─── ・。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Od samego początku Cayetana uważała ich kolację za w miarę udaną — spędzili miło czas, a ona dostała więcej informacji odnośnie jego najznamienitszego skoku na Champs-Élysées. Ciekawe towarzystwo, dobre wino i ładne otoczenie nie zawsze były jej przepisem na sukces, ale, tym razem, właśnie tak zadziałały. Dla kobiety był to jeden z najlepszych wieczorów od ponad pół roku.
Mimo to, miała ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię, gdy przypomniała sobie, co dokładnie zaproponowała Andrésowi. Może zostaniesz, mam duże łóżko? Azarola Herrera krzywiła się za każdym razem, gdy tylko o tym myślała. Cholera, miała ogromną nadzieję, że nic się nie wydarzyło i to był tylko sen z rodzaju nie wiem, czy to się stało naprawdę, czy nie, ale to raczej nierealne.
W końcu, po w miarę długich rozważaniach, postanowiła, że powinni zrobić sobie coś na kształt przerwy, o ile można było to tak nazwać — w końcu przerwa była synonimem separacji, a separacja pojawiała się tylko w momencie, gdy ludzi łączy jakieś uczucie. A Andrésa i Cayetanę łączyła tylko wspólna praca.
Niestety (ewentualnie stety) w swoim postanowieniu wytrzymywała ledwo tydzień. Nawet nie chodziło o to, że bała się jego reakcji — fakt, tłumaczyła się tak i tak właśnie (po części) było, ale prawda była taka, że zwyczajnie się za nim stęskniła, mimo że starała się ten fakt wyprzeć.
Cholera, naprawdę wolałaby brać pod uwagę tylko pracę.
— Dla dobra planu — szepnęła do siebie, dzwoniąc do swojego współpracownika. Szczerze mówiąc, miała wrażenie, że plan już upadał, zanim dobrze się uniósł. Nawet sam de Fonollosa Gonzalves stwierdził, że uczucia (a minimalna sympatia pod nie podpadała) wszystko komplikują.
Brunetka miała cichą nadzieję, że mężczyzna nie odbierze. Mimo że nawet nie była pewna, czy brunet w ogóle pamiętał o całej sytuacji, Hiszpanka bała się, jak zareaguje. Chociaż, szczerze mówiąc, chyba bardziej bała się, że następnym razem naprawdę zostanie i sprawy zaczną się jeszcze bardziej komplikować.
Dla ich obojga byłoby lepiej, gdyby nigdy się nie spotkali.
Kobieta ustawiła połączenie na głośnomówiącym, po czym wzięła jasnoszary laptop na kolana i skupiła się na czytaniu maila, którego wysłał jej Marco kilka dni wcześniej. Musiała zapełnić czymś umysł, zamiast rozmyślać, czy odbierze. Z resztą wypadało w końcu odnieść się do teoretycznie genialnego pomysłu jej męża.
— Czyżbyś się stęskniła? — Cayetana wręcz podskoczyła, gdy usłyszała głos de Fonollosy Gonzalvesa. Albo za bardzo skoncentrowała się na koncepcie nowej wystawy, albo zwyczajnie żyła nadzieją, że usłyszy pocztę głosową.
— Dlaczego tak sądzisz?
Szczerze mówiąc, zaczęła się nad tym zastanawiać. Bo czy naprawdę tęskniła? Fakt, miło im się rozmawiało i naprawdę polubiła ich spotkania, rozmowy o sztuce, nawet jego podteksty, które, jakimś cudem, stały się akceptowalne (co, swoją droga, było idiotyczne). Po prostu polubiła Andrésa i chyba pierwszy raz przyznała to przed samą sobą.
CZYTASZ
𝐋𝐀𝐃𝐑𝐎́𝐍 𝐃𝐄 𝐀𝐑𝐓𝐄. ᵃⁿᵈʳᵉ́ˢ ᵈᵉ ᶠᵒⁿᵒˡˡᵒˢᵃ ᵍᵒⁿᶻᵃˡᵛᵉˢ
أدب الهواة❝ I KNOW MY VALUE AND I KNOW HOW TO SHOW THIS ASSHOLE WHAT HE HAD LOST. ❞ 𝑪ayetana Azarola Herrera z pewnością była twardą kobietą, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać, o ile można było tak powiedzieć. Dlatego, kiedy tylko dowiedziała się o t...