🄸🅇

6.9K 307 76
                                    

Wiedziałam, że za mną idzie. Nie odszedł ode mnie nawet na sekunde, a każdego wilkołaka, który go potrzebował, który miał sprawę do niego, olewał go. Zupełnie jakby jego stado go nie obchodziło. Wiedziałam też, że był wściekły. W sumie jak nigdy dotąd. Czemu? Nie potrafie odpowiedzieć na to pytanie. Czy czułam zazdrość, kiedy Amanda była obok niego? Jasne, ale teraz, już nawet o nim nie myśle. Nie chce się podporządkować słowom Amandy, które brzmiały tak Jeżeli jeszcze raz będziesz z nim gadać to po żałujesz, ale nie chciałam się im sprzeciwiać. Mimo prób porozumienia się z Kasperem, nie wierzył, ża Amanda mi groziła nie wierzył, że Amanda kłamała. Był święcie przekonany, że to ja jestem zła lub tylko udawał, że mi nie wierzył. W takim razie to by wyjaśniało zajście z wczoraj.

- Odczepisz sie? - spytałam wreszcie odwracając się. Dwudziestodwuletni chłopak odpowiedział założonymi rękami na piersi. Odwróciłam się. Stanęłam i spojrzałam się za siebie.

Ruszyłam do przodu zmieniając się w wilka. Zaczęłam pędzić jakbym uciekała przed watahą. Zajrzałam za siebie. Kasper biegł za mną w postaci ludzkiej. Był zdziwiony, ale i zdeterminowany. Obróciłam łbem przed siebie. Nie mogłam tak cały czas uciekać prosto.

Myśl, Hope, myśl.

Spojrzałam się w lewo. Kasper wiedział, że chce tam skręcić. Zaczęłam robić łuk w lewą stronę, a kiedy Kasper był bliski złapania mnie, natychmiastowo skręciłam w prawo.

Dlaczego uciekasz? - spytał sie myślami Kasper.

A czemu ty mnie gonisz? - odpowiedziałam z wyrzszością. W końcu to on za mną chodzi.

O moje uszy obiły się dźwięki ślizgu. Stanęłam i obróciłam się. Kasper stał w miejscu i mi się przyglądał. Podszedł do mnie. Złapał mnie jakbym była kotem i ułożył sobie wygodnie jak małego szczeniaczka. Zawarczałam na niego, a ten tylko uśmiechnął się szeroko. Zaczęłam się szarpać. Jego niebieskie oczy zaczeły świecić pięknym błękitem. Zatapiałam się w nich tak jak w oczach Marcusa. Rozluźniłam mięśnie uspokajając się. Chłopak pocałował mnie w czoło. Wróciłam do rzeczywistości. Zaczęłam na niego warczeć, zadrapałam jego przedramię i skoczyłam na ziemię.

- Hej! - krzyknął do mnie chłopak ocierając rękę. Nie obchodził mnie jego ból. Ruszyłam w podskokach do domu.

~~~

Kilka godzin później siedziałam na łóżku czytając jakąś książkę o wilkołakach. Niedawno ją zaczęłam i jak narazie jest ciekawa. Dziwne bardzo, że wreszcie jakaś książka mnie zaciekawiła. Nienawidze czytać. Nie wiem czemu.

Skończyłam kolejny rozdział i zaznaczyłam okładką. Wstałam i ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki kilka kabanosów. Przecież i tak nikt mi nie zabroni.

Ruszyłam z powrotem do sypialni. Zanim przekroczyłam próg pokoju, zwróciłam i zajżałam znów do lodówki. Sięgnęłam po kawałek sera. Sama nie wiem dlaczego nie lubie go jeść na kanapkach. Wole w jednym kawałku.

Wracając do sypialni ugryzłam kawałek sera. Po chwili ugryzłam kabanosa. Powoli przeżuwałam jedzenie. Nigdzie mi sie nie śpieszyło.

Wchodząc do sypialni wyskoczył na mnie Marcus. Podskoczyłam ze strachu i zakrztusiłam się jedzeniem. Zaczęłam kaszleć jak opętana. Powoli brakło mi powietrza. Chłopak zaczął mnie uderzać po plecach, między łopatkami. Po dłuższej chwili udało mi się przełknąć jedzenie.

- Ty debilu! - krzyknęłam na bruneta. - Mogłam przez ciebie zginąć!

- Oj, nie przesadzaj - powiedział Marcus. - Przepraszam, Hope.

Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz