𝟎𝟏𝟑. sol blanco en broadway español

302 18 5
                                    

─── ・。゚☆: *

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─── ・。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

     Oficjalnie, Cayetana miała dość. Była zmęczona pieprzonym słońcem, które uparło się, by świecić tak mocno, całą sytuacją trwającą od maja i zakupami na Hiszpańskim Broadwayu. A w tamtym momencie chyba jednak tym ostatnim: a dokładniej kilkoma torbami różnych wielkości, które trzymała w rękach i których rączki nieprzyjemnie wbijały się w jej dłonie.

     Rosón Rujillo wyciągnęła ją z domu mocą argumentów, stwierdzając, że będą się świetnie bawić, a brunetka zapomni o Marco, napadzie i Andrésie (który powoli w oczach Paoli stawał się głównym problemem obecnej sytuacji życiowej jej kuzynki — bo jak inaczej miałaby nazwać mężczyznę który przynajmniej w pewnym sensie zmienił światopogląd Cayetany).

     Szkoda tylko, że starania pani adwokat nic nie dawały, z czego kobieta sama zaczynała zdawać sobie sprawę.

     — Idziemy po kawę? — spytała z nadzieją szatynka.

     Może i było to po części naiwne, ale naprawdę chciała jakoś poprawić humor Cayetany. Wiedziała, że tamta nie miała w stu procentach miłego życia, a sytuacja z Marco nie pomagała. Fakt, doskonale zdawała sobie z sprawę z tego, że brunetka już dawno przejrzała jej plan; właśnie dlatego zawsze mogła powiedzieć, że to nie była ostatnia szansa na poprawienia tamtego dnia, tylko chciała napić się kawy w jednej z ich ulubionych kawiarni.

     — Café & Tapas?

     Azarola Herrera lekko kiwnęła głową, po czym się uśmiechnęła. Kawiarnia na Gran Vía podpadała pod jedną z jej ulubionych i odwiedzała ją za każdym razem, kiedy była w centrum, a, na dodatek, serwowała najlepszą mochę, jaką kobieta kiedykolwiek piła.

     Gdy widać było już mały, ciemny szyld kawiarni, Cayetana przystanęła na środku chodnika, wpatrując się w mężczyznę kilkanaście metrów przed nimi. Adwokat po minimalnej chwili dostrzegła brak Azaroli Herrery u jej boku, a po następnej stała już koło swojej kuzynki, machając dłonią przed twarzą brunetki.

     — Chyba go kojarzę — powiedziała kobieta cicho. Cayetana przyglądała się teoretycznie znajomemu mężczyźnie, starając się go skojarzyć chociaż w pewnym stopniu. — Ten po lewej, w garniturze i z torbą Massimo Dutti.

     Paola spojrzała w tym samym kierunku. Z początku szczerze wątpiła, żeby brunetka miała rację; bardziej skłaniała się do wersji, że kobiecie obok niej zwyczajnie się przewidziało.

     — On też cię kojarzy. Uśmiecha się. — Głos Rosón Rujillo emanował powątpieniem, ale Hiszpanka puściła to mimo uszu, chwilowo napawając się faktem, że miała rację.

     Początkowo Cayetana zamierzała coś zażartować, ewentualnie po prostu zignorować teoretycznego „starego znajomego" — zawsze istniała pewna doza prawdopodobieństwa, że kojarzyli się z muzeum.

𝐋𝐀𝐃𝐑𝐎́𝐍 𝐃𝐄 𝐀𝐑𝐓𝐄. ᵃⁿᵈʳᵉ́ˢ ᵈᵉ ᶠᵒⁿᵒˡˡᵒˢᵃ ᵍᵒⁿᶻᵃˡᵛᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz