Wypuszczam powietrze i zaciśniętą szczęką, toczę walkę na spojrzenia z samym diabłem. Vincenzo cały czas stoi i ta pozycja daje mu lekką przewagę, ale ja nie odpuszczam. Pełne usta są wąską linią, a całe jego ciało jest napięte i emanuje irytacją.
Ścieramy się. Wściekły brąz, kontra wzburzony błękit.
W pewnym momencie rozprasza mnie dźwięk szurania krzesła o drewnianą podłogę. Powoli przenoszę swój wzrok za plecy mojego przeciwnika, gdzie Roberto właśnie wstał i wita się wylewnie z pozostałymi gośćmi. W końcu wyciąga rękę w stronę Vincenzo, a ten podaje mu swoją, nie odrywając ode mnie oczu.
- Siadajcie.- zachęca ich z wyczuwalną w głosie wesołością,Roberto.
Sam powraca na swoje siedzenie,a obok niego miejsce zajmuję Francesca. Po jej lewej usadowił się Rock, któremu posłałam nienawistne spojrzenie, bo jedyne wolne krzesełko, które zostało znajduje się po mojej lewej.
Słyszę nad swoją głową świst nabieranego powietrza, ale ignoruje to i wbijam wzrok w talerz. Jego osoba sprawia, że mam ochotę się poddać, ale nie mogę za każdym razem dawać mu tej satysfakcji.
Vincenzo siada, a jego kolano dociska się do mojego uda. Reaguję natychmiastowo. Prosuje się i zakładam nogę na nogę, przerywając nasz kontakt fizyczny. Kontem oka mogę zauważyć jego skrzywioną minę. Atmosferę można ciąć nożem, tak bardzo odczuwalne jest napięcie wokół nas.
- Enzo, to miło, że jednak udało Ci się do nas dołączyć.- mówi starszy Włoch.
-Dotarłbym wcześniej...
-Gdybyś nie miał tyle pracy- szybko kończę za niego. -A propos kiedy wracasz do Los Angeles? Twój biznes nie ucierpi na tym, że tak długo Cię tam nie ma?- mówię ze sztucznym przejęciem, sięgając po kieliszek z białym winem.
-Nie bój się o to. Na razie moje priorytety znajdują się w tym miejscu i do póki nie będą odpowiedni przypieczętowane,nigdzie się stąd nie ruszę.-odpowiada ze stoickim spokojem,a w tym samym czasie jego ręka ląduje na moim nagim udzie.
Biorę głęboki wdech i odstawiam puste naczynie na stół. Próbuję strącić jego dłoń, ale to sprawia,że zaciska ją jeszcze bardziej. Siłujemy się dobrą minutę, kiedy w końcu podnoszę wzrok i zostaje pochłonięta przez zacięcie, które jest widoczne w jego oczach. Vincenzo przybliża swoją twarz do mojej w taki sposób, że nasze nosy stykają się ze sobą i zastygamy w tej pozycji.
-A teraz grzecznie wyjdziesz ze mną w z tej restauracji i porozmawiamy.- warczy, przyciszonym głosem.
- Możesz sobie pomarzyć.-mruczę.
-Albo wyjdziesz stąd sama, albo cię stąd wyniosę. Wybieraj.
Wściekła opadam plecami na oparcie krzesła. Wiem, że jest do tego zdolny, a nie chcę robić scen. Jestem dorosłą kobietą, do cholery i do tego przyszłym donem.
Gwałtownie wstaje i ówcześnie przepraszając, kieruje się do wyjścia. Czuje na sobie palący wzrok, podążającego za mną mężczyzny.
Popycham drzwi wkładając w to całą swoją złość . Kieruję się w stronę parkingu, kiedy mocne szarpnięcie zmusza mnie do skręcenia w bok. Zostaje przyszpilona między zimnymi murami budynku, a buchającym wściekłością mężczyzną. Nie ma nawet odrobiny przestrzeni, bo jego ramiona otaczają mnie z każdej strony, twarz znajduje się milimetr od mojej, a ciężki oddech odbija się na moim policzku.
-O co Ci chodzi?-pytam, lekko chrapiąc.
-O co mi chodzi? O co tobie chodzi?! Kobieto,doprowadzasz mnie do furii.
CZYTASZ
Kirnos✔
RomanceJestem jedyną spadkobierczynią La Cosa Nostry. I to ja w przyszłości, przejmie władzę w familii. Nazywam się Valentina Costanza Cantos i jestem następczynią mojego ojca.