Draco z zaciekawieniem słuchał Pottera, sam fakt, że to z jego winy nie było go tu od początku, ściskał nieprzyjemnie jego żołądek.
-Teraz mnie posłuchajcie. - powaga w głosie Harrego, sprowadziła arystokratę na ziemię. - wszyscy mnie posłuchajcie. Gryffindor nigdy nie był i nie będzie lepszy od węży. Wspierajmy się, bądźmy rodziną, stójmy za sobą murem, niczego nie zmniejamy, nieważne jest to jak bardzo będą nas nienawidzić, czują się zazdrośni, dom Godryka nigdy nie był idealny i nigdy taki nie będzie. My jesteśmy idelani, nie wstydźmy się i chodźmy zawsze z podniesioną głową, nie dajmy się sprowokować i zawsze bądźmy o krok dalej od innych, bądźmy sprytni, przebiegli, ambitni, a najważniejsze bądźmy braterscy wobec swoich, mówmy z szacunkiem do nauczycieli i nas samych oraz szanujmy naszego opiekuna. - Harry upewnił się, czy nadal go słuchają. - oczywiście nie musi się to tyczyć mnie, jestem wrogiem na waszym terytorium, jednak mimo wszystko zawsze przyjdę z pomocą, nieważne jakiej skali ona będzie, więc nie bójcie się, oraz pamiętajcie, aby nie dać się złapać, bądźcie sprytni.- puścił oczko i skinął głową dając znać, że skończył, usłyszał gromkie brawa i chichot.
- Harry ! Harry ! Harry ! - młodsze roczniki krzyczały jego imię, a starsze patrzyły na niego z niemym uznaniem.
- Co tu się dzieję!? - głos opiekuna domu, skutecznie uciszył rozszalały tłum.
- Profesorze, szkoda, że profesor przyszedł tak późno, ominęło Pana, niesamowite przemówienie, naszego Pottera. - Draco uśmiechnął się w stronę swojego ojca chrzestnego.
- Pamiętajcie „Nous protégeons ce qui nous appartient”*. - wszyscy wpatrywali się w Harrego, który perfekcyjnie posługiwał się francuskim. - Zmykajcie już przygotować się na jutrzejsze zajęcia.-
- Panie Potter, pójdzie pan ze mną, a pan panie Malfoy, może już pójść. - Malfoy wyglądał na zirytowanego całą sytuacją.
- Myślę, że piwnienien iść z nami. - słowa czarnowłosego zaskoczyły mężczyzn.
Mistrz Eliksirów skinął głową, a nastolatkowie ruszyli za nim, do jego komnat.
- Eliksiry leżą na moim biurku. - Snape, ściągnął swoją szatę, i z uśmiechem spojrzał na swojego syna, który, nadal miał na sobie jego szatę.
Ściągnął ją, jakby usłyszał jego myśli.- Proszę ojcze. - Draco stanął jak wryty, słysząc słowa, Pottera.- usiądźmy. - tak też zrobili.
- Draco to co tu usłyszysz, zostaje tajemicą. - skinął głową.
- Snape jest moim ojcem, ale nikt oprócz ciebie i nauczycieli o tym nie wie. - spojrzał powoli na nich obu.
- Czy to znaczy, że ja i on, że my.. - spojrzeli na niego z politowaniem.
- Nie Draco nic was nie łączy, może i jestem twoim ojcem chrzestnym, jednak to nie wpływa na relacje między wami. - sarknął profesor. - Harry, plus dziesięć punktów dla Slytherinu, za kulturalne upomnienie panny Granger. - skinął głową.
- Malfoy, chodźmy. - wstali, pożegnali się i ruszyli prosto do komnat prefektów.
- Hasło to „La relance” **. - obraz rozsunął się pokazując salon w przyjemnych szmaragdowych barwach, z kominkiem na środku.
*- „Chronimy to co nasze”
**- „Odrodzenie”
CZYTASZ
Pokaż mi uczucia...
FanfictionWojna się skończyła, tak samo jak dawne oblicze złotego chłopca, zmienił się i nie tylko on to dostrzegł. Wiele się zmieniło, coś się skończyło, a coś zaczęło, sprawę z tego doskonale zdawał sobie młody gryfon, a może już nie taki gryfon... Odnośni...