🅇🅅

5.6K 241 66
                                    

- Gadaj co zrobiłaś!

Krzyknęłam na Amandę dalej w ciele Marcusa. Wywróciła oczami.

- Albo jednak jesteś... - odrzekła z uśmieszkiem na twarzy. - Jeszcze tego nie pojełaś?

Otworzyłam szeroko oczy. Zrozumiałam...

- No właśnie - odpowiedziała znudzona.

Błysnęło czarne światło. Musiałam zamknąć oczy, aby nie oślepnąć. W miejsu Marcusa-Amandy stanął Kasper.

- Moge sie zamienić w kogo tylko chce - powiedziała i znów oślepił mnie blask.

Na miejscu Amandy stanęła wysoka, szczupła szatynka. Widać było jej kości policzkowe i szaro-niebieskie oczy. Jedno zielone. Pomimo zielonego oka, to...

- Nawet w ciebie.

Zawarczałam na nią. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Po raz kolejny błysnęło czarne światło. Tym zaś razem stała we własnej osobie.

- Pewnie zastanawiasz się jak to zrobiłam? Jak uciekłam? - ciągnęła dalej Amanda, pochylając się lekko do mnie. - Kiedy siedziałam w celi zamieniłam się w strażnika, a jego koledzy? To idioci nawet nie zauważyli, że miał inne oczy. Powiedziałam im, że uciekłam w skórze Marcusa, a sama ruszyłam dalej.

- Dlaczego się nim posłużyłaś?! Dlaczego Maecus? Przecież zabiją go jak znajdą go w domu.

- I oto chodzi - powiedziała. - Wiesz czemu? - pokręciłam zaprzeczająco głową. - Ponieważ tylko na nim ci zależy... I w sumie jest bardzo dobry w łóżku.

Zamknęłam ręce w pięści, nie mogłam uwierzyć, że się przespała z Marcusem. Nie wiedziałam czy mówiła prawdę, ale w jednym miała rację: zależy mi na nim.

Ale zaraz, przecież moge się komunikować z Kasperem.

- Szybko, Amanda tu jest.

W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche chichoty.

- Co zrobiłaś? - spytałam przez zęby poirytowana.

- Myślisz, że dałabym ci szanse na złapanie mnie? Wszystkie słowa, które mówisz, myślisz trafiają do mnie.

Warczenie... I skomlenie... Marcus...

"Mają go..."

Wybiegłam z domu. Kiedy przekroczyłam próg i zrobiłam kilka kroków straciłam oddech. Osunełam się na kolana. Kolejne zaklęcia Amandy...

- I znów jesteś nikim - rzekła i wybuchła krótkim śmiechem. - W sumie jak zwykle...

- Cz... Czemu mi to rob... robisz? - spytałam próbując złapać powietrze.

- Ach... Nie wiesz? - Amanda kucnęła przedemną. - Jestem Amanda Pierce, - "O nie..." pomyślałam. - znana również jako... Amanda Petrova. Córka Katherine Pierce. Pół wampir, pół czarownica. Można powiedzieć, że jestem po prostu najlepsza.

Najwyraźniej musiała być okropna skoro żaden wilkołak nie przybiegł mi z pomocą... No tak... Ugryzienie wampira jest dla wilkołaka śmiertelne... Ale dlaczego wcześniej ją złapali?

Przed oczami stanęły mi czarne plamki. Nie mogłam oddychać. Blondynka wzięła w swoje ręce mój podbródek.

- A ty jak sie nazywasz, szczurku? - spytała z irytacją w głosie. Poczułam, że znów moge oddychać.

Gammy warczały ze smutkiem w oczach, a omegi chowały swoje dzieci.

- Jestem... Jestem Hope... - powiedziałam łapiąc powietrze i zabierając jej ręke ode mnie. Dodałam wstając: - Hope Mikaelson...

Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz