🅅🄸

7.2K 386 30
                                    

10 gwiazdek kolejny rozdział

Skrzypanie podłogi postawiło mnie na nogi. Buty powoli stąpające po panelach zbliżały się do salonu. Wstałam z kanapy i patrzyłam się na telewizor. Kroki stały się cichsze - osoba szła po dywanie. Nie widziałam kto to, stałam plecami do wilkołaka, który wszedł do mojego domu. Nie mogłam wyczuć zapachu wilka. Usłyszałam ciężki, niski oddech - mężczyzna.

Mężczyzna złapał mnie za ramię. Dotknęłam jego ręke i szarpnęłam do siebie. Facet dotykał swoim torsem moich pleców. Obróciłam się szybko i położyłam ręke mężczyzny na jego plecach. Matka uczyła mnie samoobrony. Teraz dopiero zauważyłam białe włosy na głowie chłopaka.

- Kasper? - spytałam zdziwiona.

- Tak - odpowiedział alfa swoim niskim głosem. - Czy to, że to ja możesz mnie puścić?

- To, że to ty - powiedziałam podciągając ręke chłopaka jeszcze wyżej w stronę karku, na co alfa syknęła z bólu. - tym bardziej mi mówi, że mam cie mocniej trzymać.

Alfa zagwizdał, na co do domu wparował beta - Luke. Czarno włosy przybliżył się do mnie i odciągnął od alfy, co troche mnie zdziwiło. Alfa był na tyle silny, że powinien sam mnie powalić na ziemie lub mi się zdaje.

- A więc przejdźmy do umowy - powiedział Kasper. Na odpowiedź podniosłam brew do góry. - Możesz mieszkać w tym domu i być częścią watahy pod dwoma warunkami.

- Aha - odpowiedziałam znudzona. Chciałabym tu zostać ale nie moge. Jestem zagrożeniem, kiedy sie denerwuje nie jestem sobą. - Jakie?

- Pierwszy - powiedział Kasper pokazując jeden palec. -  nie możesz uciekać, ani próbować uciec. Drugi - powiedział pokazując dwa palce. Podniosłam pytająco brew. - musisz jakoś udowodnić, że sie nadajesz. Masz czas do końca miesiąca.

- To moge przecież pomóc w prowadzeniu watahy. W końcu jestem alfą - powiedziałam przekonująco, na co alfa się uśmiechnął.

- Nie o taki dowód. Musisz pomóc nam walczyć z innymi watahami lub kogoś z nas uratować - chłopak skończył mówić. Ruszył do wyjścia wraz z betą, a po chwili dodał. - Potrzebujesz czegoś?

- Farby i sztaluge z płótnem - powiedziałam po chwili namysłu. - O i jeszcze jakiś alkochol. Najlepiej wino!

- Jasne. Termin do końca miesiąca!

Wyszli z 'mojego'domu. Zostałam sama gapiąca się na drzwi wyjściowe. Przez moją głowę przeleciało setki myśli.

- No debil - powiedziałam tylko.

Ruszyłam w stronę kuchni aby się napić. Po czym założyłam białe tramki i wyszłam z domu.



Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz