𝟎𝟎𝟔. vivan los errores estúpidos

382 25 6
                                    

─── ・。゚☆: *

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─── ・。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

𝐬𝐢𝐞𝐭𝐞 𝐝𝐢́𝐚𝐬 𝐝𝐞𝐬𝐩𝐮𝐞́𝐬
𝐬𝐢𝐞𝐝𝐞𝐦 𝐝𝐧𝐢 𝐩𝐨́𝐳𝐧𝐢𝐞𝐣

     Chyba nigdy wcześniej siedem dni dla Cayetany nie minęły tak szybko, jednocześnie tak cholernie się dłużąc. Fakt, spędzili stosunkowo miło czas, ale te wszystkie uśmiechy, optymizm i udawanie, że wszystko było okej, zwyczajnie brunetkę przerastały — wtedy też zdała sobie sprawę, jaką była szczęściarą, że przez większość z tamtych dwóch miesięcy Marco nie było w domu. Nie byłaby w stanie wymyślić całego planu, przejmując się, że musi udawać naiwną, kochającą idiotkę.

     Chwilę wcześniej wróciła do swojego mieszkania z lotniska Madryt-Barajas, które „odwiedziła", by pożegnać męża. Miało go nie być przez kolejne trzy-cztery dni, maks tydzień, a przynajmniej tak właśnie obiecywał jej Suárez Jaso. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłaby się, gdyby jego wyjazd przedłużył się do półtora tygodnia lub więcej.

     Dzięki lecie w pełni, mimo dwudziestej pierwszej, słońce wciąż świeciło, ani trochę nie pomagając jej w podjęciu decyzji, co mogłaby robić przez resztę piątkowego wieczoru.

     Teoretycznie, zawsze mogła iść do jednego z wielu madryckich klubów, których nawet w swojej najbliższej okolicy miała pod dostatkiem. Tym bardziej, że była ubrana w miarę imprezowo i przygotowywanie się nie stanowiło większego problemu — miała na sobie typową, małą czarną, której przód był wykończony koronką, a do tego ciemne szpilki na wysokim obcasie.

     Mimo dużego wyboru, postanowiła zwyczajnie napisać do Paoli, by zaprosić ją na babski wieczór z piciem wina i oglądaniem dennych komedii jako głównymi zajęciami. Naprawdę liczyła, że będzie mogła zwyczajnie poplotkować ze swoją starszą kuzynką i zapomnieć o Andrésie i Marco.

     Nawet nie patrząc na nazwę kontaktu, kliknęła ostatnio używany numer, po czym zaczęła pisać wiadomość.

ja:
przyjedziesz?
umieram z nudów i to dosłownie
+ nie mam już wina, kup jakieś

     Widząc, że wiadomość została odczytana, kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym zdjęła szpilki i poszła do kuchni.

༺➳

     Caytena uśmiechnęła się, gdy tylko usłyszała dźwięk delikatnego pukania. Fakt, Rosón Rujillo normalnie po prostu weszłaby do środka bez zbędnych konwenansów, ale brunetka zwyczajnie ten fakt zignorowała. Tak naprawdę nawet tego nie spostrzegła, jedynie ruszyła w stronę drzwi.

     Minęło koło pół godziny czekania za Paolą, czyli mniej-więcej tyle, ile zawsze. Szczerze mówiąc, kobieta nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego, ot, zwykłe spotkanie w niezbyt zwykłych okolicznościach.

𝐋𝐀𝐃𝐑𝐎́𝐍 𝐃𝐄 𝐀𝐑𝐓𝐄. ᵃⁿᵈʳᵉ́ˢ ᵈᵉ ᶠᵒⁿᵒˡˡᵒˢᵃ ᵍᵒⁿᶻᵃˡᵛᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz