65. Date

473 39 45
                                    

Siedząc w tej kawiarni i czekając na kogoś, kto spóźnia się trzydzieści minut, nie da się nie myśleć, że jest się naiwniakiem. Plułam sobie w brodę za każdym razem, gdy jakiś mężczyzna wchodził, a ja z nadzieją przyglądałam mu się, że to będzie akurat on. Mój Teodor. Choć czy można uznać kogoś za swojego, gdy nigdy w życiu się z nim nie rozmawiało? I gdy wystawił Cię na pierwszym spotkaniu? Westchnęłam, spoglądając na telefon i odkrywając, że minęły kolejne cztery minuty. Podniosłam się z miejsca, odłożyłam na stół odpowiednią sumę pieniędzy za herbatę i wyrwałam do przodu, potrącając kilka osób. Nie przejmowałam się ich oburzeniem tylko wybiegłam na zewnątrz, omal nie łamiąc jakiemuś facetowi nosa drzwiami i ruszyłam nerwowym krokiem do przodu. Czułam się jak tykająca bomba, więc gdy tylko ktoś krzyknął za mną moje imię, a następnie szarpnął mnie za dłoń, nie wytrzymałam. Uderzyłam mężczyznę w twarz i dopiero, gdy moja ręka zetknęła się z jego policzkiem dotarło do mnie co zrobiłam. Zatkałam sobie usta, robiąc wielkie oczy.
- O mój Boże, przepraszam. Nic Ci nie jest? - odciągnęłam jego dłonie i z ulgą odkryłam, że nie leci mu krew.
- Spokojnie, zasłużyłem sobie. Nie powinienem był Cię tak straszyć - Dean uśmiechnął się, ale ja nie mogłam tego odwzajemnić. - Wszystko w porządku? Wydajesz się być zła.
- Ponieważ jestem. Ktoś mnie wystawił.
- Chłopak? - spojrzałam na niego zdziwiona, zakładając ręce pod biustem.
- Nie, kolega. Tylko kolega - podkreśliłam ostatnie słowo, czując się źle z myślą, że mogłam uważać go za przyjaciela. Normalna osoba napisałaby, że nie przyjdzie i wymyśliła jakieś wiarygodne kłamstwo, ale on po prostu zdecydował się nie pojawić. Miałam ochotę w coś uderzyć. Mocno.
- W takim razie to debil - wzruszył ramionami jakby to było oczywiste. - Pozwolisz, że naprawię jego błąd? - w pierwszej chwili chciałam odmówić. Na prawdę nie miałam ochoty na żadne rozmowy czy spijanie sobie z pyszczków, ale nie wiedzieć czemu, widok Teodora i jakiejś kobiety, którzy właśnie wchodzą do kawiarni, z której przed chwilą wybiegłam sprawił, że nie chciałam być teraz sama.
- Z przyjemnością - chwyciłam go za dłoń co zdziwiło zarówno jego, jak i mnie samą i pociągnęłam go w stronę parku. Rozmowa, choć z początku wymuszona, kleiła nam się perfekcyjnie. Mieliśmy bardzo dużo wspólnego i żałowałam, że dopiero teraz zdecydowałam się spotkać się z nim po raz drugi. Lecz na swoje usprawiedliwienie miałam to, że za pierwszym razem nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Myślałam, że jesteśmy zbyt różni, ale dzisiejszy dzień uświadomił mi jak bardzo w błędzie byłam. Nie pozwoliłam się jednak pocałować na pożegnanie. To było za wcześnie. I nie byłoby fair biorąc pod uwagę, że w głowie miałam innego mężczyznę.

***

bitchin
Zachowałeś się jak kutas i mam nadzieję, że o tym wiesz.
Pisałeś mi, że bardzo zależy Ci na spotkaniu i, że od samego początku tego chciałeś, a następnie mnie wystawiłeś.
Czy osoba, dla której to zrobiłeś była chociaż tego warta?
Wystarczyła jedna wiadomość, chociażby głupie "nie będzie mnie". Bez tłumaczenia, przyjęłabym to, przecież wiesz, że nie jestem wymagająca, ale nie. Lepiej było nie przyjść, stawiając mnie w bardzo niekomfortowej sytuacji.
Mam nadzieję, że będziesz miał chociaż minimalne wyrzuty sumienia.

(odczytano)

bitchin
Poważnie? Nawet nie jestem warta odpisania? Nie chce Ci się marnować na mnie czas?
Może przesadzam, ale mogłeś napisać, że tego nie chcesz i, że masz mnie już dość.
Dobra, nie. Nie będę robiła z siebie większej kretynki.
Miło było Cię poznać Teodorze. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto będzie w stanie Cię zaakceptować całkowicie i, że wyjdzie Ci z tamtą dziewczyną.
Znajdź sobie inną przyjaciółkę, ponieważ ja już nią nie mogę być.
Żegnaj.

(odczytano)

strangers ~ teomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz