🅅🄸🄸

6.9K 300 31
                                    

Moja dłoń skierowała się do palety z farbami. Wzięłam trochę różowej farby na pędzel i natychmiast skierowałam z powrotem na płótno. Poprowadziłam pędzel z farbą po niebieskich górach. Muzyka obijała się o moje uszy dodając mi natchnienia do malowania. Co pare minut odchodziłam od płótna i sprawdzałam jak wygląda, podrygując w rytm piosenek.

Nagle do mojego domu ktoś wszedł. Wyłączyłam muzykę i spojrzałam na gościa.

- Amanda - zawarczałam. Ta się uśmiechnęła. - Czego chcesz?

- Ostatnio Kapser się ode mnie odkleja i mówi więcej o tobie - powiedziała podchodząc do mojego obrazu. - Podejrzewam, że to twoja sprawka - podniosłam pytająco brew. - Jeśli jeszcze raz z nim będziesz gadać to po żałujesz.

Powiedziała i obróciła się do wyjścia. Prychnęłam na co się odwróciła i podbiegła do mnie, po czym uderzyła pięścią w środek płótna łamiąc je. Zepsute płótno opadło na podłogę.

- I tak był brzydki - powiedziała słodko. Pomachała do mnie i wyszła z domu.

Kucnęłam przed połamanym obrazie.

- Cholera! - krzyknęłam trzymając kawałki obrazu w rękach. - Sześć jebanych dni!

Tak, robiłam ten obraz sześć dni. Płótno było duże, a ja nie miałam pomysłu i chęci, aby skończyć go w jeden, może dwa, dni.

Pozbierałam resztki obrazu i wyrzuciłam do kosza. Nic z tym nie mogłam zrobić. Zamknęłam ręce w pięści. Żyrandol, telewizor i szklanka na stole zaczęły się trząść. Kiedy to zauważyłam uspokoiłam się.

~~~

Po godzinie wparował do mojego domu Kasper, niestety piłam końcówkę wina, która się na mnie wylała, a dokładnie na moją białą bluzkę. Przeklęłam w myśli i odwróciłam się do chłopaka.

- Nie moge tego znieść! Przestaniesz robić jej krzywdę?! - krzyknął na mnie alfa pokazując palcem Amandę. Dziewczyna po raz kolejny się uśmiechnęła.

Przewróciłam oczami. Alfa podniósł mój podbródek, tak abym patrzyła w jego oczy, po czym go puścił. Patrzył na mnie groźnym wzrokiem. Wziął zamach żeby, najprawdopodobniej, mnie uderzyć lub mnie tylko wystraszyć, co skonczyło się nie udaną próbą. Stałam w tym samym miejscu z taką samą miną. Prychnął.

- Amanda ciebie nie obchodzi - powiedział.

- Tak, nie obchodzi mnie - powiedziałam kiwając potakująco głową.

- Jak możesz być taka nie czuła? - spytała się smutno, a raczej udawanym smutkiem, Amanda.

- Ja nie czuła?! - powiedziałam kierując wzrok na nią. - To ty wtargnęłam do domu i zniszczyłaś mój obraz!

Kasper spojrzał się zdziwiony.

- Jaki obraz?

Odeszłam od chłopaka i poszłam do kuchni. Sięgnęłam ręką do kosza i wyjęłam największy kawałek z płótna, a raczej z jego pozostałości, który zaniosłam Kasperowi. Pokazałam mu, a on wziął do ręki.

- Co to? - spytała słodko Amanda.

- Nie udawaj - odpowiedziałam sucho. - To ty go przecież zniszczyłaś.

- Próbujesz mnie wrobić?! - krzyknęła. - Przecież mnie tu nigdy nie było!

- Znów kłamiesz - powiedział gorzko Kasper. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. On spojrzał na mnie. - Myślałem, że już nie będziesz.

- Ale przysięgam, to ona! - krzyknęłam wskazując palcem na blondynkę. Alfa stanął przed nią, jakby jej bronił. Prychnęłam.

~~~

Po chwili sprzeczki wyszli. Po raz kolejny zamknęłam ręce w pięści. Złość sie we mnie gotowała jeszcze bardziej. Tym razem trzęsły się miski z owocami, stolik kawowy i kwiatki.

Tym razem się nie uspokoiłam. Ruszyłam do wyjścia. Szarpnęłam klamkę i wyszłam na dwór. Nie obchodziły mnie kamienie wbijające się w moje nagie stopy. Wilkołaki na dworzu patrzyły się na mnie jak na kłębek furii. I tak też się czułam.

Przemieniłam się w wilka i pognałam do oddalonego miejsca od domów. Przybrałam postać człowieka i rozejrzałam się dokładnie.

- Krzycz. Najgłośniej jak tylko potrafisz - tak powiedziała mi mama kiedy byłam o krok od stracenia nad sobą kontroli.

Zrobiłam kilka kroków do przodu. Zamknęłam oczy i zaczęłam piszczeć ze wszystkich sił. Otworzyłam ręce złożone wcześniej w pięści, które były pełne złości. Drzewa zaczęły się mocno przechylać. Ptaki siedzące na gałęziach oderwały się od nich jak poparzone. Liście, któte upadły na ziemie, podniosły się i zataczały szybkie kółka. Moje włosy zaczęły latać we wszystkie strony. Po chwili wszystko przestało się ruszać. Uśmiechnięta wyprostowałam się i ruszyłam w stronę domu watahy.

Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz