Genevieve obrzuciła górujący nad nią stadion poirytowanym spojrzeniem. Razem z wiosną, do której astronomicznego początku zostało zaledwie kilkanaście dni, do życia jej i wszystkich innych uczniów wróciły rozgrywki Quidditcha i chociaż większość przyjęła to z niesamowitym entuzjazmem, ona sama nie widziała w tym żadnego powodu do radości. Zima w Hogwarcie zawsze była przytłaczająca, kojarząca się jej tylko ze zmęczonymi zimnem, krótkimi dniami i uczniami, snującymi się jak duchy po długich i krętych korytarzach zamku, ale Genevieve nie mogła odmówić jej jednego pozytywu – zapewniała wyczekiwaną przez nią z niezmienną niecierpliwości przerwę od tego wywyższonego sportu czarodziei, którego tak bardzo nie potrafiła znieść.
– Nie wierzę, że znowu muszę tu być – mruknęła, kiedy Addison i Juniper przestały plotkować o jednym z zawodników. – Gryffindor i Hufflepuff! Mogliby od razu przyznać zwycięstwo Gryfonom i oszczędzić nam wszystkim czas.
– Daj spokój, Viv. Skończysz Hogwart i już nigdy nie zobaczysz żadnego meczu Quidditcha.
Burknęła coś pod nosem, zakładając ramiona na piersi. Kolejka przed wejściem na trybuny nie zmniejszyła się znacząco od dobrych kilkunastu minut, a jakby tego było mało, niektórzy nadal liczyli, że samym patrzeniem na nią dowiedzą się czegoś ciekawego o niej i Syriuszu i odwracali się w jej stronę, nawet nie próbując być przy tym dyskretnym.
Plotki o jej relacji z Blackiem znikały zdecydowanie dużo wolniej, niż sobie by tego życzyła i chociaż niektórym zdążyły się już znudzić, zastępione przez inne, pozostawiające mniej do zastanowienia się, to nadal nie dawały Genevieve spokoju. Starała się je ignorować i była to chyba najlepsza strategia, jaką mogła przyjąć – wszyscy spodziewali się raczej, że na siłę będzie próbowała jakoś odwrócić sytuację, tym samym potwierdzając wszystko, co o niej mówili. Nikt nie mógł też przewidzieć tego, że nadal będzie widywana na korytarzach z Syriuszem, w dodatku częściej niż wcześniej i zachowujących się, jakby byli starymi przyjaciółmi, co samo w sobie było zaskakujące – w końcu żadna dotychczasowa „dziewczyna” Blacka nie zasłużyła sobie na taki tytuł, ani też z żadną nie był widziany więcej niż trzy razy.
Poczuła, że któraś z jej przyjaciółek popycha ją lekko i zorientowała się, że linia uczniów czekających na wejście na trybuny zaczyna się przemieszczać w dużo szybszym tempie, niż kilka minut temu. Ruszyła do przodu, starając się w oczywisty sposób nie okazywać swojego niezadowolenia z sytuacji, w której się znalazła. Czekały ją długie minuty, a zapewne nawet godziny, podczas których będzie musiała powstrzymywać się od zaśnięcia albo pójścia do biblioteki, mimo podejrzliwych spojrzeń pani Pince, które rzucała jej za każdym razem, kiedy zmierzała w stronę dalszych alejek. Wieści w Hogwarcie nie omijały nawet nauczycieli, którzy, w przeciwieństwie do bibliotekarki, udawali, że o niczym nie wiedzą, chociaż sami zapewne nie wiedzieli, co mają o tych plotkach myśleć i czy są one prawdziwe.
– Prefekt naczelna Dayholt, no proszę!
Genevieve odwróciła się na pięcie, aby zobaczyć wyszczerzonego Syriusza w towarzystwie Remusa i Petera. Puchon stojący za nią prychnął coś na temat wpychania się do kolejki, ale jakaś dziewczyna, która najwyraźniej była jego znajomą, uciszyła go fuknięciem, wpatrując się w Blacka jak oczarowana. Genevieve przewróciła oczami; widziała takie sytuacje prawie codziennie, ale nadal nie wiedziała, co konkretnie wywoływało aż taki efekt.
– O ile dobrze pamiętam, niezbyt przepadasz za Quidditchem. – Syriusz wcisnął się w przestrzeń między nią a Puchonem, który tym razem ograniczył się tylko do rzucenia mu oburzonego spojrzenia.
CZYTASZ
sztuka uwodzenia ♡ syriusz black
FanfictionStereotypów dotyczących uczniów ze Slytherinu było wiele. Wszyscy wiedzieli, że można ich rozpoznać na korytarzu po stalowym, pełnym wyższości spojrzeniu i postawie tak pełnej dumy, że aż zawstydzającej. Byli piekielnie inteligentni, niezależni, prz...