🅇🄸🅇

3.7K 170 3
                                    

Moje myśli ruszały do Lisy i Ryana, do Marcusa i Kaspera. Każda sekunda zbliżała mnie do wyboru między Kasperem, a Marcusem. Wiedziałam co sie stanie jeśli ochronie Kaspera, i co sie stanie jeśli spróbuje ocalić Marcusa. Kaspera udało mi się ocalić bez szwanku, jednak ku uratowaniu bruneta przeszkodziło mi coś - kolejny łowca z tyłu mnie z bronią z Neydarlii.

Moje myśli przerwał okropny ból pszeszywający prawy policzek. Spojrzałam na to co mnie uderzyło - Marcus.

- Uważaj! - krzyknęłam na niego wściekła. Stał w ciszy, a w jego oczach dostrzegłam ból. - Przepraszam... - odezwałam się po chwili - Nie powinnam była, rozkojażyłam się.

Chłopak uśmiechnęł się lekko. Podszedł do mnie złapał swoją ręką mój obolały policzek. Podszedł jeszcze bliżej, aż czułam jego oddech na swoich oczach. I bez słowa złożył delikatny pocałunek na moim czole. Po moim ciele rozlały się iskierki. Pocałował mnie tak lekko, jakbym była z cienkiej porcelany. Jakby chciał coś więcej ale bał się, że mnie zniszczy.

Po moim policzku spłynęła łza. W tych dniach byłam najbardziej wrażliwa. Nawet lekkie wzruszenie zmieniało się w morze łez.

Chłopak otarł mi łzę.

~~~

Już czas...

Do moich nozdży dobiegł zapach tojadu i metalu. Uszy wypełnił dźwięk szelestu liści i oddechu wielu osób. Wiedziałam, że szykuje się coś złego.

Nie daleko mnie stał Marcus, a obok niego Kasper. Wyglądali na bardzo przerażonych. Rozglądali się co chwilę.

Do moich uszu dostały się dźwięki strzału. Poczułam jakby świat był w zwolnionym tępie. Wiedziałam, że strzelają do alf stojących przede mną.

Musiałam dokonać szybkiego wyboru. Musiałam uratować alfe stada, ale młodszy alfa był dla mnie ważny. Musiałam zdecydować czy uratować Kaspera, czy uratować Marcusa.

Wiedziałam, że muszę uratować obu lecz nie wiedziałam jak. Rozejrzałam się - zobaczyłam wiele trupów wilkołaków na trawie. To była rzeź.

Ruszyłam przed siebie. Wtedy do głowy wpadł mi jeden pomysł. Użyje swoich mocy, aby ich uchronić. Ruszyłam ręką w strone alf. Nic nie podziałało - łowcy przyszykowali się na atak czarownic.

Zaklnęłam pod nosem - przegrałam. Pierwsza łza zleciałz po moim lewym policzku w raz z wspomnieniami z Kasperem. Druga łza zleciała po prawym policzku, tym razem ze wspomnieniami z Marcusem - moim Marcusem.

Musi być sposób, aby ich obydwu uratować. Nagle lampka mi się zaświeciła. To było trudne ale był to plan, w którym uratowałam ich. Wystarczyło tylko go wykonać.

Zgodnie z moim planem odepchnęłam alfę stada na prawo - przewalił się. Unikając strzału zza pleców stanęłam przed Marcusem i złapałam jego zimne policzki w moje drżące ręce. Pocałowałam go ostatni raz czując ból...

Ogromny ból w plecach oraz wrzask Marcusa i mój to ostatnie co poczułam i usłyszałam. Potem spowiła mnie czerń...



Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz