1. Ciotka Petunia

5K 202 96
                                    

„Bitwa o Hogwart zakończyła się sukcesem, Harry Potter zostaję okrzyknięty bohaterem."

Dłoń która trzymała gazetę trzęsła się niewyobrażalnie, dla Harrego, nie było to już nawet śmieszne, teraz budziło irytacje. Nie chciał sławy, rozgłosu, pieniędzy, chciał spokojnego życia, z dala od czarodziei, pragnął jedynie życia w świecie mugoli, niestety list od dyrektora nie pozwolił mu na to, musiał najpierw ukończyć 7 rok nauki.

Spalił proroka codziennego, a zaraz po nim listy od przyjaciół. Od pamiętnego dnia 2 maja, gdzie wszystko się zarazem zaczęło jak i skończyło, Harry unikał wszystkich przyjaciół, odmówił również spędzenia wakacji w Norze, dlatego męczył się ze swoim wujostwem, którzy go nie szczędzili.

Wstał ze swojego łóżka, powoli stawiając stopy, aby nikogo nie obudzić, była 5 rano, dzisiejszej nocy spał 3 godziny męczony przez koszmary. Podszedł do okna, i oparł głowę o zimną szybę, z cichym westchnieniem, był blady, można rzec, że prawie tak blady jak Malfoy, ciemne cienie pod oczami i sine usta, dopełniały ten przerażający widok.
Mimo to, jego ciało prezentowało się dobrze, był wysoki, jego twarzy nie zdobiły już okulary, a dzięki codziennym ćwiczeniom, jego sylwetka była umięśniona, nie przesadnie, można rzec, że idealnie.

Nie tylko to się zmieniło zmienił się również styl ubierania, dzięki nagrodzie za tak bohaterski czyn, jego skrytka była wypchana po brzegi, więc mógł sobie pozwolić, na eleganckie szaty, był teraz niemal nie do poznania, codziennie spędzał kilka godzin ucząc się eliksirów, do których, jak się okazało miał wrodzony talent, z koloru czerwonego, przerzucił się na zielony, typowo ślizgoński.

Słońce nieśmiało wychylało się zza budynków, dziś był to już ostatni dzień wakacji, więc już jutro miał stawić się na Kings Cross, aby następnie zmierzyć się z murami szkoły, nie wiedział czy poradzi sobie w wieży Gryffindoru. Przeczuwał, że ten dom, nie jest już jego domem, mimo to nie mógł z tym niczego zrobić.

- Torpor. - śnieżno biała fretka popatrzyła na nastolatka czerwonymi oczami. Było to nowe zwierzątko domowe chłopca. Zwierzę to było niesamowicie rozumne i inteligentne.

Imię zwierzaka, wzięło się od emocji, które odczuwał Harry, nie potrafił się już uśmiechać, czy też śmiać, jego oczy w kolorze Avady, wyrażały obojętność, tak samo jak jego ciało, mimo to troszczył się o zwierzątko, tak samo jak ono o niego.
Dbali o siebie nawzajem.

Wziął zwierzaka na dłoń, a ten następnie wspiął się na ramię swojego Pana, Harry przewrócił oczami na ten gest i spokojnym krokiem ruszył na dół by przygotować śniadanie, zanim wujek Vernon przyjdzie go obudzić, pobudki przez niego stosowane były nieprzyjemne i najczęściej pozostawał siniak, albo na żebrach, albo na nadgarstku, to zależało od tego w jakim był humorze danego dnia, do tej pory chłopak ukrywał siniaka na lewym boku, oraz prawym nadgarstku, owszem mógł uleczyć się za pomocą zaklęcia, ale nie widział takiej potrzeby każdy czasami potrzebował takiego bólu.

- Harry siadaj póki Vernon jeszcze śpi, śniadanie już zrobiłam więc masz cały dzień wolny. - spojrzał na ciotkę Petunię, która trzymała talerz z naleśnikami, tak to będzie długi dzień.

Pokaż mi uczucia... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz