kogoś innego, ale nie musiałam. Zostałam odciągnięta do tyłu z wielką siłą wprost w ramiona, które ciasno mnie objęły. Nie wiem jakim cudem, ale od razu je poznałam.

- Co ty odpierdalasz, Draco? - pisnęłam, próbując się od niego odsunąć. Pijany mężczyzna jednak w ogóle mi tego nie ułatwiał.
- Skarbieeee, ratuję Cię przed największą głupotą w Twoim życiu.
- Największą głupotą w moim życiu było zaprzyjaźnienie się z Tobą - blondyn nic nie zrobił sobie z moich słów tylko zaśmiał się i zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia na taras. - Przepraszam! - krzyknęłam do mojego byłego towarzysza, ale on posłał mi jedynie szeroki uśmiech i pomachał. Na zewnątrz było więcej ludzi niż w środku. Choć to nie była impreza basenowa, większość ludzi rozebrała się i wylądowała w wodzie. Oby tylko się nie potopili.
- Wiesz, że jestem beznadziejnie zakochany w Ginny? - spytał nagle z dupy, zatrzymując się tak, że wpadłam na niego.
- Myślę, że wszyscy o tym wiedzą. Jesteś dosłownie jedną z ostatnich osób, które sobie to uświadomiły.
- Tak, ale jak mam o tym powiedzieć jej? Jak pokazać jej, że tak bardzooo ją kocham? Zrobiłbym dla niej wszystko. Wiesz o tym - westchnęłam zdając sobie sprawę, że nie uda mi się go tak łatwo spławić.
- Może po prostu posłuchaj swojego serca? Ono wie najlepiej.
- Masz rację. Idę do niej.
- O nie, nie, nie - zatrzymałam go, chwytając za ramię. - Zrób to jak będziesz trzeźwy. Teraz radzę udać się na górę i pójść spać. Ewentualnie zadzwoń do kogoś by po Ciebie przyjechał, dobrze? Pomóc Ci z tym?
- Myślę, że sobie poradzę, dziękuję. Kocham Cię, najlepsza przyjaciółko na świecie - pocałował mnie w policzek i odszedł z dumą. No dobra, potknął się kilka razy, ale dalej już było z górki. Spojrzałam w niebo, kręcąc głową i śmiejąc się.

- Odbija Ci już na stare lata, co? - gwałtownie odwróciłam głowę w stronę głosu Teodora i zobaczyłam jego postać w całej okazałości. Wyglądał cudownie. Miał czarne spodnie oraz białą koszulę, jak dużo mężczyzn tutaj, ale on był w tym stroju o wiele bardziej seksowniejszy.
- Bez przesady, nie jestem znowu aż taka stara. Zresztą, co to robi z Ciebie w takim razie? - posłałam mu swój najlepszy uśmiech, ale w życiu bym nie mogła przebić tego czym odpowiedział. Czy ten gość może być bardziej przystojny niż w tej chwili? Boże, ile ja wypiłam? A może raczej, co oni mi dosypali? Odwróciłam wzrok spowrotem na niebo, gdy podszedł bliżej. Błagam, trzymaj się na dystans bo inaczej się na Ciebie rzucę, a to ty miałeś zabiegać teraz o mnie, a nie odwrotnie.
- Draco żalił Ci się z powodu wiewióry?
- Tobie również?
- Jak i połowie ludzi na tej imprezie. Na prawdę trzeba ograniczyć mu alkohol - zaśmiał się i niech mnie piorun trzaśnie jeśli nie był to najprzyjemniejszy dźwięk na Ziemii.
- Zapamiętam by następnym razem go pilnować.

- A kto przypilnuje Ciebie? - podniosłam brew, w końcu na niego spoglądając.
- Co masz przez to na myśli?
- Jesteś ubrana na prawdę gorąco, większość facetów, jak i kobiet chce zaciągnąć Cię do łóżka - zarumieniłam się słysząc te słowa.
- Umiem mówić nie.
- Doprawdy? Przetestujmy to - zaraz po tym przysunął się bliżej mnie, a ja otworzyłam szeroko oczy. Cofnęłam się do tyłu, ale w dalszym przemieszczaniu przeszkodził mi słup. Skuliłam się pod naporem jego spojrzenia. Położył obie dłonie po bokach mojej głowy i nachylił się tak, że owiał mnie jego gorący oraz alkoholowy zapach. Ile wypił? I czy wie w ogóle co robi? Czy to przez alkohol zachowuje się w ten sposób? Poczułam lekkie, ledwo odczuwalne muśnięcie jego ust na policzku. Serce zaczęło mi bić bardzo szybko, a ciało zesztywniało.
- Teodor? - spytałam cicho, ale tylko na tyle mogłam się zdobyć. Kolejne muśnięcie sięgnęło kącika moich ust. Próbowałam dostrzec coś w wyrazie jego twarzy czy oczu, ale nie byłam w stanie przez natłok myśli kotłujących mi się w głowie. Jego usta delikatnie oraz krótko dotknęły moich.
- Przegrałaś. Nie umiałabyś się obronić - nie wiedzieć czemu wyszeptał, uśmiechając się w tylko sobie znany sposób. Kiwnęłam głową, choć nie byłam pewna tego co właśnie powiedział. Spojrzał mi w oczy, następnie na usta i znowu podniósł wzrok. Kolejny kontakt naszych ust był stanowczy oraz dłuższy. Palce jego prawej dłoni dotknęły mojego policzka by następnie zjechać na kark. Wtedy też wargami mocniej naparł na te moje, a ja przymknęłam oczy. Zacisnęłam swoje dłonie ma przodzie jego koszuli, a on przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Staliśmy się jednym organizmem, działającym ze sobą w harmonii. Gdy odsunęliśmy się od siebie, mój mózg wciąż nie działał na najwyższych obrotach. Tempo wpatrywałam się w jego szare oczy, a on uśmiechał się głupio.

- Przepraszam - wyszeptałam, puszczając go i przechodząc pomiędzy jego lewą ręką. Szybkim krokiem oddaliłam się, słysząc za sobą jego nawoływania. W moich oczach zebrały się łzy, gdy weszłam do środka, zgarnęłam swoją torebkę oraz płaszcz i wyszłam na zewnątrz tym razem przednim wyjściem. Moje serce tłukło się wewnątrz klatki piersiowej, ale nie mogłam go uspokoić. Dlaczego to się wydarzyło? Dlaczego spanikowałam? Jak zwykle mój organizm działał za mnie. Wiedziałam, że zawsze się bokojtuje, ale teraz? W takiej sytuacji? Miałam tylko nadzieję, że Teodor mi wybaczy to co zamierzam zrobić i, że go to nie zrani tak, jak mnie.

strangers ~ teomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz