Spałem spokojnie aż do samego rana. Z tego co pamiętam wczoraj był piątek..wiec dzisiaj jest sobota. Chętnie bym jeszcze pospał, gdyby nie dziwne hałasy dochodzące z korytarza. Pomyślałem, że to pewnie nic takiego. Często słychać różne dziwne rzeczy, ale wolałem być w razie czego przygotowany. Przewróciłem się na drugi bok zatrzymując się na krawędzi łóżka. Często zdarzało mi się z niego spadać bo było mniejsze w porównaniu do mojego własnego, które miałem w domu. Tak było i tym razem. Przeniosłem ciężar ciała trochę za mocno w niewłaściwą stronę i z hukiem wylądowałem na podłodze. Leżałem na plecach patrząc w sufit zastanawiając się co ze mną jest nie tak. Zegarek stojący na biurku pokazywał godzinę dziewiątą. Zazwyczaj spałem dłużej..
Ziewnąłem i zamknąłem oczy. Nie miałem zamiaru wstawać no chyba, że nagle mi się zachce. W zasadzie było całkiem wygodnie no ale zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjemną chwilę zepsuje. Nagle usłyszałem damski krzyk. Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do drzwi, starając się zlokalizować z której strony usłyszałem dźwięk. Przez zaspanie prawie w ogóle nie myślałem logicznie. Odtworzyłem w głowie odgłos jeszcze raz i aż zrobiło mi się słabo kiedy uświadomiłem sobie do kogo należy. Mimo tak wczesnej dla mnie pory byłem w stanie domyślić się, że to był krzyk Jiro. Ale dlaczego krzyczała? Złoczyńcy? Coś się stało?
Ktoś ją zaatakował? Tworzyłem coraz to czarniejsze scenariusze i zaczynałem zastanawiać się co powinienem zrobić. Jeśli to kolejny atak.. Złoczyńcy pewnie czekają już na nas.. A jeśli nie? Do głowy nie przychodziło mi nic rozsądnego. Nadal byłem w piżamie, zapewne tak jak większość klasy.
W końcu zebrałem w sobie odwagę i delikatnie uchyliłem drzwi. Na korytarzu nikogo nie było, ani żywej duszy. Dla pewności rozejrzałem się i wyszłem z pokoju. Skoro to nie atak..dlaczego Jiro krzyczała? Może mi się wydawało? Nie, na pewno nie.
Odpowiedź na szczęście.. A może na nieszczęście przyszła sama, bo po chwili usłyszałem kolejny dźwięk z pokoju numer osiemnaście.-Mineta! Wyjdź z mojego pokoju!
Z jednej strony to dobrze, że nic jej nie grozi więc odetchnąłem z ulgą.. Ale z drugiej strony poczułem cholerną zazdrość. Nie wiem dlaczego, nigdy mi się coś takiego nie zdarzało. Stałem na korytarzu jeszcze dobre dziesięć sekund i dopiero wtedy przeanalizowałem jej wypowiedź.
'Mineta'- to oznacza tylko jedno.
Nie musiałem się długo zastanawiać, żeby wiedzieć o co chodzi. Pewnym ruchem otworzyłem drzwi, które lekko przymknąłem w razie gdyby korytarzem ktoś przechodził. Wzrokiem odszukałem Minetę, który szedł w stronę mojej dziewczyny, gadając w kółko coś o cyckach. Próbowałem opanować wściekłość która się we mnie zebrała. Starając się nie patrzeć na Kyokę podeszłem do niego i pociągnąłem w tył za kołnierz koszulki. Cały czas trzymając go wyszedłem z jej pokoju i zamknąłem drzwi. Razem z nim poszedłem do siebie i dosłownie upuściłem go na podłogę.-Mogę wiedzieć co ty odpierdalasz?! - próbowałem nie krzyczeć, ale byłem zbyt zdenerwowany.
-No jak to co? Nadarzyła się okazja więc skorzystałem - mało brakowało a zacząłby się ślinić na samo wspomnienie.
-Czy ty wiesz co właśnie zrobiłeś? - warknąłem - podglądałeś moją dziewczynę!
-No tak podglądałem twoją- co?! Masz dziewczynę i nic mi nie powiedziałeś?! - podniósł się z podłogi i patrzył na mnie zazdrosnym wzrokiem.
-Nie było okazji żeby ci powiedzieć. Z resztą pewnie od razu kazałbyś mi ją zaciągnąć do łóżka - przewróciłem oczami.
-Skąd wiesz? - zrobił naburmuszoną minę.
-Bo cie znam - westchnąłem i patrzyłem na niego z góry - ale to nie zmienia faktu, że ją podglądałeś. Ona jest bardzo wrażliwą i nieśmiałą dziewczyną, z resztą dobrze o tym wiesz. Teraz będzie bała się wyjść z pokoju przez ciebie. - zacząłem zastanawiać się, jak on wszedł do jej pokoju, skoro na noc zamyka zapewne drzwi..
CZYTASZ
♪Kamijirou♪║Chance
Fanfiction[Totalna kopalnia cringu, do czasu aż wezmę się za korektę. Wchodzisz na własną odpowiedzialność] Ataki paniki, przerażające koszmary, miłość i problemy szkolne. Wszystko to powoduje, że życie Kaminariego staje się ciekawsze i bardziej pełne przygó...