Co. Ja. Tak. Właściwie. Zrobiłam.
W tamtym momencie ucieczka wydawała mi się właściwa, ale jak dłużej się nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, jak beznadziejnie to rozwiązałam. Powinnam porozmawiać na spokojnie z kierowcą i pozbierać swoje rzeczy. Zostawiając to tam, pogorszyłam tylko sprawę i nie mam zamiaru zastanawiać się teraz, jakie konsekwencje mogę za to ponieść.
Zatopiłam swoją dłoń w swoich gęstych, ciemnych włosach, delikatnie je ciągnąć. Starałam się jakoś zebrać myśli i doprowadzić się do porządku. Powinnam coś zrobić, zamiast bezczynnie karać w te i z powrotem po chodniku.
— Um, mógłbym pomóc... — chłopak, o którego obecności w całym tym zamieszaniu zupełnie zapomniałam, wybudził mnie z przemyśleń, trącając lekko moje ramię. Wystraszyłam się, podskakując, przez co telefon wyślizgnął się z mojej dłoni, stykając się z twardą powierzchnią chodnika. — Przepraszam! — powiedział, zakrywając usta. Szybko nachylił się nad przedmiotem, który był aktualnie w kilku częściach.
Poczułam wzrastające wewnątrz mnie uczucie ciepła, które było spowodowane nagłym przypływem złości. Spojrzałam na zakłopotana twarz chłopaka, który posłał mi słaby uśmiech, niepewnie kładąc urządzenie na wyciągniętej przeze mnie dłoni.
— Świetnie! — warknęłam, wyrzucając telefon, a raczej jego pozostałości, do stojącego nieopodal kosza. Już od dłuższego czasu ze starości nie działał jak powinien, ale dzisiaj nie musiał nadejść jego dzień ostateczny. — Właśnie pozbawiłeś mnie ostatniej rzeczy, która mogła w jakiś sposób wyciągnąć mnie z tego bagna, w jakim aktualnie się znalazłam!
— Wybacz, naprawdę nie chciałem — nerwowo przeczesał dłonią włosy. — Odkupię ci go. Podaj mi chociaż swój numer telefonu, cokolwiek, żebym mógł nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt i zrekompensować swoje przewinienie.
— Podałabym ci go, ale tak jakby nie mam jak odebrać — uśmiechnęłam się ironicznie, wskazując palcem na kosz, do którego wyrzuciłam zepsute urządzenie.
— Racja — zawstydzony odwrócił wzrok, intensywnie zastanawiając się nad innym rozwiązaniem. — W takim razie gdzie pracujesz lub się uczysz? Mógłbym tam porzucić — zaproponował.
— Zakończyłam już edukację, a godzinę temu wyrzucili mnie z domu.
— Numer domu? – zapytał niepewnie.
— Z niego tez mnie wyrzucono! — zaśmiałam się histerycznie, chowając twarz w dłoniach. Jego pytania uświadomiły mnie w jak bardzo złej sytuacji się znalazłam. Żałosne. — Nie wiem czy powinnam się śmiać, czy płakać.
— Mogę ci pomóc! — wypalił bez zastanowienia, ściągając dłonie z mojej twarzy. — W ramach rekompensaty możesz przenocować w moim mieszkaniu... — zacisnął usta w wąską linię, wyczekując mojej odpowiedzi.
— Jeśli myślisz, ze jestem jakąś łatwą laską, która prześpi się z tobą tylko po to, żeby mieć dzisiaj w nocy dach nad głową, to się grubo mylisz! — przymrużyłam oczy, grożąc mu palcem.
— Nic z tych rzeczy! — zszokowany uniósł ręce w geście obronnym, a jego poliki oblały się rumieńcami.
— Nawet się nie znamy! Ludzie nigdy nie pomagają tak ochoczo nieznajomym — skrzyżowałam ręce na piersi.
— Jestem Kim Namjoon — powiedział, wyciągając w moja stronę dłoń, która niepewnie uścisnęłam.
Dopiero teraz wróciłam uwagę na wygląd chłopaka. Był wysoki i dobrze zbudowany, przez co jego ramiona były dość szerokie. Delikatnie przydługie, brązowe włosy nachodziły mu na jego ciemne oczy. Wyglądał na zupełnie nieszkodliwego i miłego chłopaka, który prawdopodobnie nie miał jakiś złych zamiarów. Jego przyjacielski, szczery uśmiech i niesamowicie urocze dołeczki sprawiły, ze w jakiś sposób potrafiłam mu zaufać, mimo że był mi zupełnie obcy i mógł bardzo dobrze udawać.
CZYTASZ
inner child | bts |
FanficŻycie Hyeri w ostatnich tygodniach nie należy do najłatwiejszych - w jednej chwili traci mieszkanie i pracę. W nietypowy sposób spotyka siedmiu urokliwych, młodych mężczyzn, którzy dodatkowo namieszają w jej chaotycznym życiu. Co wyniknie ze znajomo...