🄸🄸🄸

7.8K 338 35
                                    

Syknęłam z bólu. Żelazo pod skórą to nie dobre połączenie dla kotołaka.

- Jaka wataha - stał przede mną brunet. Ten sam, który pytał się o mnie wcześniej.

- Mówiłam już, że jestem banitą! - krzyknęłam i zaczęłam się szarpać na krześle.

- Kłamiesz!

- Luke - odezwał się strażnik do bruneta. - Alfa.

Luke tylko kiwnął głową, popatrzył na innego strażnika i wyszedł. Reszta podeszła do mnie, założyła kajdanki i prowadziła do celi.

~~~

Siedziałam w celi. Czułam energię z metalowych krat i sufitu. Jedynie ściany były z kamienia. Przysłuchiwałam się dźwiękom z zewnątrz. Śmiechy, czasami powarkiwania i pocałunki wilków. Co było dla mnie żenujące.

W celi obok siedziała kobieta. Zdecydowanie po trzydziestce. Obita, ubrana w łachmany blondynka. W celi naprzeciwko leżał facet. Również obity, młody szatyn. Kobieta pachniała ziemią i lasem, a chłopak pachniał popiołem i papierosami.


- Kim jesteś? - spytała się kobieta. Spojrzał na mnie.

- Jestem Hope - odpowiedziałam znudzona.

- Lisa. Zaatakowałam ich alfe - ciągnęła kobieta.

- Wbiegłam na ich teren i próbowałam uciec - odpowiedziałam patrząc się na leżącego chłopaka.

- Ryan. Zastrzeliłem ich gamme i delte - dołączył się szatyn. - Delta.

- Ja beta - odezwała się Lisa.

- Alfa - powiedziałam po krótkiej ciszy. Reszta zaczęła się śmiać cicho. - Wierzcie mi lub nie, mam to w dupie - śmiechy ucichły. - Jaka wataha?

- Wataha Wods - powiedział beta. Jedna z większych watah, ale i słabszych.

- Wataha Hexe - odezwała się Lisa. Hexe to mała wataszka. - A ty, młoda?

- Banita - prychnęłam. Nie uwierzyli mi. - Rodzice nie żyją, reszta rodziny to nawet nie wilkołaki. A poza tym nie lubię ludzi.

- My nie jesteśmy ludźmi - odezwała się beta. Odpowiedziałam westchnięciem.

Po dłuższej chwili przyszedł beta watahy Walker. Stanął przy mojej celi.

- No już. Idziesz do alfy - powiedział Luke rozkazująco. Wstałam zrezygnowana.

~~~

Siedziałam w ciszy na krzesełku przy biurku. Obok mnie stał Luke. Na skórzanym fotelu siedział Kasper, a za fotelem mała kłamczuszka - Amanda. Spojrzała się na mnie gniewnie.

- A więc jesteś banitą? - spytał się alfa.

- Tak - powiedziałam od razu. Na odpowiedź dostałam kopniaka w kostkę od bety.

- Ranga?

- Alfa - dostałam mocniejszego kopniaka w kostkę. - Odwal się ode mnie! - krzyknęłam, wstając i patrząc na betę. Amanda schowała się bardziej za fotel. Usiadłam znowu na krzesło.

- Groziłaś Amandzie, wtargnęłaś na mój teren i kłamiesz - powiedział sucho Kasper. Nie patrzył mi w oczy.

Spojrzałam na okno - zamknięte. Nie mam drogi ucieczki. Postanowiłam powiedzieć prawdę. Może nie całą, ale prawdę.

- Jestem Hope, moja ranga to alfa i jestem banitą. Nie mam watahy, ponieważ moja rodzina, która żyje, nie są wilkołakami. A ja jestem jakimś magicznym cudem wilkołakiem i kotołakiem - powiedziałam szybko. Hybrydy zdarzają się rzadko, ale nie jest to nowość, żeby robić z tego aferę.

- Tak napewno - powiedział sarkastycznie Luke.

- Tak napewno - spojrzałam na alfę. - I nigdy nie groziłam twojej lasce!

- Zamknij się! - krzyknął alfa. Podniosłam głowę i przełknęłam łzy. - Odprowadź ją.

Luke złapał mnie za bark i pociągnął. Spojrzałam na Kaspera groźnym wzrokiem, a ten pobladł.

Pora by plan B wkroczył do akcji.

~~~

Dostaliśmy jedzenie. Jakąś żółtą papkę i kawałek chleba. Zjadłam to z lekkim obrzydzeniem, ale musiałam.

- Lisa, wiesz może, czy strażnicy tu są w nocy? - spytałam się kobiety.

- Tak, wiem - odpowiedziała. Posłałam jej pytające spojrzenie. - Stoją przy wyjściu szopy na zewnątrz. A co?

- Planuje ucieczke - szepnęłam.

Ryan się zaśmiał.

- Stąd nie ma ucieczki - powiedział. Popatrzyłam na niego spojrzeniem typu "zobaczymy" i podniosłam brew.




Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz