Epilog

6.3K 168 16
                                    

Przyjeżdżamy do Roberto i jestem skonsternowana; patrzę na Vincenzo, aby dostać wyjaśnienie.

- Potrzebujemy mocy. - Mówi,ot tak. Wysiadamy i idziemy do drzwi; Roberto już w nich stoi i na nas czeka.

- Wchodźcie. Mówiłem Ci Kirnos, możesz dostać każdą broń jaką tylko zechcesz. - Podążamy za nim na tyły restauracji i kierujemy się do piwnicy. Jest pełna jedzenia, składników do gotowania, a ja znowu jestem zdezorientowana. Marszczę brwi i odwracam się do Vincenzo, który uśmiecha się do mnie wesoło,kiedy Roberto zatrzymuje się i otwiera drzwi ogromnej lodówki

Jestem powalona tym co widzę; lodówka ma drugie dno za którym kryje się magazyn i jest w nim tyle broni, amunicji i wszystkiego innego o czym tylko można pomyśleć. Roberto macha do nas zachęcając gestem,byśmy weszli.

- Wybierz co Cię zadowala, bella. - Przytakuję i wchodzę do środka, chwytam pierwszą broń, która przykuwa mój wzrok; to karabin. Strzelałam kiedyś z takiego. Jest dosyć mocne i lekki za razem. Kiedy mam już amunicję, wycofuję się do drzwi i dziękuję Roberto.On pochyla się, całuje mnie w policzki i mówi, że jest pod telefonem, gdybym go potrzebowała. Czekam na wszystkich mężczyzn, by wzięli pistolety, a następnie udajemy się w dalszą drogę.

***

Podjeżdżamy pod obskurny magazyn i słyszymy na zewnątrz rozbrzmiewającą muzykę. Rozglądam się, by kogoś wypatrzyć, ale nikogo nie widzę. Wysiadam z samochodu i sprawdzam swoją broń. Vincenzo mnie okrąża, by stanąć przede mną i patrzy mi prosto w oczy.

 - Będę przy Twoim boku na dobre i na złe. Kurewsko Cię kocham, pamiętaj o tym. - Pochyla się i całuje mnie. Odrywa się ode mnie dopiero, kiedy wszystkie samochody są puste. Nie potrafię nawet rozmyślać nad tym, że właśnie wyznał mi miłość, a ja mu nie odpowiedziałam. Mam tylko nadzieję, że nie będę tego później żałować.

Idziemy jako pierwsi do frontowych drzwi i otwieramy je kopniakiem. Wchodzę do środka i znajdujemy kolejne drzwi z ochroniarzem. Spogląda na nas, a Vincenzo unosi swoją broń, strzelając do niego zanim jest zdolny cokolwiek powiedzieć.

Jeden z ludzi ojca otwiera drzwi i wchodzi do środka jako pierwszy; słyszę oddane strzały i podążamy blisko za nim. Patrzę w górę i zdaję sobie sprawę, że strzelił w zestaw stereo, powodując, że cała ta hałastra zamilkła . Zauważyłam również, że żaden z nich nie ma przy sobie broni.

Przepycham się na przód i rozglądam się za tym obleśnym typem, ale nigdzie go nie widzę

- Gdzie jest  Siergiej? - Krzyczę; nikt mi nie odpowiada więc strzelam w dach. Ktoś piszczy, że go tutaj nie ma, a to nie ma cholernego sensu. Patrzę z powrotem na Vincenzo, by uporządkować ten bałagan, bo zaczyna boleć mnie głowa.

- Z jakiej okazji ta impreza?!

-Szef nie żyje! - Ktoś wrzeszczy. Gromię wzrokiem tłum, szukając głosu, który to powiedział. Widzę jak wychodzi na przód i podchodzi do mnie. Rozpoznaję go z mojego domu; rozmawiał z moim ojcem. To ten ciemnoskóry Amerykanin, który patrzył na mnie obleśnym wzrokiem i teraz robi dokładnie to samo.

-Kirnos, cóż za cudowna niespodzianka; czy nie powinnaś organizować pogrzebu? - Uśmiecha się do mnie i kontynuuje.

- Siergiej nie był z Ciebie zadowolony więc kazał mi zastrzelić Twojego ojca. - Patrzę na niego i widzę jak opada mu uśmiech, kiedy podnoszę broń.

- Jesteś głupim człowiekiem. Nie zadziera się ze mną, ani z moją rodziną. A jeśli już to robisz, to licz się z konsekwencjami. - Mówię, a następnie strzelam mu w głowę, bez mrugnięcia okiem. Jego truchło opada na beton. Nie mam litości. Nie kiedy chodzi o moją rodzinę. Odwracam się, by zobaczyć,że wszyscy obserwują nas w szoku, a ja dostarczam wiadomość.

- Powiedzcie Siergiejowi, że jeśli będzie grzeczny,to ja będę na tyle miła, by odesłać mu syna w kawałkach, za nim on sam opuści ten padół. - Mówię, po czym w  udaję się do wyjścia. Jedyne co słychać, to moje obcasy, które odbijają się od betonowej posadzce.

Mój ojciec jest chory, umierający. Nie chciał mnie w tym biznesie.Ale to ja zdecydowałam. Gdybym urodziła się facetem, nie miałabym takiej możliwości, ale dlatego że byłam dziewczynką i córką mojego taty,który chciał mnie chronić za wszelką cenę, miałam go. I wybrałam.Wybrałam życie w La Cosa Nostrze. W mafii. W famili. Zawsze byłam niepasującym elementem, ale wreszcie teraz czuję, że znalazłam swoje miejsce. Mam mężczyznę, który mnie kocha i zrobiłby dla mnie wszystko. Uzupełnia mnie i nie wiem, czy bez niego potrafiłabym już istnieć. Nadciąga wojna i będę na nią przygotowana. Zabiję każdego, kto zagrozi lub skrzywdzi moją rodzinę. Nikt mi ich nie odbierze, a jeśli spróbuje zapłaci mi za to. Sprawię, że ojciec będzie ze mnie dumny, a ludzie będą mu zazdrościć takiego zastępcy.

Kiedy jesteśmy już w samochodzie, oddycham z ulgą. Vincenzo pochyla się i całuje mnie w policzek.

- Byłaś nieziemska, maleńka.- Na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech. Biorę jego dłoń,splatam nasze palce, a następnie mocno je ściskam. Odwracam się do szyby i patrzę w brzask rozpoczynającego się dnia.Potrzebuje chwili spokoju, bo od teraz to ja jestem donem.

***

 K O N I E C   C Z Ę Ś C I 
 P I E R W S Z E J


Cześć👋 to już koniec części pierwszej.Zapraszam was na krótki prolog części drugiej,który jest już na moim profilu. Nie zwalniamy tępa, to wam mogę obiecać🤞Pojawią się też nowi bohaterowie😁ciekawe czy ich polubicie. A nasza złośnica ma przed sobą trudne czasy....

🧸No i przy okazji chciałabym wam życzyć wszystkiego dobrego w ten dzień dziecka. Bo każdy czy stary,czy młody, powinien zachować w sobie kawałek dziecinnej radości i ciekawość świata,przez całe swoje życie.Dużo uśmiechu🥰

Ola🖤

Kirnos✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz