🄸🄸

8.3K 332 28
                                    

Miał piękne złote oczy. Nogi stały mi się jak z waty. Alfa oparł się szybko o biurko.


- Idźcie - powiedział gorzko do strażników. Złapali mnie za bark i zaczęli ciągnąć do tyłu. - Ją zostawcie.

Zdziwieni strażnicy spojrzeli po sobie i wyszli. Opuściłam wzrok, chociaż część mnie nie chciała tego robić. Nie chciała kończyć patrzeć się w złote oczy alfy.

Złapałam się ręką za kark.

- No co? - spytałam. - Macie luźne kajdanki.

Trzymałam w jednej ręce metalowe kajdanki i puściłam je na podłogę. Chłopak się zaśmiał.

- Powinienem teraz zawołać strażników - powiedział.

- Ale tego nie zrobisz? - powiedziałam, wiodąc nisko wzrokiem po gabinecie.

- Nie. Jestem Kasper - ciągnął biało włosy skromnie.

- Tsa... - powiedziałam zniechęcona. - Hope.

- Wiem.

Nastała cisza. Rozejrzałam się szybko. Okno! Zaczęłam biec do okna. Usłyszałam tylko głośne "Hej!" alfy. Odepchnęłam się od podłogi i wyskoczyłam przez otwarte okno. Zamieniłam się w tygrysa. Koty zawsze spadają na cztery łapy.
To był błąd. Zamienieniem się w kota wśród wilków było błędem. Większość watahy zaczęła warczeć lub wyć ostrzegawczo.

Postanowiłam wbiec na drzewo obok domu głównego. Zaczęłam biec w jego stronę. Niektórzy postanowili biec za mną. Jednak zanim mnie dogonili, byłam już na drzewie. Skoczyłam na dach domu i zamieniłam się w wilka. Nikt nie był w stanie mnie zobaczyć, zlałam się z czarnym dachem.

~~~

Nie wiem, ile siedziałam na dachu, ale zaczęłam robić się głodna. Postanowiłam znaleźć najmniej chronione miejsce i bezpieczne, aby zejść.

Po kilku minutach udało mi się je znaleźć. Balkon. To była droga ucieczki. Po chwili skoczyłam na balkon. Na moje szczęście nikt mnie nie usłyszał.

Przybrałam ludzką postać. Znajdowałam się w sypialni. Czyjejś sypialni. Podejrzewam, że alfy. Wszędzie pachniało kawą. Jednak wyczułam jeszcze lukrecje lub mięte. Dziewczyna. Ukuła mnie igła zazdrości.

Nie znałam alfy za długo, ale nie mogę przestać o nim myśleć. Przez chwile czułam, że możemy być razem. Tyle że ja nie potrzebuje partnera. Wole być sama.

- Kim jesteś? - usłyszałam kobiecy głos za sobą. Głupia, nie sprawdziłam, czy ktoś jest w środku.

- Jestem nową deltą - powiedziałam po chwili namysłu. Staram się dobrze kłamać, ale czasami mi nie wychodzi, ale za to potrafię wyczuć potencjalnego kłamcę. - A ty?

- Amanda. Jestem alfą, partnerką Kaspera.

To dopiero ukłucie zazdrości. Chciałam ją rozszarpać tu i teraz. Chciałam by nikt jej nie poznał. Nie dość, że chciałam ją zaatakować z zazdrości to jeszcze za kłamstwa.

- Łączy cię z nim jakaś mocna więź? - spytałam.

- Tak, jestem jego mate. A po co ci to wiedzieć? - kolejne kłamstwo Amandy.

- Moja przyjaciółka też nie dawno została przyjęta do watahy i chyba Kasper jej się spodobał. Ale cóż... muszę ją rozczarować.

Amanda się uśmiechnęła. Była blondynką o jasnych oczach i jasnej karnacji. W oczach było można zobaczyć wredność pod maską łagodności. Odchyliła głowę w drugą stronę. Miałam szanse uciec. Wyskoczyłam bezszelestnie przez balkon. Wyszłam przed dom. Stał tam Kasper. Pora na mój plan.

Zamieniłam się w tygrysa i udawałam, że uciekam. Strażnicy mnie gonili. Uciekałam przed nimi. Wreszcie mnie złapali.

- Przemień się, już! - krzyknął na mnie strażnik. Zgodnie z rozkazem przemieniłam się szybko. - Skąd masz ubrania.

- To moja sprawa - odpowiedziałam chamsko. Dostałam kopniaka. Czekałam. Czekałam na kilka słów. Których się nie doczekałam. I po raz kolejny wylądowałam w celi.

Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz