XV

502 21 11
                                    

*Adrien*

Mój ojciec nie żyje. Dzisiaj stał się dla mnie zwykłym śmieciem, jednak ta wiadomość mną strasznie poruszyła. Umarł w rocznicę śmierci mamy. Co za zbieg okoliczności. Podwójny ból. Właśnie dzisiaj zostałem sierotą. Marinette coś do mnie mówiła, lecz ja nie słuchałem. Myśl, że nigdy więcej nie zobaczę ojca była przerażająca. Mimo wszytko go kochałem. Chciałbym z nim teraz porozmawiać, ale jest już za późno. Jebane życie. Nigdy nie wiesz, kiedy osoby na których ci zależy odejdą. Tak bardzo tego żałuję. Muszę jechać do domu. Dowiedzieć się co się stało, kto był sprawcą wypadku. To musiał być wypadek, przecież mój ojciec nigdy na nic nie chorował, a taki stary nie jest. Osoba, która zabiła mojego ojca pożałuje, przysięgam. 

Nie zważając na dziewczynę siedzącą obok wstałem i ruszyłem w stronę domu. Rzuciłem krótkie "do później". Nie byłem w stanie z nikim rozmawiać, mam nadzieję, że Marinette to zrozumie. Po prostu nie mam siły. Jestem w rozsypce. Nie potrafię w tym momencie racjonalnie myśleć. Dlaczego to musiało się przytrafić akurat mnie? Najpierw straciłem matkę, która była tak bliska memu sercu, a potem ojca, którego, mimo pozorów, kochałem. Oboje byli dla mnie najważniejsi. Czasu jednak nie cofnę, muszę z tym jakoś żyć czy  mi się to podoba, czy nie. 

Szybkim krokiem szedłem w stronę domu. Miałem dosyć. Emocje wzięły nade mną górę. Uderzyłem z całej siły pięścią w murek obok. Nie czułem bólu. Po chwili z rany zaczęła dość obficie sączyć się krew. Na ziemię spadały coraz to nowsze kropelki czerwonej cieczy tworząc już dosyć sporą kałużę. Ja natomiast usiadłem skulony pod murem i czekałem. Nie wiem po co, ale czekałem. Zaczęło się już ściemniać, a ja dalej nie ruszałem się z miejsca. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłem powstrzymać płaczu. To wszytko mnie dobija. Drugi raz muszę przeżywać śmierć tak bliskiej mi osoby, tylko, że teraz jest jeszcze gorzej. Nie mam już nikogo, wszyscy odeszli. Tak bardzo chciałbym ich jeszcze raz zobaczyć, aby byli razem, uśmiechnięci trzymali się za ręce i abyśmy razem byli szczęśliwi, już na zawsze. Wielka szkoda, że nie zdążyłem normalnie porozmawiać z ojcem. Gdybym tylko wiedział co się stanie nigdy bym do tego nie dopuścił, starałbym się spędzać z nim więcej czasu i nie kłóciłbym się z nim tak często. 

Nagle usłyszałem, że ktoś się do mnie zbliża. Podniosłem głowę. Była to Sandra. Jej akurat nie chciałem teraz spotkać, muszę z nią przecież porozmawiać. Wiem, że będzie to dla niej bardzo trudne, ale cóż, musi się z tym pogodzić, znajdzie sobie kogoś bardziej wartościowego niż Adrien Agreste, zakochany w córce piekarza.

S: Adrien, co ty tu robisz cały zapłakany? Co ci się stało w rękę? Dlatego nie miałeś czasu się ze mną spotkać?

Ad: Sandra, proszę cię, idź stąd, nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać, chcę zostać sam.

S: Nie zostawię cię tutaj tak przecież, kochanie...

Ad: Nie żadne kochanie, nie chcę z tobą być.

S: Chyba się przesłyszałam, możesz powtórzyć?

Ad: Zrywam z tobą!

S: Ale...

Ad: Nie ma żadnego ale. Nie kocham cię. To wszystko stało się zbyt szybko, nie przemyślałem tego. Poza tym mam już kogoś i chcę, abyś zniknęła z mojego życia, okej?

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Jej twarz ze szczęśliwej zmieniła wyraz na wściekłą i rozczarowaną. Może byłem zbyt ostry? Nie powinienem na nią krzyczeć. Chciałem ją przeprosić, ale w tym momencie Sandra otarła zły i zaczęła mówić.

S: Pożałujesz tego Agreste, nigdy nie pozbędziesz się mnie ze swojego życia.

Wtedy odeszła. Jej słowa mnie zaskoczyły, ale nie będę brał ich na poważnie. Musi się z tym pogodzić i tyle.

*Sandra*

Co on sobie wyobraża?! Rzucił mnie. Potraktował jak najgorszą szmatę, a ja na prawdę się w nim zakochałam. Od dłuższego czasu go śledzę, znam na pamięć cały jego plan dnia. Tylko ja mogę dać mu szczęście. Muszę się dowiedzieć kim jest jego nowa dziwka. Tak ją nastraszę, że wyniesie się na drugi koniec Francji i Adrienek będzie tylko mój.  Weźmiemy ślub i będziemy mieć gromadkę dzieci. Przecież się kochamy, a jakaś laska zamąciła mu w głowie. Pozbędę się jej i wszystko będzie dobrze.

Siedziałam w krzakach obok zaułku, w którym siedział Adrien. Obserwowałam go cały czas. Po jakiejś godzinie chłopak wyciągnął telefon i zaczął z kimś rozmawiać. Byłam zbyt daleko, więc nie mogłam usłyszeć z kim i o czym rozmawia. Gdy zakończył rozmowę to wstał i zaczął gdzieś iść. Niezauważona szłam za nim, aż dotarłam do pobliskiego parku. Blondyn usiadł na ławkę. Widać było, że na kogoś czeka. Po chwili dosiadła się do niego granatowowłosa dziewczyna. Dała mu buziaka w policzek. Adrien zaczął z nią rozmawiać. Na szczęście tym razem byłam dość blisko, aby wszystko usłyszeć.

Ad: Zerwałem z nią.

M: To dobrze. Bardzo cierpiała?

Ad: Powiedziała tylko, że tego pożałuję.

M: Nic ci nie zrobi, co ty, tylko tak gada. Lepiej pokaż tą rękę. Ajjć, trzeba ją obmyć i opatrzyć. Chodźmy do mnie, tam zrobimy coś z tą ręką i pogadamy.

Ad: Dobrze, chodźmy.

Idzie z tą zdzirą do jej domu. Przynajmniej będę wiedziała gdzie mieszka. Zniszczę ją. Oboje mnie zapamiętają i będą żałować, że się urodzili. Ja nigdy nie odpuszczam.

Troszkę krótszy rozdział za co bardzo, bardzo was przepraszam, wena gdxiec uciekła ups.

Zagubieni W Uczuciach | MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz