85. Dzień, który wszystko skomplikował.

501 41 28
                                    

2000+ słów, powodzenia w czytaniu tego XD

Otwieram drzwi i modlę się by Nott mnie rozczarował oraz się nie wystroił. On najwyraźniej liczył na to samo, ponieważ patrzymy na siebie, wstrzymując oddech. Założył czarne spodnie i białą koszulę, a ja tak bardzo miałam do tego słabość. Otwieram usta, ale on mnie wyprzedza.
- Nieźle wyglądasz - podnoszę brew do góry spodziewając się czegoś więcej. Zamykam drzwi i staje dzięki temu na ganku.
- Ty również - uśmiecham się do niego nerwowo. Mężczyzna jeszcze raz mierzy mnie wzrokiem i marszczy brwi na widok moich conversów.
- Nie szpilki?
- Pytasz jakbyś mnie nie znał - wymijam go i żwawym krokiem ruszam w stronę jego samochodu. Czekam aż otworzy drzwi, a gdy tylko to robi wślizguje się na miejsce pasażera. Przeczesuję sobie włosy palcami, rozplątując je na końcu. Pofalowałam je mocniej i wyglądają na bardziej puszyste niż zazwyczaj. Zgarnęłam swoją czerwoną sukienkę bardziej pod dupę by ładnie się ułożyła i w końcu zapięłam pasy.
- Zdenerowana? - spogląda na mnie zaciekawiony, gdy sam zapina swoje i odpala samochód. W końcu wyjeżdża na pustą drogę.
- Tak. A ty?
- Troszeczkę - teraz to ja spoglądam na niego zdziwiona.
- Dlaczego?
- Boję się, że coś spierdolę, a tego bym nie chciał. Wiem jak bardzo zależy Ci by nie wyjść na żałosną przed tym debilem. Chociaż jeśli chcesz znać moje zdanie, to on jest tym żałosnym - nie patrzy na mnie mówiąc te słowa, więc i nie zauważa, gdy na moich ustach pojawia się nikły uśmiech. Jak to jest, że zawsze mówi to, co chcę usłyszeć? I jak udaje się mu mnie tak łatwo uspokoić?
- Ja się denerwuję dlatego, że dzisiaj Cię pocałuję - w końcu zerka na mnie krótko i odczuwam lekką satysfakcję z tego powodu.

- Racja - mówi krótko, ściskając mocniej kierownicę.
- Nie dlatego, że nie chcę Cię pocałować lub coś z Tobą nie tak. Po prostu nie lubię być do czegoś zmuszana.
- Jeśli tak właśnie czujesz, nie musisz tego robić. Są przecież pary, które nie lubią publicznego okazywania sobie uczuć. Możemy być parą, która nie obślinia się na środku parkietu co trzy sekundy. Nie czuj się zmuszana by zrobić cokolwiek z kimkolwiek.
- Nigdy się tak nie czułam, teraz też nie - spoglądam na deskę rozdzielczą. - Po prostu jeśli pocałowałabym Cię teraz to byłoby to dla mnie. Gdybyś pocałował mnie w domu, byłoby to dla Ciebie. A gdy tam wejdziemy wszystko będzie na pokaz. By on widział, że ruszyłam dalej.
- Jeśli Cię tam pocałuję to dlatego, że będę tego chciał. Nie dla innych, nie dla niego, dla siebie - to zmusza mnie bym w końcu na niego spojrzała. Przygląda mi się łagodnie i to dopiero drugi raz, gdy widzę w jego oczach troskę wobec mojej osoby. Kiwam głową, nie mając powodu by mu nie wierzyć. Gdy dojeżdżamy na miejsce próbuję dostrzec kolorowe światła lub usłyszeć głośną muzykę, ale pełny parking mi w tym przeszkadza. Po minucie kręcenia się w końcu znajdujemy wolne miejsce. Nott wyłącza silnik i wyskakuje na zewnątrz. Zanim zdążę się ruszyć, już otwiera mi drzwi i wyciąga w moją stronę dłoń by mi pomóc. Dziękuję mu kiwnięciem głowy i także opuszczam pojazd. - Gotowa?
- Bardziej już chyba nie mogę być - ściskam mocniej jego dłoń. Prowadzi mnie przez parking, a ja rozglądam się dookoła. Malakai to popularne miejsce nad jeziorem, w którym pary biorą śluby. Ma bardzo duże pole, gdzie wiosną rośnie pełno cudownych kwiatków. Można tu przychodzić przez cały rok. Ludzie siedzą na ławkach spoglądając na jezioro lub robią sobie zdjęcia przy wysokich figurach. Pierwsza co rzuca nam się w oczy to ogromny biały namiot, do którego wchodzą elegancko ubrani kelnerzy.

Ruszamy zaraz za nimi do środka i zapiera mi dech w piersi, gdy spoglądam na sufit. Na brzegach miłego materiału zamocowano sznury lampek, które łączą się ostatecznie z dużym żyrandolem na środku. - Dzięki Bogu, że byłam na zakupach - mówię, gdy przyglądam się innym gościom.
- Idziemy po coś do picia? - pyta dostrzegając bar na końcu pomieszczenia.
- W porządku - kiwam głową, ale rozluźniam nasze dłonie, gdy zauważam znajomą sylwetkę niedaleko nas. - Zaraz do Ciebie dołączę - kiwa głową i odchodzi. Ja w tym czasie podchodzę do Madison, siostry Vincenta.
- Hermiona? O mój Boże, jak dobrze Cię widzieć! - blondynka rzuca się na mnie nie zwracając uwagi na innych wokół nas.
- Tęskniłam za Tobą, Mad. Co tam u Ciebie?
- Mam męża i dziecko, wyobrażasz to sobie?
- Nigdy się tego bym nie spodziewała. Sama zapierałaś się, że nigdy nie dasz się usidlić - śmieje się, a ona zaraz za mną.
- Nie muszę się martwić, że popsujesz przyjęcie mojego brata, co? Chociaż przyznam szczerze, że bardzo bym nie ubolewała. Nie lubię tej suki, z którą jest.
- Nie. To on mnie zaprosił - dostrzegam Nott'a w tym samym miejscu, który zabawiany jest przez kelnerkę. I to na tyle by nie zwracała uwagi na innych gości. Marszczę brwi na to, czując dziwne uczucie w środku.
- Idź do niego. Później się jeszcze zgadamy - odzywa się blondynka, gdy tylko podąża za moim spojrzeniem. Kiwam jej głową i ściskam ją ostatni raz. Gdy tylko podchodzę do bruneta ten przestaje zwracać uwagę na barmankę. Czuję satysfakcję z tego powodu, ale nie wiem nawet dlaczego. I może lepiej bym nie wiedziała?

strangers ~ teomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz