🅇🄸🅅

5.6K 240 33
                                    

Po raz kolejny do moich uszu dobiegło warknięcie.

Dopiero po chwili poczułam ból w prawej ręce. Oderwałam ją od ust Marcusa siedzącego na kanapie.

- Ugryzłeś mnie?! - warknęłam na bruneta. Ten sie zaśmiał i pokiwał głową. Zaczełam spowrotem nasłuchiwać lecz nic mi nie wpadło do ucha.

Marcus wstał z kanapy. Podszedł do mnie szybko. Robiłam szybkie kroki do tyłu. Chłopak podszedł do mnie i przycisną lekko do ściany. Położył ręce po bokach mojej głowy.

Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Po chwili swoim nosem, Marcus dotknął mojego. Serce mi przyśpieszyło, dlaczego? Przyłożył usta do mojego ucha. Musnął je językiem. Stłumiłam jęk. Poczułam jego ciepły oddech i podniecenie w podbrzuszu. Oblałam się rumieńcem. Nie wiedziałam dlaczego nic nie robię i dlaczego czekałam na jego następny ruch.

- I chętnie bym to zrobił jeszcze raz - szepnął. Miałam wrażenie, że serce wypadanie mi z piersi. - Masz słodką krew, diabełku...

Na te słowa zmiękły mi nogi. Marcus nie odrywał ust od mojego ucha. Zaczął je muskać wargami. Poczułam jak się uśmiecha.

Wypuściłam powietrze z ust nie wiedząc, że je trzymałam. Marcus powoli zrobił krok do tyłu. Co dziwne nie chciałam tego.

Wbrew swojej woli, złapałam za luźną bluzkę chłopaka i szarpnęłam do siebie. Zdziwiona popatrzyłam się w szeroko otwarte oczy Marcusa. Kiedy chłopak zauważył jak robię się cała czerwona, odwróciłam wzrok i odepchnęłam lekko. Uśmiechnął się ukazując rząd swoich białych zębów.

- Nie chcesz żebym poszedł, prawda? - szepnął pytanie. Popatrzyłam na swoje stopy. Przygryzłam wargę, Marcus musiał to zauważyć, ponieważ zaśmiał się cicho i krótko. - Uwierz mi ja też nie chcę.

Odszedł ode mnie, kierując się do wyjścia puścił mi oczko. Kiedy usłyszałam zamknięcie drzwi osunęłam się powoli po ścianie. Uśmiechnęłam się lekko.

- Zawrócił ci w głowie, co? Z resztą nie dziwie ci sie... - usłyszałam głos Tamary w środku. Zamknęłam oczy.

- Szkoda, ja wole Kaspera - wymamrotała Amara. Nie dziwię się jej. W końcu jest wilkiem, tak samo jak Kasper. Otworzyłam oczy.

~~~

Kilka godzin później wykonywałam kolejne gładkie i energiczne ruchy. Przygryzałam co chwilę wargi i zamykałam oczy, aby sprawdzić jak chciałabym żeby to wyglądało. Co jakiś czas Amara wpraszała się i przejmowała kontrolę, aby "poprawić" mój obraz. Kiedy już skończyła nie wieżyłam własnym oczom. Amara domalowała z drugiej strony Kaspera.

- Jesteś okropna - usłyszałam głos Tamary, warczącej na walczą stronę.

Wzdechnęłam głośno.

Odcieni niebieskiego stanowiło tło, na którym znakdowały się dwie postacie. Z lewej strony była namalowana połowa twarzy Marcusa, a zaś z prawej, połowa twarzy Kaspera. Co gorsza pomiędzy nimi czerwone serce.

- Coś ty zrobiła, Amaro - powiedziałam smutno. Wilk zachichotał.

- Cóż... skoro mógł być Marcus, to mógł być też i Kasper - odpowiedziała radośnie wilczyca.

Zakryłam czoło dłonią z zażenowania. Zaczęłam się cofać, aby sprawdzić jak wygląda obraz z daleka.

Niespodziewanie moje plecy oparły się o coś twardego. Nie mogła być to ściana, miałam do niej zdecydowanie daleko.

- Widzę tu kilka niedogodności - zaśmiał się dobrze znany mi głos.

Nie miałam czasu się odwrócić, ponieważ szorstkie dłonie przyciągnęły mnie bardziej do torsu Marcusa. Zaśmiałam się cicho oblewając rumieńcem.

Poczułam dotyk ust chłopaka na swojej szyji. Tym razem nie stłumiłam jęku. Marcus zdawał się tym zachwycić i przygryzł lekko mój obojczyk.

Odsunął się ode mnie powoli. Spojrzałam mu w oczy, te same niebieskie i zielone oczy.

Zaraz... Zielone? Marcus miał jedno niebieskie i jedno piwne... Odepchnęłam tego kogoś. Zrzędła mu mina.

- Co sie dzieje, Hope? - spytał.

- Nie jesteś Marcus- powiedziałam podejżliwie. - Gadaj ktoś ty.

Chłopak się zaśmiał...

- Brawo, szczurze - usłyszałam głos dziewczyny... Amanda. - Rozgryzłaś mnie wcześniej niż myślałam. Najwyraźniej nie jesteś taka głupia jak myślałam...


Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz