𝟎𝟎𝟐. café y chismes sobre hombres malos

453 30 16
                                    

─── ・。゚☆: *

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─── ・。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

     Jedno trzeba było przyznać — Azarola Herrera zaskoczyła Andrésa o wiele bardziej, niż tego się spodziewał.

     Brunetka była pełna sprzeczności, o ile tak można to było nazwać. Na początku zdawała się być chłodną osobą, ale rozmawiając z nim, stresowała się jak uczeń, który ma recytować wiersz. Na dodatek wyglądała chyba bardziej oficjalnie, niż było to możliwe, ale (mimo to) od jej persony biła artystyczna nuta. Kobieta była dosłowną i metaforyczną zagadką: z gatunku takich, które są trudne jak cholera, ale i tak chcesz je rozwiązać.

Mimo że ich spotkanie dobiegło końca bite pół godziny temu, de Fonollosa Gonzalves nie ruszył się z parku. Spacerując wśród alejek najprawdopodobniej najlepszego skweru w mieście, starał się ułożyć całą tę zagadkę w całość, stworzyć obraz Cayetany Azaroli Herrery, który chociaż jako-tako miałby sens.

     A było to wręcz nierealne.

     Na dodatek fakt, że przed spotkaniem kobieta zapewne prześwietliła cały jego życiorys kilka razy, znając każdy szczegół (choćby jak ten romans z nauczycielką lata temu), lekko stresował.

     Okej, stresował nieco bardziej, niż powinien, bo Andrés nie znał nawet jednego z pewnie wielu haków, jakie na niego znalazła, i nie mógł się odnieść. Ani nie miał żadnego haka na nią, poza tym, że planowała napad na galerię sztuki; a to zawsze przecież mógł być fortel.

Jedno było pewne i brunet doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę: Marco Suárez Jaso musiał cholernie zajść pięknej nieznajomej za skórę, skoro pokusiła się na taki krok.

Mężczyzna uśmiechnął się sztucznie do siebie, gdy tylko przypomniał sobie jeden, w miarę ważny fakt — zawsze mógł przecież zadzwonić do osobistego i rodzinnego specjalistę od researchu.

W sekundę, z pamięci, wpisał numer młodszego brata. Wsłuchując się w sygnał nawiązywania połączenia, szybkim, ale i dokładnym ruchem odłożył kapelusz tuż koło siebie, na jedną z wielu ławek.

— Andrés?

— Braciszku kochany! — Nieco zbyt optymistyczne powitanie mężczyzny zaskoczyło Sergia na tyle, że młodszy z rodzeństwa początkowo nie wiedział, co powiedzieć. Kłamstwem było by jednak stwierdzenie, że bruneta jakkolwiek to obeszło. — Sprawdź dla mnie Cayetanę Azarolę Hererrę.

De Fonollosa Gonzalves spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku, określając, kiedy będzie we własnym mieszkaniu, biorąc pod uwagę cholerne madryckie korki.

𝐋𝐀𝐃𝐑𝐎́𝐍 𝐃𝐄 𝐀𝐑𝐓𝐄. ᵃⁿᵈʳᵉ́ˢ ᵈᵉ ᶠᵒⁿᵒˡˡᵒˢᵃ ᵍᵒⁿᶻᵃˡᵛᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz