🄴🄿🄸🄻🄾🄶

5.3K 229 51
                                    

Chłopak zrobił słodką minkę. Mężczyzna siędzący obok chłopca patrzył na mnie błagalnie.

- Raczej nie - powiedziałam. Mały chłopiec wykonał jeszcze bardziej słodką minkę, a jego tata złapał mnie za udo. - I przestań mnie mydlić oczami, nie ma takiej opcji!

Chłopcu słynęła łza po policzku, a mężczyzna upadł na kolana. Jęknęłam podnosząc głowe do góry. Wróciłam wzrokiem na osoby klęczące przede mną. Znów jęknęłam.

- No dobrze! - krzyknęłam wstając z fotela. Chłopaki zerwali się na nogi, a płaczący pięciolatek skakał z radości. - Szantażyści.

Podeszłam do chłopca i dałam mu bransoletkę z napisem N. Chłopiec położył się na kanapie, nacisną guzik po czym zemdlał. Podeszłam do okna i głośno wzdechnęłam.

Poczułam na sobie oddech mężczyzny. Złapał mnie za talię i przyciągnął do siebie. Oblałam się rumieńcem. Dlaczego to ciągle na mnie tak działa? Mężczyzna obrócił mnie twarzą do siebie i złożył lekki pocałunek na moim nosie, a potem na ustach. Przystanął na chwilę na nich i zjechał do szyji. Jęknęłam cicho.

- Marcus... - powiedziałam cicho. - Nie teraz.

- Teraz - szepnął między całusami na szyi.

- To znaczy nie tu - zachichotałam czując jak ręce bruneta zsuwają się z mojej talii w kierunku pośladków.

Chłopak zamruczał łapiąc mnie za pośladki. Oplotłam jego biodra swoimi nogami, a ten zaczął iść w stronę sypialni.

Jęknęłam kiedy położył mnie na wielkim łóżku. Nie puszczał mnie nawet na sekundę i nie przestawał całować mojej szyji. Po chwili zjechał do mojego obojczyka. Przygryzł go lekko na co jęknęłam głośno. Uśmiechnął się i zjechał do moich piersi. Oderwał się od nich i przywarł do moich ust. Zaczął powoli mnie rozbierać szepcząc moje imie.

~~~

Do domu wróciła reszta dzieci. Sandra, biała wilkołaczyca i najstarsza z rodzeństwa. Olivia, szara wilkołaczyca. Kacper i Leris, bliźniaki. Leris jest kotołaczycą lwa, a Kacper kotołakiem lamparta. A pięcioletni chłopiec to Filip, jest demonem.

Rodzinka w komplecie. Co mnie podkusiło, żeby mieć tyle dzieci?

Skończyliśmy jeść obiad w raz z całą watahą.  Pomieszaną Watahą Mikaelson.

Do jadalni wbiegła moja beta. Lucien. Pożyczyłam go sobie od watahy Walker. Lucien zgodził się bez nalegania.

- Alfo - odezwał się patrząc to na mnie to na Marcusa - Zaatakowali.

Popatrzyłam Marcusowi w oczy, pokiwałam głową. Wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w stronę drzwi.

- Sandra nawet nie próbuj robić imprezy! - krzyknęłam na wyjściu do córki. Ta jęknęła.

No cóż takie życie.




Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz