─── ・。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Cayetana, już zgodziwszy się na spotkanie, zyskała pewność, że będzie żałowała przynajmniej jednej rzeczy, która stanie się na ich kolacji — nieważne, czy prowodyrem będzie ona, czy też Andrés. Jej decyzja zemściła się na niej już w momencie, gdy się obudziła; chociaż, teoretycznie, kac nie wybiera i, jak powszechnie wiadomo, nie ma litości.
Brunetka powoli podniosła się z pozycji leżącej. Złapała się za głowę, próbując powstrzymać pulsującą migrenę, która ani trochę nie pozwała jej się skupić i osiągnąć cel: przypomnieć sobie wszystko, co działo się poprzedniego wieczoru.
Teoretycznie, zamierzała zobaczyć, która była godzina, a potem iść się napić wody, ewentualnie kawy lub herbaty, ale jej wzrok przyciągnęło coś zupełnie innego — szklanka z wodą i tabletka przeciwbólowa, które leżały na szafce nocnej.
Jeżeli istnieją jakieś krasnoludki albo inne stworki, które asystują przy kacu, to muszę jakieś zatrudnić.
Kobieta wzięła ibuprofen, mając nadzieję, że ból głowy w miarę szybko przejdzie.
Cholera, nie powinna była pić tyle wina. Tak naprawdę w ogóle nie powinna była go pić w na tyle niestałym towarzystwie, jakim był de Fonollosa Gonzalves — w końcu mieli być wspólnikami, a nie chodzić na kolację i się zbliżać, zmieniać rodzaj relacji na niebiznesową, co mogło ich zgubić.
Co chyba już ich zgubiło, skoro człowiek, który w zamyśle nie ma serca, postanowił być tak dobry, i zostawić jej tabletkę na ból głowy, która na kacu równa się z każdym skarbem świata.
— Nie ma szans, że się o mnie troszczy. Co najwyżej chce mnie uwieść, żebym dała większy procent — stwierdziła, starając się być i brzmieć pewnie, mimo że, tak naprawdę, sama w to nie wierzyła.
Nie przejmowała się nawet faktem, że, skoro dostała własną szklankę, najprawdopodobniej grzebał w szafkach w kuchni — jej umysł za bardzo zaprzątało pytanie czy naprawdę się (w pewnym sensie) o nią troszczył.
Szczerze mówiąc, Cayetana zamierzała próbować przypomnieć sobie, czy nie stało się coś żenującego, ewentualnie podpadającego pod zdradę, ale, finalnie, się poddała. Chyba zwyczajnie nie miała do tego głowy, nie miała głowy do ciągłego rozważania nad każdym jej ruchu na tej pieprzonej szachownicy, inaczej nazywanej ludzkim życiem. Przecież jeden zły ruch mógł sprawić, że przegrałaby.
Brunetka, cicho wzdychając, odgarnęła ciemne kosmyki, które spadały na jej twarz.
Zdjęła sukienkę, w której zasnęła poprzedniego dnia, i odłożyła ją koło siebie, lekko przygładzając pogięty, czarny materiał. Znając życie, po praniu będzie tak pognieciona, że Hiszpanka spędzi wieki na prasowaniu.
CZYTASZ
𝐋𝐀𝐃𝐑𝐎́𝐍 𝐃𝐄 𝐀𝐑𝐓𝐄. ᵃⁿᵈʳᵉ́ˢ ᵈᵉ ᶠᵒⁿᵒˡˡᵒˢᵃ ᵍᵒⁿᶻᵃˡᵛᵉˢ
Fanfiction❝ I KNOW MY VALUE AND I KNOW HOW TO SHOW THIS ASSHOLE WHAT HE HAD LOST. ❞ 𝑪ayetana Azarola Herrera z pewnością była twardą kobietą, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać, o ile można było tak powiedzieć. Dlatego, kiedy tylko dowiedziała się o t...